Viktoria Kruszczyńska: Mija już 3 rok od założenia Local Heroes. Jak oceniasz rozwój waszej firmy? Dużo się zmieniło?
Areta Szpura: Zmieniło się dużo. W tym czasie bardzo się rozwinęłyśmy. To działo się w tak zawrotnym tempie! Głównie dzięki gwiazdom, którym wysyłałyśmy ciuchy. To one pomogły nam w promowaniu się. Nagle Local Heroes stało się super modne. Byłyśmy dosłownie wszędzie. Wyskakiwałyśmy z lodówki! W pewnym momencie chciałam przystopować. Bałam się, że ludzie się nami przejedzą i za moment o nas zapomną. Na szczęście okazało się inaczej. Nadal zależy nam żeby być marką, która podoba się konkretnej grupie osób, ale nie sieciówką! Tak duże zainteresowanie to był dla nas szok... Trzy lata temu nie uwierzyłabym że Rihanna, czy Cara będą nosić nasze koszulki.
Rozpowszechniłyście trend na wysyłanie produktów do gwiazd jako promocja Skąd taki pomysł? I przede wszystkim odwaga?
Wtedy to było zupełnie nowe zjawisko. Nie miałyśmy żadnych wielkich planów promocji. Karolina [Karolina Słota, współzałożycielka marki LH - przyp. red.] była fanką Justina Biebera. Gdy rozpoczynałyśmy, on był na szczycie swojej kariery, więc kontakt z nim wydawał się praktycznie niemożliwy. Ale Jail miała świra na jego punkcie! Musiałyśmy wysłać mu bluzę! Wiedziałyśmy że Justin przeprowadza się do nowego miejsca. Znałyśmy dzielnice, ale nic poza tym. Karolina szukała dokładnego adresu całymi dniami, nawet na Google Maps! Tam znalazła dom, który wyglądał bardzo podobnie. Wpadłyśmy na trop, ale nadal nic nie było pewne. To mógł być dom każdego. Prawdopodobieństwo, że Justin faktycznie mieszka tam gdzie nam się wydawało, otworzy naszą paczkę, założy bluzę, wyjdzie w niej na ulicę i jeszcze sfotografuje go paparazzi, a następnie znajdziemy to zdjęcie w internecie było dość małe…
"Małe" to mało powiedziane!
Ale się udało! Gdyby nie inni ludzie pewnie w życiu nie zaszłybyśmy tak daleko! Nawet nie znalazłybyśmy zdjęcia Justina w naszej bluzie. Na szczęście pojawiły się komentarze, tagi, oznaczenia. Amerykanie pewnie pomyśleliby, że to kolejny ciuch od znanego projektanta, ale nadruk wywołał wzburzenie - bo co Justin Bieber może wiedzieć o robieniu "zwykłych rzeczy”?! W Polsce wiadomość szybko się rozniosła. "Justin w ubraniu polskiej marki". Fani Biebera bardzo nam pomogli. To oni składali pierwsze zamówienia!
Jak traktowały was gwiazdy?
No właśnie - bardzo dobrze! Rita Ora i Cara Delevingne, w odróżnieniu od Justina, były dopiero na początku swojej kariery. To co nosiły nie miało aż takiego znaczenia, jak teraz. To, że założą koszulkę początkującej polskiej marki było o wiele bardziej realne. Kontakt z nimi też wydawał się o łatwiejszy. Ale i tak musiałyśmy trochę pokombinować.
Pamiętasz jakieś zabawne sytuacje?
Raz dałyśmy Ricie ciuchy na jej koncercie. Od razu zafollowowała nas na istagramie. Pisała „kocham wasze rzeczy”, to było niesamowite! Nagle dostaje powiadomienie „Masz prywatną wiadomość od Rity Ory”. Nie mogłam w to uwierzyć! W 2013 roku spełniłyśmy nasze największe marzenie. Na adres Rihanny wysłałyśmy paczkę. Gdy dodała zdjęcie zapalniczki od nas na Instagramie, rozpoczął się prawdziwy szał! Mnóstwo osób tagowało, oznaczało Local Heroes. Byłyśmy wszędzie! Jakiś czas później w Londynie Jail wygrała konkurs „Spotkanie z Rihanną”. Gdy pokazałyśmy jej zapalniczkę, okazało się, że nas pamięta ! "To wy! Hejka! Wiem kim jesteście!" Była bardzo miła! Miałyśmy sporo szczęścia.
Kolejnym celem była Cara Delevingne. Chciałam dostać się na pokaz w Paryżu. Nie było mnie stać na podróż do NY, ale na lot do Francji mogłam sobie pozwolić. Pojawił się pewien problem - adresy najlepszych pokazów zazwyczaj są tajne. Całe szczęście, że na świecie zdarzają się ludzie niemyślący. Na Instagramie goście chwalili się zdjęciami zaproszeń, gdzie były wszystkie "tajne" dane! Przyjechałam na miejsce, podeszłam do ochroniarza i pewna siebie oznajmiam: „Jestem na liscie”. „Nie ma listy” - takiej odpowiedzi najmniej sie spodziewałam! Zrobiłam się czerwona jak burak i uciekłam. Na szczęście znalazłam ekipę z Polski! Weszłam z nimi na pokaz i przedostałam się na backstage. Dałam Carze naszą paczkę z ciuchami. Do dzisiaj żartujemy, że pewnie nosiła je, bo zabrakło jej czystych koszulek - to byl koniec Fashion Weeku!
Czy jest ktoś, komu wysłałyście ubrania i ich nie założył?
No pewnie! Tak było z Miley Cyrus. Wysyłałyśmy do niej ubrania, ale nosiła je jej siostra… Udało się dopiero miesiąc temu! To było moje największe marzenie. Uwielbiam Miley! Zawsze byłam fanką Hanny Montany. Wyśledziłyśmy, że Miley jest w domu. Pomyślałyśmy - pewnie nudzi się w pokoju, może otworzy nasze prezenty! Wysłałyśmy paczkę... I wreszcie założyła nasze ciuchy. Nawet wysłała nam w nich kilka zdjęć! Do kogo jest ciężko dotrzeć, a bardzo byście chciały? Lista się skończyła! To było fajne na początku, jako coś nowego. Teraz jesteśmy nastawione na co innego.
Czyli? Macie jakąś wizję Local Heroes za 10 lat?
Chcemy dalej rozwijać firmę, żeby była większa, miała więcej pracowników. W dalszej przyszłości chciałabym zajmować się tylko kreatywną częścią, tworzyć, projektować. Pakowanie paczek, adresowanie, sprawdzanie zamówień, zwroty - to dla mnie strata czasu. Mam za to tyle pomysłów, że zanim je zrealizuję, w mojej głowie już pojawia się następny. Właśnie temu chciałabym poświęcić cały mój czas. Dążymy do tego, żeby firma mogła funkcjonować bez nas. Żebyśmy mogły wpadać do biura dwa razy w tygodniu, zamiast siedzieć tam całe dnie. Niestety potrzebna jest większa ekipa, a to kosztuje…
Na razie jesteście dwie i świetnie sobie radzicie. Jak to jest prowadzić firmę z przyjaciółką?
Zdarzają wam się „sprzeczki" w pracy? No pewnie ! Nienawidzimy się i kochamy na przemian! Kłócimy się codziennie, ale dla nas to normalne. Wiadomo, te relacje trochę się zmieniły, poszły w innym kierunku. Teraz traktuję Karolinę jak siostrę. Cokolwiek się stanie i tak zawsze będzie między nami dobrze. Wiemy, że bez Local Heroes nie dałybyśmy rady. Potrzebujemy się, bo każda odpowiedzialna jest za co innego. To ona ogarnia nasza firmę i sprowadza mnie na ziemię. Ja zajmuję się wymyślaniem nowości. Czasem przesadzam z pomysłami, ale na szczęście mam Karolinę, która wie, co warto wykorzystać, a co jest beznadziejne. Gdyby nie ona, pewnie zostałabym z moimi projektami sama, bo nikt by tego nie nosił!
A jak wygląda wasza relacja poza pracą?
Musiałyśmy znaleźć sobie tez innych znajomych - poza firmą. Ile można siedzieć wiecznie w dwójkę? Teraz jesteśmy głównie przyjaciółkami z pracy, ale to już i tak ogromna część naszego życia! W wolnym czasie potrzebujemy czasem kontaktu z innymi. Nie dajmy się zwariować.
Wasza strona jest prowadzona po angielsku. Macie więcej klientów zagranicznych czy z Polski?
Nie chcemy nastawiać się jedynie na polskiego klienta, działamy zarówno u nas, jak i za granicą. Z tego powodu te liczby są bardzo porównywalne. Wszystko zależy od zamówień w danym czasie. Dajmy na to, jak Urban Outfitters zrobi duże zamówienie, to automatycznie mamy więcej zagranicznych klientów. Później to się wyrównuje.
Mogę Cię zapytać o pieniądze?
Jasne!
Ile trzeba wydać na początek, żeby wystartować z takim biznesem?
W naszym przypadku to było 500 zł! Na tyle mogłyśmy sobie wtedy pozwolić. Tylko, że my nie traktowałyśmy Local Heroes jako biznes. To miała być zabawa. Stworzyłyśmy kilka koszulek z bardzo organicznych materiałów, (żeby produkcja była jak najtańsza). Wtedy nawet nie marzyłyśmy o tym, że LH tak bardzo się rozwinie. To był jedynie luźny pomysł i nie chciałyśmy wkładać dużo pieniędzy na początek.
A ile można na takim biznesie zarobić - np. miesięcznie?
Wbrew pozorom, nie zarabiam kokosów! Mamy dużo zamówień, ale teraz gdy sporo wydajemy na rozwój marki mało zostaje w naszych rękach. Wprowadzamy lepsze materiały, technikę szycia, printy, patterny. W tym miesiącu nasze ciuchy pojawiły się w TFH Koncept w Warszawie. To też sporo nas kosztowało. Wydatkom nie ma końca.
Gdybyś miała dać jedną radę początkującemu założycielowi własnej marki odzieżowej - jak by ona brzmiała?
Nie kopiujcie! Na świecie są ludzie którzy tworzą ciekawe pomysły, a druga cześć niestety je kopiuje. To bezsensowne! Tu nie chodzi tylko o „robienie ciuchów”. Trzeba mieć na to pomysł, nieść jakiś przekaz. Nie każdy może się za to zabrać. Niestety niektórzy zakładają marki na siłę. Nie mają żadnej konkretnej idei więc... powtarzają coś, co ktoś już stworzył. Dlatego tak bardzo zależy nam na tej całej otoczce i szczegółach. To ważne jak wygląda wystrój sklepu, strona internetowa, a nawet paczka. Przy tworzeniu marki trzeba wiedzieć kto ma nosić te rzeczy i po co! Wszystko powinno być przemyślane i czymś się wyróżniać.
Jakie są wasze plany na najbliższą przyszłość? Macie w tej chwili jakieś konkretne cele do zrealizowania?
Sklep w Warszawie i jego rozwój. Chcemy, żeby wszystko było dopracowane. Oprócz tego szykujemy kilka ciekawych kolaboracji, ale nie zdradzę szczegółów! Mogę tylko powiedzieć, że będzie to między innymi marka obuwnicza i technologiczna. Zależy nam, żeby wprowadzić Local Heroes na inny rynek, nie tylko odzieżowy.
>>> ZOBACZCIE LOCAL HEROES NA INSTAGARMIE
ZOBACZ TEŻ: Lookbook Local Heroes wiosna-lato 2015
ZOBACZ TEŻ: Znasz kogoś, kto często przeklina? Te prezenty są dla niego
Komentarze