Fundacja Pro-Prawo do Życia, czyli aktywistki i aktywiści antyaborcjoniści odpowiedzialni m.in. za jeżdżące po polskich miastach homofobiczne furgonetki czy plakaty z płodami, złożyła w Sejmie 22 września tego roku projekt ustawy, który przewiduje jeszcze większe zaostrzenie prawa antyaborcyjnego. Wkrótce projekt trafi pod obrady Sejmu. Tymczasem w Polsce kolejne kobiety umierają z powodu obowiązującego zakazu aborcji. Jedna z nich zmarła właśnie 22 września. Aborcja może być wkrótce karana jak zabójstwo, za przerwanie ciąży z gwałtu może grozić do 25 lat więzienia, podczas gdy gwałciciele dostają wyroki maksymalnie 12 lat pozbawienia wolności. A zazwyczaj po prostu unikają kary.

Czego chce zakazać Fundacja Pro-Prawo do Życia?

W Polsce mamy obecnie jedno z najbardziej surowych praw antyaborcyjnych w Europie, ale i na świecie. Strajk Kobiet, czyli masowe protesty w całej Polsce, które wybuchły jesienią zeszłego roku w związku ze zmianami w zapisach o możliwości przerywania ciąży, pokazały, co myślimy o odbieraniu nam wyboru co do naszej dzietności. Polki i Polacy są coraz bardziej za tym, by zliberalizować zapisy co do przerywania ciąży i pozostawić osobie w ciąży prawo do decydowania o sobie, swoim zdrowiu i życiu. A już ogromna większość była i jest za tym, by przynajmniej utrzymać obecny tzw. kompromis aborcyjny. Inna sprawa, że on w praktyce nie działa. 

Tymczasem antyaborcyjna Fundacja Pro-Prawo do Życia chciałaby w naszym kraju zgotować kobietom jeszcze większe piekło niż obecne. Przygotowany przez jej członków i członkinie projekt ustawy zawiera zapisy choćby o likwidacji prawa do przerwania ciąży pochodzącej z przestępstwa (gwałt, kazirodztwo) i karaniu za przerywanie własnej ciąży (na ten moment własną ciążę wciąż można przerwać, co ostatnio na naszych łamach wyjaśniała prawniczka Sylwia Gregorczyk-Abram). Tymczasem działaczki Aborcyjnego Dream Teamu, komentując pomysły Fundacji Pro-Prawo do Życia na swoim koncie na Facebooku, przypomniały, że karanie osób za ich własne aborcje, czyli najbardziej radykalna forma kryminalizacji aborcji, nie cieszy się poparciem społecznym. Niemal wszystkie badania pokazują, że tylko około 8% badanych uważa, że należy karać osoby przerywające własne ciąże. ADT skomentowało działania fundacji jako „perwersyjny terroryzm antyaborcyjny”.

fot. Getty Images

Przedstawicielki i przedstawiciele Fundacji Pro-Prawo do Życia uważają, że za aborcje należy karać zarówno kobiety, lekarzy, jaki i „lobby aborcyjne” i to karami co najmniej kilku lat pozbawienia wolności! Dla antyaborcjonistek i aborcjonistów przerwanie ciąży równoznaczne jest z zabójstwem. Co więcej, wśród zapisów w projekcie ustawy znalazł się taki, zgodnie z którym karane powinno być też poronienie, jeśli stwierdzi się w toku śledztwa (!), że ciężarna osoba „nie dochowała ostrożności, jakiej wymaga się od osoby w jej stanie”, choć możliwe byłoby odstąpienie od kary, jednak nie od bycia uznaną czy uznanym za przestępcę z tego powodu.

Cóż, brak tu słów. Bardzo stąd blisko do sytuacji, jak ma miejsce choćby w Salwadorze czy Nikaragui, gdzie osoby, u których wystąpi poronienie trafiają prosto ze szpitala do więzienia. Z gruntu są podejrzane, że w taki czy inny sposób przyczyniły się do przerwania swojej ciąży. Oczywiście można się też w takiej sytuacji nie zgłosić po pomoc medyczną, ale wtedy jest szansa, że się wykrwawi i straci życie, często osierocając będące już na świecie dzieci. Ale przecież fundamentaliści martwią się tylko o „dzieci nienarodzone”, czasem już nawet o te niepoczęte, ochrona i wsparcie innego życia już ich nie interesuje. Tak, zdecydowanie Polska coraz bardziej przestaje być krajem, gdzie można bez strachu zachodzić w ciążę czy w ogóle uprawiać seks. 

To jednak jeszcze nie koniec tego, co chcieliby nam zgotować ludzie z Fundacji Pro-Prawo do Życia. Projekt przygotowanej przez nich ustawy zawiera również propozycję zdefiniowania, że o dziecku mówi się od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności. Jest tam też bardzo niepokojąco brzmiący zapis o tym, że „działania lecznicze wobec matki mogą wiązać się z zagrożeniem dla życia dziecka (płodu - przyp. red.), a czasami spowodować jego śmierć. W medycynie często zdarzają się sytuacje, gdy podjęcie terapii wiąże się z ryzykiem dla zdrowia lub życia pacjenta. Jeśli działania te były podjęte zgodnie z wiedzą i sztuką lekarską, to lekarz nie ponosi odpowiedzialności za wynikłe szkody. Analogicznie, jeśli działania lekarza podjęte w celu ratowania zdrowia lub życia matki były zgodne ze sztuką lekarską, nie ponosi on odpowiedzialności za szkody, jakie poniosło poczęte dziecko” - czytamy w projekcie.

Zobacz także:

Twórcy i twórczynie projektu oceniają go bardzo optymistycznie, uważają, że nowe zapisy nie powinny wpłynąć negatywnie na stosowanie diagnostyki i terapii prenatalnej, jak i nie będą stwarzały zagrożenia dla zdrowia i życia osób w ciąży. Co więcej, przewidują, że wprowadzenie takich zapisów i większa otwartość na dzieci będzie prowadziła do ożywienia gospodarczego, a co za tym idzie do zwiększenia dobrobytu państwa oraz jego obywatelek i obywateli. Polki jednak wyraźnie mówią, że prawo antyaborcyjne sprawia, że boją się zachodzić w ciąże. Fanatycy i fanatyczki jednak wiedzą lepiej do spółki z rządzącymi być może zgotują nam wszystkim jeszcze większe piekło, choć wydawało się, że gorzej być nie może. 

fot. Getty Images