Wielu mężczyzn myśli, że jeśli tylko podotykają łechtaczkę, to każda kobieta od razu odleci w kosmos – szydzi Emma Thompson.

Jest wcześnie rano, ale czy jest to zły moment, by porozmawiać z Emmą Thompson o łechtaczce właśnie? Tym bardziej, że aktorka zagrała ostatnio w filmie „Powodzenia, Leo Grande” (w Polsce produkcja w kinach od 15 lipca), którego fabuła wydaje się dość prosta: 60-letnia owdowiała matka dwójki dzieci próbuje przeżyć swój pierwszy orgazm z fachową pomocą pracownika seksualnego. Podczas serii spotkań w pokojach hotelowych Nancy i Leo wyruszają na poszukiwanie jej seksualnej satysfakcji. A także zadowolenia z ciała i życia.

Jako Leo, Daryl McCormack, wypada wspaniale – jest czarujący, empatyczny. A Thompson, cóż, jest typem aktorki, która nauczyła przez lata publiczność, by za każdym razem oczekiwała od niej czegoś wyjątkowego i nowego. Tak jest i tym razem. Film, napisany przez Katy Brand z myślą o Thompson, jest ważny ze względu na jego uczciwy, bliski życiu stosunek do kobiecej seksualności i pracy seksualnej. A ostatnie ujęcie Thompson, przyglądającego się swojemu nagiemu ciału w lustrze, jeszcze bardziej zbliża nas wszystkie do niej. Ten moment wydaje się być dziełem sztuki współczesnej, które należy zobaczyć, studiować, podziwiać. I trzeba o tym dyskutować! By zmienić narrację o cielesności, seksualności, wieku...

Emma Thompson umówiła się z dziennikarką GLAMOUR na niezwykle szczerą rozmowę na temat przyjemności, patriarchatu, wstrętu do samej siebie i pracy seksualnej. 

Glamour: Niektórzy ludzie po obejrzeniu tego film mogą mówić, że normalizuje on pracę seksualną. Co byś na to powiedziała?

Emma Thompson: Dużo zajmowałam się tematem handlu seksualnego. A jedną z rzeczy, które bardzo się mieszają, jest to, że handel ludźmi jest w pewnym sensie pracą seksualną. Handel ludźmi to niewolnictwo. I kropka. Może to być i bardzo często jest niewolnictwo seksualne, ale nie ma to absolutnie nic wspólnego z pracą seksualną, a dokonywanie tych rozróżnień jest ogromnie ważne. 

Praca seksualna może być niezwykle przydatna. Daryl powiedział, że wszystkie osoby pracujące seksualnie, z którymi rozmawiał, przygotowując się do roli, miały różne motywy do podjęcia takiej pracy, były odmiennymi osobami. Dla niektórych było to dość nudne zajęcie, ale uważały, że w końcu to tylko praca. Niektóre z nich czuły z kolei, że to rodzaj powołania. Sam filmowy Leo jest przykładem kogoś, kto czerpie wielką satysfakcję z tego, że pomaga ludziom, którzy nie mają dostępu do przyjemności seksualnej, na spełnienie.

Zobacz także:

Oczywiście jest wiele badań na ten temat, ale jeśli miałbyś to zdiagnozować: dlaczego według ciebie tak wiele kobiet nie przeżywa orgazmu czy też doświadczają go znacznie rzadziej niż ich partnerzy?

Cóż, uważam, że wcale nie ma zbyt wielu badań naukowych. Według mnie zdecydowanie jest ich za mało. Nikt nie mówi o przyjemności seksualnej kobiet, ponieważ wciąż nie budzi ona należytego zainteresowania w społeczeństwie. Gdy tylko zaczęto mówić o zaburzeniach erekcji, natychmiast wynaleziono odpowiedni lek. Oczywiście! Kobiety i ich ciała – okresy, menopauza – nie są tematem. To wręcz zakazane rewiry, tabu. Nic zatem dziwnego, że jeśli czujesz się nieswojo w swoim ciele i nie lubisz swojego ciała, to tym bardziej trudno jest wtedy powiedzieć: „Och, powinnam doświadczać większej przyjemności seksualnej. Co z tym zrobić?”. Komu mamy to powiedzieć? Kto zechce tego wysłuchać i pomóc nam coś z tym zrobić? 

Wróćmy do orgasm gap. Dlaczego według ciebie mamy z tym zjawiskiem, z tą nierównością wciąż do czynienia?

Luka w liczbie orgazmów przeżywanych przez kobiety jest z jednej strony pewną fizjologiczną kwestią związaną z nieco bardziej nieuchwytnym elementem kobiecego orgazmu, kobiecej fizjologii, ale nie tylko.

Przede wszystkim mamy do czynienia z orgasm gap dlatego, że nikt nie dba o kobiecą przyjemność. Przyjemność mężczyzn zawsze była ważniejsza – zawsze była w pewnym sensie celem kobiet. Więc kobiety są w łóżku dla męskiej przyjemności. Nie są tam dla własnej rozkoszy. 

Przy okazji powstawania filmu rozmawiałam z osobami z młodszego pokolenia i one są na szczęście bardziej świadome tej sytuacji. Nawet określenie wydarzeń z lat 60. jako rewolucja seksualna to myląca nazwa. Myślę, że wiele feministek w moim wieku patrzy teraz wstecz i pyta: „Hej, wait a minute – czy to, co się wtedy działo, było naprawdę dla nas, o nas, o naszej przyjemności?”. Część z tego była dla nas. Wspaniale jest nie zajść w ciążę za każdym razem, gdy z kimś uprawiasz seks, nie martwić się tym. Ale czy naprawdę chodziło o przyjemność? Naszą przyjemność? Myślę, że wszystkie te pytania są kluczowe, otwierają nas na myślenie o sobie, o naszej przyjemności. Pozwalają zrozumieć, że pora zmienić narrację, zawalczyć o siebie. Że seksualna rewolucja jest conajmniej niedokończona. 

Co byś zmieniła w sposobie, w jaki nasza kultura traktuje seks?

Myślę, że edukowanie powinno mieć związek z rozmową i komunikacją, zwłaszcza z młodzieżą. Ponieważ małe dzieci zaczynają odczuwać uczucia seksualne od samego początku i często natychmiastową reakcją na to jest wstyd. Wpaja nam się go od małego. Nie daje szans na zrozumienie tego, co się z nami dzieje i dlaczego. Demonizuje seksualność. A obecna edukacja seksualna to w zasadzie zakazy, przestrogi; to nie jest edukacja o emocjach, o przyjemności, komunikacji. Dlatego ja stawiałabym na edukację seksualno-emocjonalną. Pokazywała to w szerszym kontekście.

Nie wiedzieć dlaczego sprowadziliśmy seks tylko i wyłącznie do genitaliów, co jest ogromnym i szkodliwym uproszeniem naszej cudownie złożonej i fascynującej seksualności. Ludzie odczuwają pożądanie, przyjemność w różnych częściach ciała. Kiedy moja córka miała osiem lat i zapytała mnie o seks, zrobiłam jej małą książeczkę z małymi piernikowymi ludźmi, gdzie starałam się zobrazować, że tak, jak czujesz rzeczy w pachwinie, a także czujesz rzeczy w żołądku, czujesz rzeczy w okolicy serca, to czujesz je również w głowie – co może być dziwne, ale dokładnie stąd to wszystko się bierze, tu się zaczyna. Czyli da się wytłumaczyć. Ale my nie włączamy dyskusji o seksie do naszego codziennego życia, milczymy na ten temat, a koszt tego jest bardzo, bardzo wysoki.

Powiedziałaś, że kręcenie ostatniej sceny „Powodzenia, Leo Grande!” – w której jesteś zupełnie naga i patrzysz w lustro – było dla ciebie trudne. Może to naiwne, ale pomyślałabym, że jako aktorka, która jest znana i ceniona za swój wygląd, nie poczujesz się w ten sposób.

Nie jestem sławna i ceniona za mój wygląd. Jestem sławna i ceniona za moje występy przed kamerą. Myślę, że udało mi się załapać do filmowego świata tylko dlatego, że… nie wiem dlaczego – po prostu coś zadziałało. Właściwie moja twarz nie jest zbyt symetryczna. Ale jeśli myślisz, że jakakolwiek sława uwalnia cię z kajdan nienawiści do siebie w odniesieniu do ciała, to tak, to jest naiwne. To się po prostu nie dzieje. Wszystkie i wszyscy w tym siedzimy po uszy.

Myślę, że jedną z największych tragedii w naszym życiu – w życiu kobiet – są czas, wysiłek, energia, które marnujemy, nie mogąc zaakceptować własnego ciała, wyglądu. I myślę, że bardzo, bardzo trudno to cofnąć, ale jakoś musimy spróbować. To mój wkład – to mały wkład, ale to wszystko, co mogę zrobić, a ludzie pójdą dalej, abyśmy normalizowali ciała, nie traktowały i traktowali ich jako produktu, przedmiotu. Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do porównywania się do ciał, które, ogólnie rzecz biorąc, nie są tymi, które tak naprawdę mają ludzie. Patrzymy na ulepszone zdjęcia, na ciała, które są upiększone makijażem, sformatowane godzinami ćwiczeń na siłowni... Trudno do tego dorównać.

Co młoda Emma pomyślałaby o tym, że robisz ten film?

Mam nadzieję, że byłaby bardzo podekscytowana! Tak samo podekscytowany jak starsza ja. Nie sądzę, żebym mogła w nim zagrać wcześniej. Z filmami tak właśnie jest – pojawiają się we właściwym czasie w taki sam sposób, w jaki książki pojawiają się we właściwym czasie, a ludzie, których musisz poznać, zjawiają się w odpowiednim momencie twojego życia. Myślę, że jako młoda kobieta, młoda feministka, byłabym bardzo wdzięczna za tę rolę, za taki film.

„Powodzenia, Leo Grande!” – zwiastun

„Powodzenia, Leo Grande!” – data premiery

W polskich kinach film „Powodzenia, Leo Grande!” z Emmą Thompson pojawił się 15 lipca 2022 roku.

materiały prasowe

Jenny Singer jest autorką tekstów dla amerykańskiej edycji Glamour. Możesz śledzić ją na Twitterze.

Ten artykuł został pierwotnie opublikowany na GLAMOUR US