O tym, że milenialsom nie wychodzą związki, powstają reality show. W „Love Is Blind” uczestnicy najpierw chodzili na randki w ciemno. Mogli rozmawiać, nie widząc się, żeby w wyborze potencjalnego partnera kierować się zgodnością charakterów, a nie jego fizyczną atrakcyjnością. W „Too Hot To Handle” bezwstydnie pięknych, uzależnionych od Tindera uczestników wysłano na egzotyczną wyspę, gdzie zabroniono im całowania, seksu, a nawet masturbacji. Pomijając jakość obu produkcji (sorry, są durne, ale i wstydliwie wciągające), zarówno w „Love Is Blind”, jak i w „Too Hot To Handle” próbowano przekonać uczestników do nawiązywania jakościowych relacji. OK, w kompletnie niecodziennych warunkach, wręcz ekstremalnych, jeśli wziąć pod uwagę narzucone ograniczenia. Intencje twórców wydawały się jednak szlachetne: ktoś tu wymyślił, że relacja zyskuje, gdy wyłączyć z niej, przynajmniej na początku, fizyczność. Efekty? Różne. Paru wyjątkom faktycznie się udało, większość kompletnie poległa. Czy podobnie szlachetne intencje można mieć, korzystając z aplikacji i portali randkowych? A może internet już się całkowicie zdegenerował?

Mniej rozwodów z internetu

Autorki książki „Miłość na celowniku”, terapeutka Joanna Godecka i redaktorka serwisu randkowego Sympatia.pl Sylwia Stodulska-Jurczyk, przekonują, że wręcz przeciwnie. Ich książka to zestaw porad, jak szukać, żeby znaleźć, ale też kompendium wiedzy o tym, co nas blokuje i jak wyjść ze schematów, które utrudniają budowanie relacji. A tych w internecie szuka miesięcznie 6 mln Polaków. Choć pewnie drugie tyle ma też wątpliwości, że to właściwe miejsce. „To mit, że w internecie szukają ci, którym się nie udało, że to desperacja, że osoba, która pokazuje się w takim portalu, równie dobrze mogłaby założyć sobie sandwich board z napisem «szukam faceta» lub «szukam kobiety» – mówi Joanna Godecka. – W obecnych czasach internet jest po prostu przydatnym narzędziem, a ci, którzy z niego korzystają, by znaleźć miłość, stanowią pełen przekrój naszego społeczeństwa, czyli odbicie tego, co możemy spotkać w realnym życiu. Są i wspaniali ludzie, są i tacy, z którymi nam nie po drodze. Trzeba nauczyć się wybierać”. Warto, bo? „Internet to tak samo dobre miejsce, by znaleźć partnera, jak klub, uczelnia czy impreza u znajomych – mówi Sylwia Stodulska-Jurczyk. – Co więcej, amerykańscy psychologowie twierdzą, że receptą na szczęśliwy związek jest właśnie poznanie się w sieci. Według nich takie małżeństwa rzadziej się kłócą i rozpadają. Ma to związek z większą determinacją poszukujących osób. Dla porównania: wskaźnik rozwodów wśród małżeństw poznanych w sieci wynosi tam 5,9 proc., a wśród poznanych w realu – 7,6 proc. To oczywiste jest, że nie każda zawarta w sieci znajomość zakończy się związkiem na całe życie, ale tak samo jest przecież ze związkami rozpoczętymi poza internetem. Poza tym nie chodzi przecież o to, żeby za wszelką cenę budować relację z pierwszą lepszą osobą, która zdecydowała się z nami spotkać, lecz o relację, która daje nam satysfakcję”.

Najgorsze typy mężczyzn, z którymi nie warto się umawiać >>>

Kto szuka, też błądzi

Internet może być świetnym miejscem dla tych, którzy nie mają zbyt wielu możliwości w realu – obracają się całym czas w tym samym hermetycznym towarzystwie, nie są mistrzami w poznawaniu nowych osób na imprezach, koncertach czy siłowni. Niezależnie jednak od tego, gdzie szukasz, możesz to robić nieskutecznie. „Niektóre przyczyny mają związek z naszymi wewnętrznymi blokadami. Jest nią na przykład obawa przed bliskością – wyjaśnia Joanna Godecka. – Wydaje się nam, że szukamy trwałego związku, a znajdujemy przelotne miłostki lub krótkotrwałe namiętne relacje, które w dodatku łamią nam serce. To nie jest przypadek, tylko rezultat sygnałów, które wysyłamy. Innym powodem jest nieśmiałość, związana z niską samooceną. Obniżone poczucie własnej wartości to bardzo silny hamulec w poszukiwaniu szczęścia. Możemy mieć także trudności z «czytaniem» ludzi, odbieraniem ich intencji. To jest zwykle skutkiem trudności w kontakcie z własnymi emocjami, z prawidłowym ich rozumieniem. Czasem powodem, takim związanym z szukaniem on-line, jest brak umiejętności stworzenia właściwego profilu. Przedstawiamy się na nim w nieadekwatny sposób, aby kogoś zainteresować, a potem okazuje się, że ten obraz wcale nie pokazuje tego, jacy jesteśmy, i już na początku dochodzi do zamieszania”. W trakcie pandemii internet wydaje się zresztą jedynym bezpiecznym miejscem do nawiązywania nowych znajomości. Do tego pandemia, jeśli ostrożnie podchodzimy do spotkań w realu z innymi ludźmi, wymusza przedłużenie okresu poznawania się bez fizycznego kontaktu. Tylko czy użytkownicy portali randkowych potrafią flirtować? „Znam mnóstwo par, które przed spotkaniem spędziły długie tygodnie na rozmowach online i dziś wspominają ten okres z wielkim sentymentem” – przekonuje Sylwia Stodulska-Jurczyk. Czy da się znaleźć trwałą, głęboką relację w internecie? Są tacy, którym się udało. Jak szukać? Jak zawsze w życiu – z głową.

„Sorry, zostawiłem portfel w domu, „do ciebie czy do mnie”, czyli historie najbardziej nieudanych randek >>>