Brad Pitt pojawił się na rozdaniu Złotych Globów niespodziewanie - nie pozował do zdjęć na ściankach, ani na czerwonym dywanie. Publiczność zobaczyła go dopiero, gdy wszedł na scenę, by zapowiedzieć film "Moonlight" nominowany i nagrodzony w głównej kategorii Złotym Globem za Najlepszy film dramatyczny. To właśnie Brad Pitt był głównym producentem filmu, dlatego jego przemówienie było bardzo emocjonalne - widać było, że to dla aktora ważny moment. 

"Moonlight" to historia dorastania czarnoskórego, ubogiego chłopca - Chirona , który wychowuje się w jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic Miami. Na jego osiedlu działą narkotykowy gang, którym dowodzi Juan (Mahershala Ali). Juan i jego dziewczyna Teresa (Janelle Monáe) zastępują głównemu bohaterowi rodziców, dając mu stabilność i dom, którego nie otrzymał od własnej rodziny. W roli jego biologicznej mamy występuje Naomie Harris. Jej bohaterka, Paula stacza się na dno za sprawą narkotyków, które dostarcza jej właśnie Juan

Brad Pitt podkreślił, że ogromne zasługi w powstaniu filmu należą do Barry'ego Jenkinsa (scenariusz i reżyseria) i Tarella Alvina McCraney'a (historia do scenariusza). To właśnie oni przekonali aktora, że "jesteśmy u progu zmiany i przebaczenia i wkrótce wszyscy będziemy akceptowani i będziemy kochać siebie nawzajem". Taki morał ma płynąć również z historii przedstawionej w "Moonlight". Film otrzymał aż sześć nominacji do Złotych Globów i ma duże szanse na udział w walce o Oscara w lutym 2017.

Fani Brada Pitta zwrócili uwagę na to, że aktor nie tylko świetnie wypadł w swojej przemowie, ale też po prostu dobrze wyglądał. Ma to być dowód na to, że pozbierał się już po trudnym rozstaniu z Angeliną Jolie. Czy rzeczywiście bije od niego "divorce glow"? Sami oceńcie: