Popkultura pokazuje nam coraz więcej przykładów, że najróżniejsze seksualne tożsamości to normalna sprawa. Różnorodność zaczyna być nareszcie na porządku dziennym. Widzimy to zwłaszcza w serialach. Także artyści – głównie z młodszego pokolenia – bez ogródek mówią o swoich orientacjach psychoseksualnych czy preferencjach i/lub są sojuszniczkami i sojusznikami społeczności LGBT+. Wymienić można choćby takie osoby jak Ezra Miller, Miley Cyrus czy Olly Alexander. Można więc zakładać, że postawy homofobiczne w społeczeństwie też powinny stopniowo zanikać. Za dobrą monetę w naszym kraju można wziąć choćby sondaż IPSOS dla OKO.press z lutego 2019, z którego wynika, że 56% wszystkich pytanych popiera jednopłciowe związki partnerskie. Wśród wyborców PiS 28% wyraża takie poparcie. Największą tolerancję wykazują kobiety i młodzież.

Wspaniałym przykładem otwartości może być choćby Polonez Równości, czyli tradycyjny studniówkowy taniec, który na początku stycznia młodzież z warszawskiego liceum Bednarska wykonała w parach jednopłciowych, aby w ten sposób wyrazić solidarność z homoseksualnymi koleżankami i kolegami, którzy nie zawsze mogą swobodnie w takich sytuacjach pojawiać się ze swoimi sympatiami, a przecież miłość nie wyklucza. Z roku na rok coraz więcej też w naszym kraju marszy równości. W 2019 szykuje się rekord – do tej pory zgłoszono prawie 20 takich wydarzeń (tutaj znajdziecie ich mapkę).
 

Karta LGBT+ w Warszawie – o co dokładnie chodzi?

Z entuzjazmem została też przyjęta przez wiele osób warszawska deklaracja LGBT+, którą 18 lutego 2019 roku podpisał prezydent stolicy Rafał Trzaskowski – zgodnie z wyborczymi obietnicami. Dokument został przygotowany we współpracy z takimi organizacjami jak Miłość Nie Wyklucza czy Kampania Przeciw Homofobii. Czytamy w nim, że „Warszawa jest dla wszystkich” czy że w stolicy żyje około 200 tysięcy osób LGBT+. Głównym celem karty jest wprowadzenie działań antydyskryminacyjnych, działanie na rzecz równości i wspieranie osób ze środowiska LGBT+, które w szkołach, w domach czy na ulicy niestety wciąż spotykają się z przejawami agresji, homofobii czy transfobii.

W deklaracji jest też mowa o wprowadzeniu dobrowolnej (za zgodą rodziców) edukacji seksualnej od 4 klasy szkoły podstawowej. Jej program powinien opierać się na wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), czyli „Standardach Edukacji Seksualnej w Europie”, i służyć kształtowaniu otwartych postaw wśród dzieci, jak i uczyć je asertywności, rozpoznawania granic swojego ciała, bronienia się przed niechcianym dotykiem ze strony dorosłych – co w świetle skali wykorzystywania seksualnego dzieci m.in. przez księży wydaje się szczególnie palącą potrzebą. Nauka o seksualności to również kwestie dotyczące antykoncepcji, infekcji przenoszonych drogą płciową, relacji międzyludzkich – szalenie potrzebna wiedza, której często nie wynosimy z domu i musimy zdobywać na własną rękę.

Deklaracja powinna stać się więc dobrym przykładem dla innych samorządowców, ba dla polityków rządzących naszym krajem, którzy zapowiadali przecież, że będą działać na rzecz wszystkich Polek i Polaków. Tymczasem zarówno PiS, jak i przedstawiciele Kościoła katolickiego krytykują działania Trzaskowskiego. Choć krytykują to mało powiedziane zwłaszcza w przypadku obozu władzy. W dodatku wydaje się, że nikt z krytykujących raczej z dokumentem się nie zapoznał – ma 4 strony i jest ogólnodostępny (link do karty), za to ilość przekłamań na temat jego zapisów jest ogromna. Co jednak najgorsze, bazując na tym rewolucyjnym, pozytywnym dokumencie, prawicowi politycy rozpętali nagonkę, w której osoby LGBT stały się wrogiem publicznym. Przed eurowyborami postanowili toczyć walkę z wyimaginowanym wrogiem i od kilku tygodni z prawej strony płynie przekłamana narracja przepełniona nieuzasadnioną nienawiścią, która niestety stanowi legitymizację dla agresji wobec mniejszości, stygmatyzuje, wyklucza, dzieli na obywatelki i obywateli lepszego i gorszego sortu. Uderza w tych, których państwo ma za zadanie chronić, wspierać.

Jarosław Kaczyński 6 marca podczas konwencji na Podkarpaciu, a następnie podczas zgromadzenia w Katowicach 16 marca, mówiący „wara od naszych” dzieci, wskazał wroga, którym dla niego jest odczłowieczone w jego wydaniu środowisko LGBT+ – składa się na nie około 2 milionów osób w różnym wieku, naszych bliskich, sąsiadów i sąsiadek, współpracowniczek, współpracowników, ludzi, którzy żyją obok nas, płacą podatki... Te piętnujące słowa polityków dotykają najmocniej najmłodsze osoby, które dojrzewają i dopiero odkrywają swoją tożsamość. Bez wsparcia, wobec publicznej nagonki bardzo często dochodzi do tragedii, bo dyskryminacja osób LGBT+ w szkołach – zarówno ze strony uczniów, jak i nauczycieli – jest na wysokim poziomie. „70% nastolatków LGBT+ ma myśli samobójcze (dla porównania – w przypadku heteroseksualnych nastolatków ma je kilkanaście procent badanych). Według badań Unijnej Agencji Praw Podstawowych, dyskryminacji ze względu na swoją orientację doznało 57% osób LGBT+. To trzeci wynik w UE” – czytamy na stronie organizacji Miłość Nie Wyklucza. Wobec tych danych przypominają się od razu sprawy 14-letniego Kacpra czy równie młodego Dominika z Bieżunia, którzy nie znieśli dotykającej ich homofobii. W ich przypadku wiemy, że zdecydowali się na samobójstwo z powodu zaszczucia przez rówieśników i braku wsparcia. Większość osób jednak nie zostawia śladu lub najbliżsi nie mówią o powodach targnięcia się na życie dziecka, bo wciąż dla wielu z nich homoseksualność bywa największą tragedią, powodem do wstydu i milczenia. Wciąż wielu rodziców wyrzuca swoje dzieci z domu (stąd w karcie LGBT+ obietnica stworzenia przejściowego hostelu dla osób w kryzysowych sytuacjach). Dlatego tak bardzo potrzeba wsparcia, rozwiązań systemowych.

O skutki homofobicznej nagonki pytamy też psychoterapeutkę Annę Czarnecką, założycielkę Ośrodka Psychoterapii i Coachingu INNER GARDEN. – Osoby LGBT+ w Polsce mierzą się z brakiem akceptacji, tolerancji, agresją. Kiedy odrzuca je społeczeństwo, władze państwa, rodzina, najczęściej zmagają się z poczuciem izolacji, osamotnienia, bezsilnością, niskim poczuciem własnej wartości, wstydem, poczuciem odarcia z godności, zaburzeniami lękowymi, mają objawy depresji czy myśli samobójcze, popadają w uzależnienia – wymienia ekspertka. – Osoby te mogą nawet czuć wtórną niechęć do siebie i do osób o orientacji homoseksualnej w ogóle. Rządzący powinni więc dołożyć wszelkich starań, by stworzyć tym osobom warunki do bezpiecznego życia, w autentyczności, szacunku; aby coming out tych osób mógł dokonywać się w atmosferze życzliwości, wsparcia i akceptacji.

Wobec zaostrzenia się homofobii w ostatnich dniach jeszcze mocniej zaczęły działać organizacje wspierające osoby LGBT+. Choćby przedstawicielki i przedstawiciele stowarzyszenia My, Rodzice, wspaniałe osoby, które walczą o lepszą przyszłość zarówno swoich dzieci, jak i tych, które wsparcia we własnej rodzinie nie mają. Wystosowali oni otwarty list do Jarosława Kaczyńskiego, który znajdziemy na ich fanpage'u na Facebooku. Piszą między innymi: „Nie zgadzamy się na agresję i na stawianie naszych dzieci w roli wroga publicznego. (...) Wierzymy, że właściwie oceni Pan szkodliwość budowania atmosfery bezpodstawnej niechęci i nienawiści i do walki z nimi skieruje Pan aparat państwa, jako ze zjawiskami niebezpiecznymi. Że nasze dzieci nie będą cierpiały z powodu wykluczenia. Że my, jako rodzice, nie będziemy zmuszeni do obserwowania, jak instytucje państwa spychają nasze dzieci na margines życia społecznego, odbierając im prawa i godność, podważając tym naszą pracę i wysiłki wychowawcze. Że nie będziemy świadkami ucieczek naszych dobrze wykształconych i starannie wychowanych dzieci za granicę, bo nasza Ojczyzna, budowana wysiłkiem wielu pokoleń przodków i nasze wspólne dobro, jest dla nich krajem nieprzyjaznym.”

Homofobiczną reakcją na kartę LGBT+ wykazała się niestety żeglarka Zofia Klepacka, która na Facebooku pisała „Mówię kategoryczne NIE dla promocji środowisk LGBT i będę bronić tradycyjnej Polski”. W mediach mówiła też o dziadku powstańcu, który nie o taką Polskę walczył. Na łamach WP.pl odpowiedziała jej powstanka Wanda Traczyk-Stawska: „Mieszanie sprawy LGBT z powstaniem warszawskim jest absurdalne. My w powstaniu walczyliśmy przede wszystkim o odzyskanie niepodległości naszej ojczyzny, ale także o to, co było dla nas najważniejsze. O to, żebyśmy byli traktowani nie jak podludzie, tylko żeby każdy z nas był człowiekiem godnym szacunku. O naszą godność ludzką. I każdy, kto wie, czym jest ludzka godność, musi pamiętać, że jej podstawą jest wolność. Że nie wolno nikogo nie szanować dlatego, że ma inny kolor skóry, inne poglądy czy orientację seksualną. O ile nie wyrządza nikomu krzywdy ma prawo taki być”.

Także przedstawicielki i przedstawiciele polskiego sportu postanowili przeciwstawić się homofobii, dać wyraz poparcia osobom LGBT+, włączając się w akcję Kampanii Przeciw Homofobii #SportPrzeciwHomofobii. Wśród nich znaleźli się Radosław Majdan, Adam Małysz, Otylia Jędrzejczak czy Jolanta Ogar-Hill, która jest koleżanką Klepackiej i ma żonę. Ogar-Hill tłumaczyła: „My nie zachorowaliśmy na homoseksualizm, my nim nikogo nie zarażamy”. W poniedziałek z kolei siatkarka Katarzyna Skorupa poinformowała, że jest lesbijką i nie zamierza robić z tego tajemnicy. Swoją akcję przeciw homofobii zorganizowała też ekipa stojąca za Paradą Równości.

Wszyscy powinniśmy być dziś osobami LGBT – nawoływała kilka dni temu na Instagramie Sylwia Chutnik, trawestując słowa Jacka Kuronia („kiedy atakują Żydów, powinniśmy być Żydami”). Zwłaszcza że jak widać wrogiem publicznym może stać się każda grupa społeczna. Tym, co wypada zrobić w obecnej sytuacji jest zwarcie szyków, solidarność, łączenie się ponad podziałami. Bo przecież liczy się człowiek a nie jego płeć, orientacja, narodowość. Nie dajmy się podzielić, nie dajmy się sortować, nie dajmy się zaszczuwać!

Zobacz także: Sekspozytywny alfabet by G'rls ROOM - P jak pozytywna seksualność. Co to znaczy?