Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem. A już na pewno nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko, ale... to były czasy! Słuchałam The Kooks, Arctic Monkeys, The Lumineers, a potem jeszcze moich ukochanych Mumfordów (Mumford & Sons), dla których specjalnie przyjechałam na jednego z Openerów.  Regularnie bywałam zresztą wtedy na letnich muzycznych festiwalach. Oczywiście odpowiednio ubrana, tym bardziej, że moda festiwalowa płynnie przenikała wówczas także do codziennej miejskiej garderoby. Była druga połowa lat 2000., a welurowe dresy, spodnie biodrówki i etui na smartfony zdobione kryształkami Swarovskiego przebił styl indie. Nonszalancki, rock'n'rollowy, seksowny. Nic dziwnego, że wszyscy stracili dla niego głowę. A przynajmniej wszyscy hipsterzy, ale to właśnie oni wyznaczali wówczas, co jest „in”, a co już nie. 

Teraz znów możemy brać z nich przykład, bo indie sleaze właśnie powraca! Wystarczy zobaczyć, co już dzieje się na Instagramie. Czym dokładne jest indie sleaze i jak ubrać się w tym stylu? Zapraszamy na podróż sentymentalną. 

Indie sleaze – styl z lat 2000. powraca! To silny trend na lato 2022

O indie sleaze przypomnieliśmy sobie pod koniec ubiegłego roku za sprawą TikTokerki Mandy Lee (@OldLooserOfBrooklyn). To właśnie ona użyła po raz pierwszy tego terminu (wcześniej mówiło się raczej – „hipsterski styl”) i przewidziała jego wielki powrót, który nastąpić miał między innymi za sprawą... pandemii. A właściwie tego wszystkiego, za czym w czasie izolacji tęskniliśmy. „Ludzie są spragnieni kontaktów społecznych i przejawów kreatywności” – zauważyła TikTokerka, podkreślając, że obowiązujący 15 lat temu nurt indie sleaze idealnie wyrażał to, czego teraz tak bardzo nam brakuje. Świat kręcił się bowiem wówczas wokół ludzi, sztuki i muzyki – to nas wszystkich łączyło i napędzało. Charakterystyczny styl był temu podporządkowany. Narzucili go zresztą początkowo sami muzycy, którzy – pomimo młodego wieku nie stronili od ubrań i dodatków znalezionych w szafach swoich dziadków. Ale stylizowali je po swojemu, zestawiając je z rzeczami typowo imprezowymi albo fasonami podkreślającymi sylwetkę. Jakimi? Już wyjaśniamy. 

fot. Getty Images

Ubrania w stylu indie sleaze

Do charakterystycznych elementów stylu indie sleaze zaliczyć można: obszerne koszulki z zespołami (w których lubowali się chłopcy z lekko przetłuszczonymi, półdługimi włosami, którzy byli wówczas uznawani za najbardziej hot, by następnie skrócić włosy i zapuścić brody i stać się jeszcze bardziej pożądani), rozciągnięte swetry z dziurami, jakich nie powstydziłby się Kurt Cobain, luźne koszule w kratę zestawiane z dopasowanymi rurkami (albo noszone jako sukienka), garniturowe kamizelki, marynarki podkreślające sylwetkę (nierzadko obszyte cekinami) i cieniutkie długie szaliczki, które dodawały całości elegancji i ducha lat 70. Tworząc zgraną parę z klasycznymi ramoneskami. Wśród dodatków hitem były (i znów są) także koronkowe podkolanówki lub białe babcine skarpety, czarne legginsy, loafersy (obowiązkowo na solidnej podeszwie), perły, naszyjniki z motywem krzyża i opaski na głowę z kokardą. No cóż, powinniśmy ostrzec, że będzie trochę kiczowato. Styl indie sleaze z założenia ma być bowiem mocno eklektyczny, balansując na granicy spektakularnych imprezowych looków i „domowego rozmemłania”. Budząc niejednoznaczne, ale zawsze silne emocje. 

Ikony stylu indie sleaze

Do ikon indie sleaze obok wspomnianej już Kate Moss i jej ówczesnego chłopaka Pete Doherty'ego, którzy tak ubrani w tym stylu regularnie pokazywali się na Festiwalu Glastonbury, zaliczyć można także Siennę Miller czy Alexę Chung (mistrzynię noszenia rurek). W tym duchu utrzymane były także wybrane stylizacje Blake Lively z „Plotkary” – kraciasta minispódniczka, legginsy, obcisła skórzana kurtka i luźno zawiązany krawat na szyi są tego najlepszym przykładem. Teraz estetykę lansowaną na przełomie lat 2000. i 2010. m.in. przez dom mody Saint Laurent, pokochały także marki, takie jak Gucci czy Isabel Marant. Co sprawiło, że powrót stylu indie sleaze możemy uznać za oficjalny.