Jedzenie a emocje, czyli dlaczego jemy choć nie jesteśmy głodni

W dzisiejszych czasach nasze relacje z jedzeniem w większości przypadków mają status: to skomplikowane. Zbyt często po spałaszowaniu czegoś mamy wyrzuty sumienia i myślimy o sobie jak najgorzej. Zaglądamy do lodówki, kiedy nie jesteśmy głodni, po obiedzie nadal mamy ochotę „dojeść” coś pysznego itd. Jedzenie przestało pełnić swoją podstawową funkcję (kalorie niezbędne do przeżycia), a my skupiliśmy się na innych potrzebach, które nam ono zaspokaja. Przyjemności, akceptacji. Czekolada nie pyta, nie kłóci się, nie osądza. Jest!

Dwa głody. Który mój? Jak rozpoznać, że naprawdę jesteśmy głodni?

I nie chodzi o mały i duży jak z reklamy. Raczej o to, że straciliśmy umiejętność rozróżniania głodu fizycznego (tego, który jest biologiczną podstawą przetrwania) od emocjonalnego. W przypadku tego drugiego powodów, aby sięgnąć po jedzenie, są dziesiątki, wszystkie związane z uczuciami, samopoczuciem, wspomnieniami, traumą, trudnościami. Wtedy wyciągamy rękę po przekąski pod wpływem pragnień (są bardziej neurotyczne i nieprzewidywalne niż zwyczajny apetyt). Głód emocjonalny ma karmić tę część naszego ciała, która spragniona jest akceptacji i zainteresowania. Ale też odsunąć od nas rzeczy nieprzyjemne, czyli w większości przypadków negatywne uczucia. Elżbieta Lange, psychodietetyczka, w książce „Emocje na talerzu” pokazuje, jak działa ten mechanizm, który prowadzi do nadwagi na życzenie, i jak go rozbroić. Na początek proponuje minieksperyment: zanim sięgniesz po coś do zjedzenia, powiedz na głos: „Nie jestem głodna, ale i tak to zjem”. Czasami to wystarczy, aby się powstrzymać. 

Błędne sygnały i zemsta mózgu

Ewolucja kazała nam sięgać po składniki bardziej kaloryczne, bo dawały nam one większą gwarancję, że przetrwamy (widzisz figi? Zjedz wszystkie, zanim się zepsują). Ale nie przewidziała jednego – obecnego postępu w dziedzinie przemysłu spożywczego. Z protein, białek i cukru możemy zmajstrować dowolny produkt do jedzenia i nadać mu wybrany smak. I tu tkwi problem. Układ trawienny atawistycznie „nastawia się” na konkretną korzyść z jedzenia. Czyli – kiedy sięgasz po coś słodkiego, organizm wie, że będzie energia (w przeciwieństwie np. do mięsa). Jeśli więc jesz oszukany deser (smak słodki!), mózg informuje ciało, że zaraz będzie dostawa glukozy, a tymczasem ona się nie pojawia. I co? I źle. Błędne sygnały odżywiania przeprogramowują metabolizm bez naszej świadomości. Po kolejnej takiej zmyłce mózg ogłasza stan awaryjny. Polecenie brzmi: „Robimy zapasy”. No i bieda.

Odszyfruj swoje pragnienia, czyli dlaczego mamy ochotę na konkretne smaki

Często chęć na coś konkretnego ma  swoje drugie dno albo emocjonalny odpowiednik. Jaki?

  • Słodki. Zapotrzebowanie na ten smak może oznaczać, że jesz za dużo mięsa, potrzebujesz odpoczynku, mniej stresu, za to więcej przyjemnych momentów w życiu.
  • Słony. Może oznaczać, że organizm domaga się naturalnych składników mineralnych (wapń, sód) i więcej wody.
  • Czekolada to sygnał, że organizm chce magnezu i aktywności, które zmniejszają stres. A także regularnego jedzenia, które zapewni stabilny poziom cukru we krwi.  
  • Dania mączne. Chęć na nie wiąże się często z niedoborem witamin z grupy B i pełnego ziarna w diecie, ale też mówi o potrzebie przyjemności innej niż jedzenie – równowadze, relaksie.  
  • Ostre to pragnienie przyjemności. „Wewnętrzne poparzenie” daje sygnał do produkcji endorfin.  
  • Kofeina zastępuje potrzebę energii, wypoczynku, aktywności, relaksu.

Głód fizyczny a emocjonalny

Głód fizyczny to „prośba” organizmu o uzupełnienie kalorii i składników odżywczych. Narasta stopniowo i odczuwasz go „poniżej mostka” (ssanie lub burczenie w brzuchu). Ustępuje po najedzeniu się. Jest otwarty na różne grupy produktów (smaki) i daje możliwość odroczenia w czasie. Zostaje zaspokojony ok. 20 minut po posiłku, a jedzeniu towarzyszy uczucie zadowolenia, sytości, błogości.  Głód emocjonalny (fałszywy) to potrzeba „rozmasowania” swojego dyskomfortu. Pojawia się nagle i odczuwamy go w ustach jako nieodpartą chęć na coś konkretnego (np. wafelki). Nie jest związany z posiłkami i nie ustępuje mimo sytości. Wiąże się z konkretnymi smakami (tłuste, słone, słodkie), a jedzenie – z poczuciem wstydu, krzywdy lub złości na siebie.