Anna Jastrzębska: Andrea, w wizytówce maila masz umieszczone zaimki ono/jeno – jakie informacje mi to przekazuje?

Andrea Vos: To bardzo proste. Jeżeli używam form neutralnych, to oznacza, że odpowiadając mi na maila, możesz użyć formy „tak jak pisałoś w ostatnim mailu”. Jeśli chodzi o czasowniki w czasie przeszłym, ja użyję wobec siebie formy „zrobiłom”, „poszłom” itd. Używając przymiotników, powiem że jestem „wysokie” czy „niskie”, „szybkie” lub „wolne”. W przypadku rzeczowników jest to nieco bardziej skomplikowana sprawa, bo wtedy, chcąc użyć rodzaju neutralnego, nie użyję formy „student” czy „studentka”, ale „studencie” bądź „osoba studiująca”. No i oczywiście do tego są zaimki, czyli „ono”, „jeno” właśnie. Podając zaimki w języku polskim, stosujemy kalkę z angielskiego, który jest znacznie mniej upłciowiony, jako skrót i „kierunkowskaz” dla pozostałych form.

Anna Tess Gołębiowska: Podawanie swoich zaimków jest o tyle istotną informacją, że na jej podstawie jesteśmy w stanie zbudować wszystkie inne formy gramatyczne. Nie potrzeba stosować formy opisowej – dajmy na to: „używam form zrobiłom czy poszłom” – bo zaimki to wskazują.

Mówicie, że to proste, a mnie wydaje się skomplikowane. Wiem, że formy właściwe dla rodzaju neutralnego mogę znaleźć na waszej stronie Zaimki.pl. Nie zmienia to faktu, że rozmawiając z wami, na pewno użyję wielu automatyzmów i popełnię liczne błędy, co mnie – przyznam – trochę stresuje.

Andrea: Język polski jest tak upłciowiony, zgenderyzowany, że bardzo niewiele rzeczy można przekazać, nie używając formy zdeterminowanej przez rodzaj gramatyczny. W języku angielskim jest to prostsze, bo wystarczy, że określisz zaimki i w zasadzie – poza rzeczownikami męsko- i żeńskoosobowymi – sprawa jest jasna. W języku polskim nawet chcąc powiedzieć „I’m hungry”, muszę zaznaczyć czy jestem „głodne”, „głodny” czy „głodna”.

Dlatego my często powtarzamy, że liczą się przede wszystkim intencje i wiadomo – wszyscy popełniamy błędy, my też. Nic dziwnego, bo po 20-30 latach używania tego samego języka, określonych form, trudno się nagle przestawić.

Tess: Liczy się otwarta postawa, chęć poszerzenia wiedzy. Nie zrobisz nikomu krzywdy, jeśli zapytasz, jakich dana osoba form chciałaby, by wobec niej używano. Nie jest niczym wstydliwym nie wiedzieć. Jeśli ktoś się pomyli, a próbował dobrze, wystarczy przeprosić i iść dalej. Najważniejsze jest to, że staramy się uszanować drugą osobę, jej preferencje.

Czy jako osoba wspierająca osoby transpłciowe czy niebinarne powinnam rozważyć umieszczenie swoich zaimków w stopce maila czy w mediach społecznościowych?

Zobacz także:

Andrea: Jasne. Jesteśmy świadome, że większość osób używa takich zaimków, na jakie wskazuje to ich imię czy choćby zdjęcie na awatarze. W przypadku wielu osób nie jest to jednak oczywiste. Umieszczanie informacji o zaimkach normalizuje ten fakt. Do niedawna dla transpłciowej kobiety, która nie ma jeszcze passingu, umieszczenie informacji o zaimkach, jakimi chce, by się do niej zwracano, było tożsame z wystawieniem się na świecznik opinii publicznej. Normalizowanie tej praktyki przez osoby cispłciowe jest pozytywnym sygnałem – zarówno dla osób transpłciowych i niebinarnych (wspieramy was, to jest normalne), ale także dla innych osób cispłciowych (jestem osobą sojuszniczą, warto o tym mówić).

Andrea Vos, fot. archiwum prywatne 

Tess: Podawanie zaimków przydaje się też w gronie międzynarodowym, gdzie kontaktują się ze sobą osoby z krajów obcych kulturowo. Na podstawie polskich imion w większości przypadków będziemy w stanie ocenić, jakich form używa dana osoba, ale już chociażby imiona z języka arabskiego nie zawsze dadzą nam tę informacją. Także w krajach anglojęzycznych wiele imion jest neutralnych płciowo – i choć język angielski zazwyczaj nie wymaga odmian, to tytułując maila, możemy nie wiedzieć, czy zwracamy się do „pana”, „pani” czy jeszcze inaczej. I na odwrót: cispłciowy mężczyzna z Polski o imieniu Karol w międzynarodowym środowisku prawdopodobnie mógłby zostać potraktowany jako kobieta, gdyż anglojęzyczne imię Carol jest żeńskie (a zapis podobny).

Używanie zaimków może być więc dobrym zwyczajem przydającym się w różnych sytuacjach. Choć w języku polskim może to się wydawać śmieszne czy niepotrzebne, w różnych kontekstach pozwala uniknąć nieporozumień i jest po prostu przydatne.

Pojawiają się zarzuty, że takie skupienie na zaimkach i formach odmiany przynosi efekt przeciwny do zamierzonego, a więc koncentruje się na płci, zamiast dążyć do niezwracania uwagi na płeć.

Andrea: Niestety w naszym języku ciężko jest powiedzieć cokolwiek bez zwracania uwagi na płeć. Da się, my na swojej stronie zbieramy przykłady form, które pozwalają omijać ten problem. Wiele osób niebinarnych stosuje chociażby osobatywy...

...do których jeszcze wrócimy, bo to ciekawe zjawisko...

Pewnie. W każdym razie: niezwracanie uwagi na płeć jest ideałem, do którego dążymy. Próbujemy to robić, jednak funkcjonujemy w systemie językowym, który płeć narzuca bardzo konsekwentnie. Chcemy, by  osoby niebinarne także mogły się w tym systemie wyrazić. Jeśli język narzuca osobie, by określiła, jakiej jest płci, to niech ta informacja będzie poprawna.

Tess: Żyjemy nie tylko w takim systemie językowym, ale także w społeczeństwie, które do płci przywiązuje bardzo dużą uwagę. Jeśli zakładamy, że płci nie widać, to najczęściej prowadzi to do dyskryminacji. Powszechnie uznajemy, że formą neutralną obejmującą wszystkich jest forma męska. Czyli jeśli powiemy „lekarz”, to nie powinno mieć znaczenia, czy mówimy o kobiecie, mężczyźnie czy osobie niebinarnej wykonującej ten zawód. Tak naprawdę jednak formę „lekarz” identyfikujemy z mężczyzną, a nie kobietą czy osobą niebinarną.

Anna Tess Gołebiowska, fot. archiwum prywatne

Pamiętam, że kiedy byłam bardzo młoda, nie lubiłam feminatywów. Zszokowało mnie, kiedy przeczytałam o badaniu przeprowadzonym wśród dzieci w przedszkolu. Grupę dzieci poproszono, żeby narysowały lekarza. Wszystkie narysowały mężczyznę. Potem grupę dzieci poproszono, by narysowały lekarza lub lekarkę. Połowa rysunków przedstawiała kobietę. Wniosek jest jasny: dzieci, słysząc słowo lekarz, myślą o mężczyźnie. Tak samo jest w całym społeczeństwie. Jeśli nie zwracamy uwagi na płeć, prowadzi to do dalszej dyskryminacji, dalszego wykluczania grup i tak marginalizowanych w jakiś sposób.

Jeśli będziemy rugować niebinarność z języka, nie oznacza to, że osoby niebinarne nie będą dyskryminowane. To oznacza, że one dla wielu osób po prostu nie będą istniały. Dlatego jeżeli w jakimś języku da się tworzyć formy całkowicie neutralne, to super. Ale w języku polskim, gdzie neutralne płciowo komunikaty można tworzyć jedynie w ograniczonym zakresie, bardzo ważne jest, by płeć zauważać.

Podasz przykłady tych neutralnych komunikatów?

Tess: Zamiast użyć stwierdzenia „zapomniałem/ zapomniałam/ zapomniałom hasła” można użyć na przykład zwrotu „przypomnij hasło”. Andrea się w tym specjalizuje. Przy czym to są pojedyncze sformułowania, dłuższa wypowiedź tworzona w tym stylu będzie brzmiała sztucznie. Dlatego zamiast udawać, że płci w języku polskim nie ma, proponujemy, by obejmowała jak najszersze grono osób.

Andrea: Gdzie nie spojrzymy, status quo zawsze wspiera grupy uprzywilejowane, nigdy nie wspiera osób marginalizowanych. Jeśli pozostaniemy przy obecnym stanie rzeczy, czyli przyjmiemy, że rodzaj męski jest neutralny i inkluzywny, to reprezentacja będzie wciąż wspierała mężczyzn, marginalizując kobiety i osoby niebinarne.

W redakcji od dłuższego już czasu dążymy do łamania maskulinizacji języka. Zwracamy się do czytelniczek i czytelników, widzek i widzów, polecamy, by coś przeczytały i przeczytali, zobaczyły i zobaczyli. Już samo to oburza purystów językowych. A przecież nasze próby nie są jakoś bardzo progresywne, bo – o czym przypomina mi rozmowa z wami – wciąż pomijamy dużą grupę osób.

Andrea: Puryści językowi znajdą się zawsze, nawet jeśli użyje się bardzo normatywnych form jak feminatywy, utrwalonych od wieków, tylko zapomnianych w PRL-u. Są osoby, które bez względu na wszystko będą narzekały. Dlatego uważamy, że nie można się nimi przejmować, tylko trzeba robić swoje. I zawsze będą cieszyć nas kroki w dobrą stronę, nawet jeśli ktoś stosuje formy, które nie są w 100 procentach inkluzywne. Nie jesteśmy „strasznymi lewakami”, którzy cię skancelują, bo zapomniałaś o jakiejś formie! Natomiast w wielu przypadkach łatwo wprowadzić zmiany. Zamiast pisać do „czytelników” i „czytelniczek” można napisać do „osób czytelniczych” czy „osób czytających”.

Te określenia nazywacie „osobatywami”. Mam z nimi trudność, bo raz – że często „nie brzmią” dobrze, dwa – również mają swoje wady.

Andrea: Oczywiście, nie są doskonałe. Weźmy przykład: Polacy, Polki i „osoby polskie” – to ostatnie sformułowanie może być źle odebrane i zrozumiane. To, że coś zostanie źle odebrane, nie jest największym problemem, ale to, że coś zostanie źle zrozumiane, jest problemem znacznie poważniejszym. Bo głównym celem języka jest komunikacja, porozumienie. Jeśli nasz komunikat nie zostanie zrozumiany, język nie spełnia swojego zadania. Ale i w „trudnych” sytuacjach są rozwiązania. Zamiast powiedzieć o „Polkach” i „Polakach” można powiedzieć o „osobach z Polski” czy „osobach z obywatelstwem polskim”, wtedy to jest jeszcze bardziej precyzyjne.

Język polski stawia pod tym względem wiele wzywań, dlatego powtórzę: nie chodzi o to, żeby się biczować, że nie jest się w 100 procentach inkluzywnym. Nie wieczna poprawność tylko codzienna uważność. 

Tess: Czasami warto po prostu zróżnicować język, by wyrazić inkluzywność. W jednym zdaniu napisać „czytelniczki i czytelnicy”, w innym „osoby czytające nasz artykuł”. W pewnych sytuacjach wystarczy dodać słowo „zazwyczaj”. Niedawno trafiłam na książkę dla dzieci „Poznajemy nasze ciało. Dlaczego? Kiedy? Jak?” wydawnictwa SAM. W rozdziale o narządach płciowych padło: „Tutaj możesz zobaczyć, czym zazwyczaj różnią się dziewczynki od chłopców: Ania ma wulwę, a Franek penisa”. To słowo „zazwyczaj” robi świetną robotę, w wielu sytuacjach jest zupełnie wystarczające.

Nie wszystkie osoby zainteresowane (np. Ane Piżl), mówiąc o sobie, używają neutralnych płciowo form. Jak się tu nie pogubić? Jest jakaś zasada: jak zwracać się do osoby niebinarnej?

Tess: Każda osoba sama wybiera, z jakich zaimków korzysta i nie można jej nic narzucać. Jeśli osoba niebinarna chce korzystać z form binarnych, to jest jej prawo, jej wybór. Ja sama jestem osobą niebinarną i używam form żeńskich naprzemiennie z neutralnymi, choć częściej korzystam z tych pierwszych. Trochę z przyzwyczajenia, trochę z faktu, że po młodzieńczym buncie naprawdę polubiłam feminatywy i trudno mi się z nimi rozstać. Trochę też z wygody, bo gdy używam żeńskich form, każda moja wypowiedź nie wywołuje osobnej dyskusji. Natomiast wszystkie osoby mają prawo zadecydować, jak chcą by się do nich zwracano, i z szacunku do nich warto respektować ten wybór.

Przejdźmy do konkretów. Na stronie Zaimki.pl można znaleźć mnóstwo informacji i propozycji form, jakimi można zwracać się do osób niebinarnych. W naszej rozmowie padł już zwrot „dukaizmy”, pojawiły się „neutratywy”, „osobatywy”, w języku pisanym można stosować coś, co nazywacie „iksatywami”. Wyjaśnicie pokrótce, o co chodzi?

Andrea: Jak już wspomniałom, w języku polskim jest wiele części mowy, na które wpływ wywiera rodzaj gramatyczny. Mamy rodzaj męski, z którym powiązane są rzeczowniki określane jako maskulatywy, rodzaj żeński i feminatywy oraz rodzaj neutralny, z którym powiązane są neutratywy.

Czemu rodzaj neutralny a nie nijaki?

Rodzaj neutralny z łacińskiego neutrum znaczy dokładnie to samo, co rodzaj nijaki, jednak w odniesieniu do osób ma zupełnie inne konotacje – i nasza propozycja spotkała się z bardzo pozytywnym przyjęciem.

A czym w takim razie są neutratywy?

Neutratywy to neologizmy nienacechowane płciowo, które używają obecnych w normatywnej polszczyźnie końcówek neutralnych. Dla przykładu: w liczbie pojedynczej „(to) studencie”, „(to) dziennikarze”, za czym idą formy czasowników „zrobiłom”, „zrobiłoś”, „zrobiło”.

Ok, to jest dość zrozumiałe. Są jednak jeszcze inne możliwości.

To prawda. Pewne osoby wolą korzystać z form, który nazywamy dukaizmami – od nazwiska ich twórcy. Pisarz Jacek Dukaj dla swoich postaci, które nie mają płci, stworzył formy językowe, które będą oddawały inne podejście do tematu. W formach neutralnych Dukaj wymienił samogłoskę „o” na „u” (była to jedyna „niezagospodarowana” w odmianie samogłoska), co dało formy czasowników „robiłum”, „robiłuś”, „robiłu”, „byłum”, „byłuś”. Jeśli chodzi o rzeczowniki, pisarz używał form męskich, my zaś proponujemy dukaizmy, np. „studentu”, „dziennikaru”. Używamy ich analogicznie do neutratywów.

Sporo osób korzysta też z iksatywów i form graficznych, czyli form takich jak „zrobiłxm”, „zrobił*m” czy „zrobił_m”, w których stosuje się znaki „x”, „*” czy „_” w miejscu różnic między wersją męską a żeńską.  Te formy bardziej przydają się w języku pisanym, bo są trudne do wymówienia.

Dużo tego.

Choć wszystkie te nazwy mogą przerażać czy odstraszać, w rzeczywistości nie jest to aż tak skomplikowane. Pojawia się wiele pomysłów na oddanie czegoś, czego do tej pory nie było w języku, naszą rolą jest wszystko ustrukturyzować i nazwać, żeby można było na ten temat rozmawiać.

Udowadniacie, że język się zmienia cały czas i będzie się zmieniał. Nawet jeśli aktualnie „coś nam nie brzmi”, jeśli musimy się osłuchać, to ta zmiana zajdzie. Co powiecie osobom, które z oporem przyjmują tę językową transformację?

Andrea: Wiele osobom nie podoba się grzebanie w języku, zmienianie języka, bo nie rozumieją, jak w ogóle działa system językowy. Gdyby teraz kazać im posługiwać się staropolszczyzną, to – mimo że wciąż jest to język polski, tylko sprzed kilkuset lat – prawdopodobnie niewiele by z niego zrozumiały. Osoby, które mówią: „nie można sobie tak po prostu wymyślać nowych słów”, prawdopodobnie same używają słów „drukarka” czy „komputer”, które do niedawna jeszcze nie istniały, bo nie było rzeczy, które mogłyby nazwać, a więc nie było potrzeby ich używać.

Tess: Najgorsze jest założenie: nie chcę, nie podoba mi się, nie będę. Stawanie w zamkniętej postawie jednej osobie może wyrządzić przykrość, innej cierpienie.

Osobom, które twierdzą: „nie będę tak mówić, bo to jest gwałt na języku”, chciałabym przypomnieć, że język jest abstrakcją, nie można go krzywdzić. Można za to skrzywdzić człowieka, odmawiając mu prawa  do bycia i komunikowania się z nim zgodnie z jego potrzebami.