Od dawna żaden uczestnik „Top Model” nie wywołał tylu kontrowersji. Internauci podzielili się na dwa obozy. Jedni uważali, że nie zasłużyła, by być w trójce najlepszych. Inni, że wręcz przeciwnie. Jurorzy też nigdy nie byli w stosunku do niej jednogłośni. Kasia Sokołowska widziała w niej potencjalną modelkę. Marcin Tyszka nie raz w dosadny sposób dawał do zrozumienia, że jest nią rozczarowany. „Ewa jest dla mnie wielkim zaskoczeniem tej edycji – mówi Joanna Krupa. – Nie była moją ulubienicą, ale jestem bardzo pod wrażeniem, jak działa przeznaczenie. Wiele razy chcieliśmy ją wyeliminować z programu, ale zawsze z jakiegoś powodu udawało jej się zostać, więc na pewno ktoś u góry nad nią czuwa. Czasem w życiu po prostu masz szczęście. I ona je miała.”
Szczęście na pewno dopisało jej tuż przed półfinałem. W 10. odcinku odpadła razem z Mateuszem Milem (o nim i ich medialnym związku później). Uratował ją Michał Piróg, który w całej edycji mógł przywrócić do programu jednego z uczestników. „Jak usłyszałam, że odpadam powiedziałam sobie, że nie będę płakać, bo tyle przeżyłam w tym programie, tyle się nauczyłam, że i tak jest super – wspomina ten moment Ewa. – Ale gdy Michał Piróg mnie przywrócił, łzy same mi popłynęły. Pomyślałam: „Boże, dlaczego ja? Przecież na to nie zasługuję!” Uważałam, że nie należy mi się miejsce w „Top Model”, bo w ogóle się nie starałam.”
Pytam Michała dlaczego zdecydował się dać swój głos Ewie: „Pomyślałem, że jeżeli ktoś zasługuje na drugą szansę, to właśnie ona – tłumaczy mi Michał. – Dlaczego? Bo miała momenty, kiedy była bardzo dobra i kiedy szło jej fatalnie.”
Jego zdaniem Ewa jest wypadkową dziewczyny, która ma swoje marzenia i dąży do ich realizacji i takiej, która nie do końca wierzy w siebie i ma niskie poczucie własnej wartości. Jak ktoś powie, że coś jej się nie uda, to ona traci nadzieję. Ale jak tylko dostanie sygnał, że może być dobrze, odpala jak rakieta. „Może odnieść sukces, jeśli w jej otoczeniu znajdzie się ktoś bardziej doświadczony, kto jej doda jej wiatru w żagle – twierdzi Michał Piróg. – Pytanie tylko, czy w świecie mody jest ktoś, kto będzie chciał ją prowadzić za rękę?”
Przyczajony tygrys, ukryty smok
Ewa mówi otwarcie: „Na początku nie wiedziałam na czym to wszystko polega”. To, że na sesji przy każdym ujęciu trzeba dawać z siebie wszystko. To, że nikogo nie obchodzi czy masz dobry czy zły dzień, masz być profesjonalistką i wykonywać swoją pracę najlepiej, jak potrafisz. O to, że trzeba pokonywać własne słabości, a kiedy trzeba zawalczyć o swoje. Że nie wolno się poddawać, a przede wszystkim, że trzeba wyhodować sobie grubą skórę, bo krytyka w świecie mody jest na porządku dziennym. „W pierwszych odcinkach „Top Model” zgubiło mnie nastawienie – tłumaczy mi. – Wszystko było dla mnie nowe. Trzymałam się na uboczu. Nikomu nie ufałam Wyobraź to sobie: jesteś zamknięta w domu z obcymi osobami, odcięta od świata, nie wiesz co cię czeka i do tego dochodzi stres, bo nigdy nie wiesz kiedy odpadniesz... ”.
W programie długo miała wizerunek dziewczyny, która użala się nad sobą. Ewa nie ma o to pretensji – wręcz przeciwnie. Zaskakuje mnie mówiąc, że niektóre komentarze uczestników pod jej adresem były chamskie, ale... potrzebne. „Teraz widzę, że to mnie totalnie zbudowało – stwierdza odważnie. – Krytyka była mi potrzebna. Dało mi do myślenia, że nie mogę być sierotką, tylko muszę walczyć o swoje.”
Zawalczyła skutecznie. Na przykład w Madrycie, na fashion weeku. Pierwszego dnia nie dostała ani jednej propozycji udziału w pokazie. Na drugi dzień – dostała cztery. Co się zmieniło? „Powiedziałam sobie: „Tyle ludzi chciałoby być na twoim miejscu. Jesteś tutaj, więc walczy! Zrozumiałam, że to jest moje pięć minut i muszę je wykorzystać najlepiej jak potrafię. Przecież gdyby nie „Top Model” cały czas mieszkałabym w Wągrowcu i udzielałabym korepetycji z języka niemieckiego.” – odpowiada.
Jej życie przed programem było pasmem monotonii. Ewa mówi, że każdy dzień wyglądał tak samo: szkoła-dom-korepetycje. „Chciałam coś zmienić, ale nie wiedziałam do końca co” – przyznaje. Rok temu w lokalnym konkursie zdobyła
tytuł Miss Foto. Mama zaczęła ją zachęcać, żeby wzięła udział w „Top Model”. Ale wtedy Ewa nie była jeszcze na to gotowa. „Myślałam sobie: Do „Top Model”? Przecież ja się tam nigdy nie dostanę!” – śmieje się.
Modelką próbowała zostać już cztery lata temu. Przyjechała nawet do Warszawy na spotkanie w agencji modelek. Nie zdążyła na nie dojść, bo ukradziono jej portfel ze wszystkimi pieniędzmi. Nie miała gdzie spać, ani za co wrócić do domu. Poszła do najbliższej restauracji, opowiedziała historię właścicielce i zapytała czy może pracować u niej przez dwa dni jako kelnerka, żeby zarobić na bilet do domu. Mamie o niczym nie powiedziała – nie chciała jej denerwować.
Wszystko o mojej mamie
Mama to ważna osoba w jej życiu. Ewę i dwójkę jej rodzeństwa przez kilka lat wychowała samotnie. „Nie było jej łatwo, dlatego zawsze chciałam jej ułatwiać życie, a nie utrudniać – zaczyna opowiadać Ewa. – Mama ma problemy zdrowotne, więc ja, jako najstarsza, miałam poczucie, że muszę się opiekować rodzeństwem. Dawała mi kieszonkowe, ale ja go nie chciałam. Wiedziałam, że ona potrzebuje pieniędzy bardziej niż ja. Gdy miałam 12 lat zaczęłam sprzedawać na targu bukszpan. Nigdy się tego nie wstydziłam. Cieszyłam się, że robię coś innego niż moi rówieśnicy. Byłam dumna, że umiem się targować, mam dobry kontakt z ludźmi i że potrafię zarobić pieniądze, a nie tylko wyciągać je od rodziców.”
W programie wiele razy powtarzała, że mama podcinała jej w życiu skrzydła. Zastanawiam się jak to wpłynęło na ich relację. Ewa odpowiada, że wbrew pozorom dobrze. „Mama nie miała o to pretensji, bo wiedziała, że tak było – mówi. – To, że opowiedziałam o tym w ‚„Top Model” sprawiło, że przegadałyśmy temat i naprawiłyśmy relację między nami .”
Teraz przygotowuje mamę do nowego życia. „Ona nie ma odwagi o tym ze mną rozmawiać, więc to ja zaczynam rozowy – mówi Ewa. – Nie potrafiłabym jej zostawić mówiąc: „Mamo, pa! Wyjeżdżam robić karierę!” Wiem, że Warszawa da mi więcej możliwości. Nie przeraża mnie przeprowadzka tutaj. Boję się tylko, że modeling mnie pochłonie i stracę dobry kontakt z rodzicami. Szczególnie z mamą, bo wbrew pozorom jestem z nią silnie związana. Dopiero teraz dostrzegam, że nie będzie już tak samo, dlatego obydwie musimy nauczyć się, jak sobie z tym poradzić. Najtrudniejsze są początki, a początki właśnie się zaczynają.”
Telewizyjna szkoła życia
„Ewa jest taką córeczką mamusi – ocenia surowo Dawid Woliński. – Nie jest zahartowana przez życie. Modeling nie jest jeszcze dla niej priorytetem. Ciągle wydaje jej się, że to bajka. Trzymam za nią kciuki, bo mimo wszystko to jedna z moich z ulubionych uczestniczek programu. Nie ma figury modelki, ale ma grację, świeżość, lekkość i luz, które działają na jej korzyść. Ma duży potencjał. Czekam, co się z tego rozwinie.”
Ewa doskonale wie, że „Top Model” jest trampoliną do sukcesu, ale to od niej zależy jak wysoko się odbije. Na początku chce popracować nad figurą, co wytykał jej Marcin Tyszka. „Strasznie się bałam Marcina Tyszki, bo wiedziałam, że powie mi prosto w oczy prawdę, której nie chcę usłyszeć – mówi szczerze Ewa. – Teraz cieszę się, że usłyszałam ją właśnie od niego. To nauczyło mnie radzić sobie z krytyką.”
Ale „profitów” wyniesionych z programu jest znacznie więcej. „Byłam bardzo zagubiona, nieśmiała i bardzo wrażliwa – wylicza. – Dzieki telewizji dowiedziałam się z czym sobie nie radzę. Np. po raz pierwszy zobaczyłam jak reaguję na stres. Wyciągnęłam wnioski i teraz widzę różnicę. Zyskałam pewność siebie, pokonałam nieśmiałość. Teraz jestem na takim etapie życia, że nie obchodzi mnie co o mnie myślą inni. Jedyne, co mnie obchodzi to jak być lepszą w tym, co robię.”
A co z romansem z Mateuszem Milem, któremu wszyscy kibicowali? „Mateusz jest superchłopakiem, ale różnica charakterów przeszkadzałaby nam w codziennym życiu” – ucina dyplomatycznie Ewa. Teraz, skoro uczucia odłożyła na bok zostaje jej wyścig o światowe wybiegi. „Jeśli z kimkolwiek się w tym programie ścigałam, to przede wszystkim z samą sobą” – prostuje Ewa. – Miałam wzloty i upadki. Zawsze byłam z tyłu, często się gubiłam. Ale mimo tego zaszłam dalej niż inni. I to mnie buduje.”
Autor: Alicja Szewczyk
Komentarze