Lepszy model męskości

Kiedy ponad dwa lata temu pisałam o Harrym Stylesie do drukowanego wydania „Glamour” (artykuł z okazji premiery albumu „Fine Line”, który ukazał się zimą 2019 r.), zatytułowałam swój tekst „O takich chłopaków walczyłyśmy”. I wciąż uważam, że to wygrana walka, nawet jeśli nowy album „Harry’s House” nie cieszy tak jak poprzednie. Styles jak żaden inny muzyk tego formatu pogrywa sobie ze stereotypem męskości. Jego wrodzoną niechęć do tradycyjnego modelu samca widać nie tylko w tym, jak się nosi i że maluje paznokcie, ale też w tym, co mówi w wywiadach i jak zachowuje się na scenie. Wspiera kobiety w walce o równe prawa, stoi po stronie osób LGBT+ i innych wykluczanych, marginalizowanych grup. Zdaje sobie sprawę z własnego uprzywilejowania – podkreśla w wywiadach, że nigdy w pełni nie zrozumie, czego doświadczają ofiary homofobii czy rasizmu, bo jest białym heteroseksualnym gościem, ale przy okazji zaznacza, że na jego koncertach wszyscy są równi i mile widziani, a nad sceną często wisi tęczowa flaga. Tak, Harry Styles jest zdecydowanie jedną z największych zdobyczy czwartej fali feminizmu. Dowodzi tego również piosenka „Boyfriends” z najnowszej płyty muzyka. Lekki numer z fajnie wmontowaną gitarą akustyczną, w którym Styles idzie na czołówkę z zastępami złych chłopaków, którzy pogrywają z cudzymi emocjami głównie dlatego, że nie potrafią mówić o własnych.

Styles jak żaden inny muzyk tego formatu pogrywa sobie ze stereotypem męskości. Jego wrodzoną niechęć do tradycyjnego modelu samca widać nie tylko w tym, jak się nosi i że maluje paznokcie, ale też w tym, co mówi w wywiadach i jak zachowuje się na scenie.

Gdzie się podziały tamte piosenki?

Pisząc te 2,5 roku temu o Stylesie, zachwycałam się nie tylko jego poglądami i progresywną manifestacją męskości, ale również piosenkami. Czy Harry Styles wciąż jest świetny w refreny? Pomidor. „Harry’s House” to na pewno najsłabsza z jego solowych płyt, choć wciąż niepozbawiona wdzięku. Brakuje mi konkretu. Nie ma tu jednoznacznych hitów jak chociażby „Watermelon Sugar” z poprzedniego albumu – takich mocnych, bezczelnych w swojej przebojowości piosenek, które porywają od razu. Choć taneczne „Keep Driving” czy „Satellite”, rozkręcające się do głośnego finału, próbują dorównać największym przebojom muzyka. Brakuje mi tu też po mistrzowsku zaaranżowanej ballady, która wzrusza całe stadiony – takiej na miarę „Falling” z płyty „Fine Line” czy „From The Dining Table”, kameralnego cudeńka z solowego debiutu Stylesa. Choć słychać próby powtórzenia fenomenu tamtych utworów w piosenkach „Little Freak” i „Matilda” (ta druga lepsza) z nowej płyty.

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej?

Mam wrażenie, że Harry Styles z premedytacją nagrał płytę, która nie chwyta w sposób tak oczywisty jak jego poprzednie albumy. Że na „Harry’s House” – paradoksalnie i wbrew tytułowi – dopiero szuka swojego miejsca. Już dowiódł, że ma talent, charyzmę, potrafi pisać wartościowe piosenki i nie musi odcinać kuponów od kariery w młodzieżowym boysbandzie. Mimo że jego pierwsza płyta nagrana w pojedynkę kłaniała się raczej gitarowej alternatywie (Beck, Arctic Monkeys), odniósł gigantyczny komercyjny sukces.

Świat kocha Harry’ego Stylesa solo i z tej pozycji Styles może wszystko, nawet nagrać płytę bez hitów, a do tego wręcz niepoprawnie eklektyczną, bo jest tu absolutnie wszystko, od disco do dream popu. Styles bawi się formą i treścią.

Tekst do otwierającego płytę „Music For A Sushi Restaurant” to prawdopodobnie najbardziej nonsensowne – ale za to jakie urocze! – wyznanie miłości, jakie usłyszycie w tym roku. W „Cinema” śpiewa o fuzji kina i muzyki pop, a więc o swoim związku z aktorką Olivią Wilde (nie jest za dobry w metafory, zresztą chyba nawet nie próbuje być). Dla mnie szczególnie wyróżniają się dwa numery. „Grapejuice” z ozdobnymi psychodelicznymi detalami jest zdecydowanie najbardziej wyrazistym numerem na całym albumie. I jeszcze „Daydreaming” z tym swoim frywolnym refrenem, do tańczenia w piórach i brokacie. Te są przynajmniej jakieś, bo reszta niestety byle jaka. I choć bywa miło w „Harry’s House”, nie będę tu regularnie wpadać.

--
W Glamour.pl na co dzień informujemy was o trendach, stylu życia, rozrywce. Jednak w tym trudnym czasie część redakcji pracuje nad treściami skupionymi wokół sytuacji w Ukrainie. TUTAJ dowiecie się, jak pomagać, sprawdzicie, gdzie trwają zbiórki i przeczytacie, co zrobić, żeby zachować równowagę psychiczną w tych trudnych okolicznościach.