Dr Joanna Jurga z wykształcenia jest architektką wnętrz i wzorniczką przemysłową. Zawodowo zajmuje się projektowaniem przestrzeni do życia w izolacji. Bada działanie ludzkich zmysłów i tworzy rozwiązania dla przebodźcowanych umysłów oraz ciał. Zajmuje się poczuciem bezpieczeństwa w przestrzeni i projektowaniem dla przyszłości. Wykłada, pracuje nad komfortem i jakością życia. Autorka podcastu #Bezpiecznik.

Angelika Kucińska: Jak mieszkają młodzi Polacy i młode Polki?

Joanna Jurga: Coraz lepiej. Przestrzeń przestaje być wyłącznie wyrazem statusu, czymś, czym trzeba się pokazać. Dwudziestolatkowie wolą doświadczać, niż posiadać. Po latach odrabiania niedostatków, zbierania rzeczy na zapas wreszcie zaczynamy korzystać na co dzień z tych wszystkich serwisów do kawy i kryształów, które wcześniej były wyciągane tylko w święta. Żyjemy bardziej świadomie, a domy stały się naszymi azylami. To już nie tylko miejsca, w których śpimy. Spędzamy w domu całą dobę, więc mieszkanie stało się przestrzenią wielofunkcyjną. W Polsce bardzo wyraźnie widać różnice w potrzebach, w zależności do tego, czy masz 20, 30, 40, czy 50 lat. Pokolenie Z nie chce się zadłużać, żeby mieć mieszkanie na własność. Zetki nie wiążą się też z jednym miejscem na całe życie, co wynika z innego poczucia tożsamości narodowej. Dwudziesto- i trzydziestolatkowie, zwłaszcza ci z dużych miast, czują się bardziej obywatelami świata czy Europy.

Jest coś, czego wszyscy potrzebujemy od mieszkania tak samo, niezależnie od tego, czy mamy 20, 30, czy 50 lat?

Wszyscy potrzebujemy się wyspać. Pięćdzięsiociolatków będzie stać na lepszy materac i wypasione łóżko. Oni zresztą kochają gadżety. To pokolenie, któremu imponuje technologia, więc to pięćdziesięciolatek będzie chciał mieć łóżko ze stelażem na pilota. Dwudziestolatkowi wystarczy materac na podłodze. Ale i jeden, i drugi nie będzie chciał spać na rozkładanej wersalce z rowem na złączeniu.

Skoro sen jest tak ważny, to na pewno dbamy o część mieszkania, w której śpimy, prawda?

Nie zawsze. W domach starego typu, gdzie każde pomieszczenie jest zamknięte, sypialnia bardzo często staje się graciarnią, a to nie sprzyja wysypianiu się. Ale wszyscy musimy spać, dla każdego jest to ważne – niezależnie od tego, jak żyje, jak pracuje, ile ma lat i ile zarabia. Nawet w 20-metrowych kawalerkach wydzielamy specjalną przestrzeń do spania. Drugą taką przestrzenią, która musi zostać wydzielona, jest łazienka. Zresztą w pandemii wzrosła potrzeba posiadania w mieszkaniach zamykanych pomieszczeń. Jakiś czas temu zaczęliśmy otwierać mieszkania, masowo wyburzaliśmy ściany. I mieszkasz w takim otwartym lokum, w którym tylko łazienka ma drzwi, bo nawet sypialnia jest oddzielona zasłoną, masz partnera czy partnerkę, może dziecko. Przychodzi pandemia, zostajecie zamknięci w domu, w którym jesteście ze sobą całą dobę i jeszcze musicie pracować. W czasie pandemii ludzie ustawiali sobie biurka
w łazienkach, bo to było jedyne pomieszczenie, w którym mogli się zamknąć. Już widać konsekwencje tej sytuacji na planach deweloperskich – wracamy do zamykanych kuchni. Jeden z symboli ostatniego roku to na pewno monstera, bo gdy zakazano nam wychodzić z domu i zamknięto lasy, zdaliśmy sobie sprawę, jak wiele znaczy dla nas zieleń. Ale drugim równie istotnym znakiem są drzwi. Wiele osób uświadomiło sobie, że mieszkają w przestrzeniach, które nie działają.

Zobacz także:

Dlaczego?
Bo urządzali je pod trendy z Pinteresta, a nie pod własne potrzeby. Przychodzi do mnie pan, pokazuje zdjęcie wnętrza i mówi, że on chce tak, bo tak jest ładnie. Ale lubi pan jeść przy stole barowym? Lubi pan odkrytą cegłę? Pan nie wie, ale na zdjęciu ładnie wygląda, więc on tak chce. Zero refleksji nad tym, czego naprawdę potrzebuje. Tak to wygląda w praktyce. Nie zajmujemy się tym, jak zamierzamy żyć w mieszkaniach. A urządzając dom, trzeba pomyśleć o tym, gdzie rzuca się brudne skarpetki. Wziąć pod uwagę to, czy czytamy, a jeśli tak, to czy czytamy w łóżku. Bo może częściej w wannie?

Istnieje wiele pięknie zaprojektowanych mieszkań, które nie nadają się do życia. Nie dziwię się w ogóle tym kolejkom do marketów budowlanych i z wyposażeniem wnętrz, które ustawiały się w pandemii.

Ale to, że przestrzeń, w której żyjemy, ma wpływ na naszą kondycję psychiczną, nie jest przecież żadnym odkryciem. Chyba każdy to wie?

Odkryciem nie jest, ale nie powiedziałabym, że każdy o tym wie. Pierwszym domem człowieka była jaskinia. Okiełznanie ognia i wniesienie go do jaskini, żeby ją ogrzać i oświetlić, zmieniły absolutnie wszystko. To są zalążki domu rozumianego tak jak dziś: nie pada ci na głowę, jest ci ciepło, na ogniu możesz ugotować jedzenie i masz gdzie się bezpiecznie wyspać.

Czy to znaczy, że od tamtej pory każdy miał dom, który zapewniał mu poczucie bezpieczeństwa?

Nie do końca, więc w latach 20. ubiegłego wieku pojawiła się koncepcja równego dostępu do mieszkań, wynikająca ze słusznego przekonania, że każdy ma prawo do bezpiecznej przestrzeni. Od tamtej pory mieszkania z bieżącą wodą, toaletą, doświetlone – wcześniej robotnicy mieszkali w suterenach – były zarezerwowane wyłącznie dla zamożnych. Sto lat później znów trzeba o tym przypominać. Im dalej w kapitalizm, tym bardziej domy stawały się wizytówką, czymś na pokaz albo sypialnią. Wpadam się przespać, wziąć prysznic, zmienić garnitur i lecę dalej. W obu przypadkach mówimy o osobach lepiej sytuowanych. Z kolei o te gorzej sytuowane grupy społeczne nikt nie dbał. Nie stworzono dobrej polityki mieszkaniowej, a temat przestrzeni zszedł na dalszy plan. Dziś budujemy dużo, ale odcinamy się od zieleni, stawiamy mury i płoty, czyli nie tworzymy społeczności. Chyba potrzebujemy narodowego programu „Zadbaj o swój dom”…

Zadbaj o swój dom, czyli urządź się tak, żebyś mógł w tej przestrzeni dbać o siebie?

Właśnie.  Zadbaj o swój dom, czyli stwórz sobie przestrzeń, w której będziesz zdrowo funkcjonować. Czy materac, na którym śpię, już był w tym mieszkaniu i został, czy może zainwestowałem w taki, który odpowiada wadze mojego ciała? Czy mam jak wietrzyć sypialnię? Większość polskich mieszkań jest przegrzana. Jeśli mieszkamy w kilka osób, to czy każde z nas ma przestrzeń, która zapewnia mu prywatność? Jaką mam akustykę w mieszkaniu? Jaką wilgotność powietrza? To są naprawdę podstawowe rzeczy, które znacząco wpływają na nasz komfort życia, a notorycznie o nich zapominamy.

Czuły dom, czyli jaki?

Jest taka piękna teoria Jeannette Kalyty (znana położna – przyp. red.) o zasadzie czterech C: ciepło, cicho, ciasno, ciemno. To teoria, która mówi o tym, że opiekując sięnoworodkiem, powinniśmy zapewnić mu te wszystkie C, bo wtedy czuje się on dobrze i bezpiecznie jak w brzuchu matki. Dla mnie zasada czterech C to esencja czułej przestrzeni, którą odbieramy wszystkimi zmysłami, więc o wszystkie musimy zadbać.

Czuła przestrzeń to taka, która nas otula, w której nasz system nerwowy może się zrelaksować. To przestrzeń, która uruchamia naszą pamięć prenatalną. Wracamy do brzucha matki, gdzie było nam dobrze i bezpiecznie. Możemy się tak poczuć, leżąc na kanapie przykryci ulubionym kocem albo siedząc w fotelu, w którym można się zapaść.

O czułości domu często decyduje wykończenie. Welurowe obicia mebli, łagodne krawędzie drewnianych blatów, dywany… Takiej przestrzeni chcesz dotykać, będziesz siedzieć na kanapie i głaskać ten welur. Są też przestrzenie agresywne – z zimnym światłem, kanciastymi powierzchniami, kamienną podłogą, dużą ilością szkła. Skórzana kanapa może świetnie wyglądać na zdjęciach, ale siedząc na niej, będziesz miała wrażenie, że jesteś w prosektorium. Jest taka świetna analiza amerykańskich filmów z lat 2000–2020, która pokazuje, że mieszkania psychopatów zawsze były zimne i modernistyczne…

„American Psycho”?

U niego jeszcze wszystko było pedantycznie czyste. Gdy wejdziesz do domu, w którym pachnie szarlotką, to poczujesz się przytulona. Kiedy wejdziesz do domu, w którym pachnie domestosem, od razu zesztywniejesz.

A co w mieszkaniu sprzyja wymianie czułości między domownikami?

Nawet jeśli mamy bardzo duże mieszkanie, nie musimy wstawiać do niego stołu długiego na dwa metry i szerokiego na półtora, bo gdy usiądziemy naprzeciwko siebie, będziemy musieli do siebie krzyczeć. Sprawdzajmy, jak rozchodzi się głos w przestrzeni. Budujmy przestrzeń, która sprzyja fizycznej bliskości, dotykaniu się. Masz kanapę, na której siedzisz jak petenci w urzędzie? Czułościom będzie sprzyjać taka, na której możesz usiąść wygodnie, swobodnie przytulić partnera czy partnerkę i jeszcze zmieści się między wami pies, a w przyszłości potencjalnie również dwójka dzieci. Przestrzeń ma wpływ na to, jak i czy w ogóle okazujemy sobie czułość.

Materiał ukazał się pierwotnie w numerze 9/21 GLAMOUR.