Koniec roku sprzyja podsumowaniom i rankingom. Z przyjemniejszych, bardziej pokrzepiających na pewno są zmiany w reklamie – to, na ile bliższe stały się prawdziwym kobietom. Z jednej strony ze śmiechem wspominamy pamiętne wpadki grafików jak n. kilometrowe przedramię Gigi Hadid na okładce Vogue’a czy wyretuszowany biust Emily Ratajkowski na okładce Madame Figaro, o którym zresztą sama zainteresowana dowiedziała się dopiero, gdy magazyn pojawił się w druku, z drugiej jednak czujemy powiew nowości i niemałą w związku z nim ekscytację.

Najpierw były Nike, Wildfox i Asos, które wypowiedziały wojnę retuszowaniu i przetarły szlak pokazując prawdziwe dziewczyny: z rozstępami na udach i pośladkach. Marka Missguided poszła o krok dalej rezygnując z Photoshopa całkowicie i pokazując nie zawsze jędrne biusty i całą galerię kobiecych ciał w wersji sauté.

Największa zmianą jest jednak sposób, w jaki marka dokonuje tego przełomu czyli bez szumu i autoreklamy, po cichu sączy nową jakość do świadomości odbiorców. A misja jest poważna i zmyślnie poprowadzona, bo nazwanie czegoś, co w powszechnej świadomości funkcjonuje jako wady i niedoskonałości – normą i udanie, że to nic wielkiego – nie może przejść niezauważone.

Najnowsza  kampania jest odpowiedzią na zarzuty, że marka nie promuje większych kobiet i celuje w typowe odbiorczynie w rozmiarze 36/38. #makeyourmark to 8 dziewczyn o różnych kształtach w pełni zadowolonych z tego kim są i jak wyglądają – i trzeba powiedzieć, że sesja jest naprawdę mocna.

Missguided ma na Instagramie ponad 2 i pół miliona followersów – jest szansa, że trend na odejście od Photoshopa wejdzie do mainstreamu?