Gdy na początku marca 2020 roku pojawiła się informacja, że Netflix przygotowuje kolejny polski serial – „Sexify”, czyli „pełna humoru i prowokacji opowieść o życiu współczesnych młodych dziewczyn – o dojrzewaniu, odkrywaniu kobiecej siły i seksualności”, pojawiły się głosy, że będzie to rodzima odpowiedź na „Sex Education” i „Seks w wielkim mieście”. I choć faktycznie „Sexify” ma kilka wspólnych mianowników z tymi kultowymi produkcjami, to jednak zupełne nie trzeba doklejać mu łatki „odpowiedzi” na coś, co już powstało. A raczej doceniać, że znaleźli się twórcy, którzy w końcu zdecydowali się zrobić odważny, zabawny i niegłupi serial, w którym seks jest po prostu seksem, a do głosu dojdą w końcu kobiety – mądre, ambitne, ale też pogubione i niepewne siebie. Co jeszcze spodobało się nam w serialu, za który odpowiedzialni są Piotr Domalewski („Cicha noc”) i Kalina Alabrudzińska, a w rolach głównych oglądamy Aleksandrę Skrabę, Sandrę Drzymalską, Marię Sobocińską, zaś w pozostałych Małgorzatę Foremniak, Cezarego Pazurę, Bartosza Gelnera, Wojciecha Solarza czy Zbigniewa Zamachowskiego? Oto kilka wątków, a zarazem powodów, dla których trzeba obejrzeć ten serial.
Kobieca solidarność istnieje naprawdę
„Sexify” to dziewczyński serial. Opowiada on historię trzech studentek – Natalii (Aleksandra Skraba), Pauliny (Maria Sobocińska) i Moniki (Sandra Drzymalska), które łączą siły przy tworzeniu mobilnej apki o kobiecym orgazmie. Relacja dziewczyn nie zawsze przypomina sielankę, gdyż każda z nich jest skrajnie różna. Nie mają więc oporów przed tym, aby mówić sobie szczerze, co o sobie myślą, co im się nie podoba. Nie słodzą sobie, nie próbują się sobie przypodobać. Ale nawet wtedy, kiedy są na siebie wściekłe i nie mają ochoty na siebie patrzeć, są w stanie się solidaryzować. Bo wspieranie się, szczególnie mając na uwadze wspólny i ważny cel, to coś, na czym powinna opierać się każda dziewczyńska ekipa.
fot. materiały prasowe Netflix
Bycie dziewicą po dwudziestce jest okej
Każdy z nas do swojej seksualności pochodzi inaczej i w innym tempie. Niektóre z nas uprawiają seks już w pierwszej klasie liceum, inne nie zdecydowały się na to, choć już kończą studia. Obie opcje są akceptowalne i nikt nie ma powodu, by nas oceniać i krytykować. Monika (Sandra Drzymalska) lubi seks i się z tym nie kryje, ale Natalia (Aleksandra Skraba) nie uprawiała go w ogóle i generalnie nic o nim nie wie. Dopiero, gdy decyduje się poświęcić mu swój projekt na studiach, zaczyna zagłębiać się w temat, a jednocześnie odkrywać swoje własne potrzeby i pragnienia. Jest też świetnym przykładem tego, że przed seksem można mieć obawy i to normalne. I że chce się go mieć z odpowiednią osobą, którą darzy się uczuciem.
fot. materiały prasowe Netflix
Nigdy nie jest za późno, by odkryć kim się jest i czego się pragnie
Nie każdy po maturze wie, co chce robić w życiu, więc studia często są dość przypadkowym wyborem. Jedni coś z tym robią, inni męczą się przez trzy, a nawet pięć lat. Czy jednak to powoduje, że musimy robić sobie z tego powodu wyrzuty sumienia albo wstydzić się przed rodzicami, znajomymi, czy co gorsza przed samą sobą? Postać Moniki (Sandra Drzymalska) pokazuje, że nie. Rzucenie studiów, które nie dają nam satysfakcji i chęć nowego startu jest czymś normalnym, żeby nie powiedzieć dobrym i wskazanym. Z kolei Paulina, w którą wciela się Maria Sobocińska, jest w związku, w którym nie czuje się dobrze. Co więcej, organizuje ślub, chociaż wcale nie chce go brać. A wszystko to w związku z wartościami wedle których została wychowana oraz tym, że zwykle robiła to, co po prostu „wypada”. Na szczęście w odpowiednim momencie mówi „stop” i jest to zdecydowanie motywująca postawa.
fot. materiały prasowe Netflix
Zobacz także:
Zawsze warto stawiać siebie na pierwszym miejscu
Każda z głównych bohaterek ma zupełnie inne podejście do facetów oraz do relacji z bliskimi. Natalia czuje presję ze strony mamy, która najchętniej chciałaby, żeby córka wróciła do rodzinnego miasta i nie zadawała się z mężczyznami, bo tylko szkodzą. Paulina naprawdę lubi Mariusza (Piotr Pacek), ale nie lubi tego, że o ich wspólnej przyszłości decyduje głównie on oraz ich rodzice. Z kolei Monika przy każdym spotkaniu ze swoimi rodzicami oraz byłym chłopakiem idzie na noże. Choć każda mogłaby mieć pewną i bezpieczną przyszłość w kieszeni, żadna z nich jej nie chce. I ostatecznie jest w stanie podejmować niełatwe, ale za to w pełni świadome decyzje w swoim własnym imieniu.
fot. materiały prasowe Netflix
„Sexify” ma fajną energię, ekstra oprawę graficzną i super muzykę
Oprócz tych wszystkich cennych lekcji, jakie możemy wyciągnąć z seansu „Sexify”, jest też kilka innych powodów, dla których uważamy kolejną polską produkcję Netfixa za bardzo udaną. To na pewno ciekawy dobór aktorów – na ekranie pojawia się bowiem wiele świeżych, nieopatrzonych twarzy, jak choćby Ola Skraba (serialowa Natalia), Jan Wieteska (Adam) czy Kamil Wodka (Rafał). Kolejna rzecz to identyfikacja graficzna serialu, co w rodzimych produkcjach praktycznie w ogóle się nie zdarza. W przypadku „Sexify” zadbała o nią Beata Śliwińska, czyli Barrakuz – jedna z najzdolniejszych młodych polskich ilustratorek i graficzek. Nie sposób również nie zwrócić uwagi na muzykę. Serial zyskał oryginalną ścieżkę dźwiękową, za którą odpowiedzialny jest JIMEK. Cały soundtrack dostępny jest na Spotify!