Już od jakiegoś czasu spotykamy się redakcyjnie na wspólne śniadania lub kolacje, żeby smakować dania, które ostatnio odkryliśmy. Przekrój kuchni jest tak szeroki, jak stąd, przez Ocean Atlantycki, aż po Meksyk. Każdy z nas lubi inną kuchnię, co czyni te poranki i wieczory jeszcze bardziej atrakcyjnymi. Czasem przynosimy już przygotowane wcześniej potrawy (w końcu nikt nie będzie czekać 24 godzin, aż namoczy się fasola), a innym razem jedynie składniki i wspólnie przygotowujemy posiłek. Kończy się zawsze tak samo – panel dyskusyjny o tym, jak bardzo nam smakuje, a wcześniej oczywiście sesja zdjęciowa każdego talerza. Bo nie ukrywajmy – tak smacznym i pięknym obrazkiem trzeba się podzielić.

Nie będę też mydlić Wam oczu, że podczas gotowania korzystam z książek kucharskich. Owszem, niejedną książkę w domu mam, jednak zazwyczaj kończy się to zrobieniem zdjęcia wybranego przepisu lub po prostu skorzystaniem z największej książki kucharskiej jaką znam, czyli… internetu. Kiedy krzątam się przy palniku i blacie, krojąc, mieszając, blendując czy ucierając, nie mam już miejsca na pilnowanie książki, która nie dość, że zajmuje zazwyczaj sporo miejsca to jeszcze może się ubrudzić lub sama z siebie zamknąć. Zdecydowanie wolę mieć przed nosem niewielki ekran, który z powodzeniem mogę oprzeć o ścianę, nie przejmując miejscem, które zajmie. Szczęśliwie się złożyło, że w ostatnim czasie miałam przyjemność testować nowy smartfon Samsung Galaxy A53, który nie dość, że jest odporny na krótkotrwały kontakt z wodą (co jest niezwykle ważne, bo z pewnością każdemu z nas zdarzyło się coś wylać podczas gotowania) to jeszcze ma bardzo trwałą baterię. Dzięki temu nie musiałam myśleć o wygospodarowaniu kolejnego miejsca na ładowarkę, kiedy do wszystkich kontaktów podłączone były potrzebne mi sprzęty.

Mało tego – czy tylko ja przygotowując w samotności jedzenie oglądam seriale lub słucham podcastów? Jeśli przepis znam na pamięć to gotowanie z serialem w tle jest dla mnie pewną formą medytacji, która pozwala mi się wewnętrznie wyciszyć. W tym momencie ważny jest dla mnie dźwięk – głośny i wyraźny, tak, żeby przebił się przez wszelkie odgłosy bulgotania i smażenia. I w tym przypadku Galaxy A53, dzięki technologii Dolby Atmos, sprawdził się świetnie i nie ominęłam żadnego dialogu z mojego ukochanego serialu.

Wróćmy jednak do zdjęć, bo umówmy się – bez dobrego zdjęcia tego śniadania czy kolacji po prostu nie było. To dzięki reklamom i fotografii smartfonowej pojęcie „food porn” zostało spopularyzowane i na Instagramie pod tym hashtagiem znajdziemy tysiące fantastycznych inspiracji. Bez wstydu przyznaję, że w każdej restauracji przed posiłkiem robię zdjęcie, żeby zatrzymać te smaczne chwile na dłużej, a najnowszy Samsung Galaxy A53 zdjęcia robi tak wyraźne, że przeglądając je chwile po zakończeniu posiłku, znowu robię się głodna. Doskonale widoczne detale i dobrze podkreślone kolory niemal wychodzą z ekranu.

Zobacz także:

Jeśli nadal zastanawiacie się co wspólnego ma smartfon z jedzeniem to przypomnijcie sobie kiedy ostatnio zrobiliście listę zakupów na kartce i czy w ciągu ostatniego roku skorzystaliście z książki kucharskiej więcej niż raz. I sprawdźcie oczywiście album na smartfonie – założę się, że w ciągu ostatniego miesiąca zrobiliście przynajmniej trzy zdjęcia jedzenia. Zgadza się? No właśnie. A najnowszy Samsung to urządzenie doskonałe dla każdego, mniejszego lub większego, fana gotowania.