Małgorzata Uściłowska, bo tak w zasadzie nazywa się Lanberry, uznawana jest przez wielu ekspertów muzycznych za jedną z największych nadziei polskiej sceny popowej. Ich opinia nie bierze się znikąd. Piosenkarka, autorka tekstów i kompozytorka od kilku lat tworzy hit za hitem i w międzyczasie pomaga pisać piosenki także dla innych artystów. Ostatnio współpracowała m.in. ze swoją koleżanką z wytwórni, Honoratą Skarbek, czy Piotrem Kupichą z zespołu Feel (teledysk do ich piosenki „Gotowi Na Wszystko” ma już ponad 13 mln wyświetleń na YouTube). W rozmowie z Robertem Choińskim Lanberry nie tylko opowiada o swoim najnowszym singlu „Nieznajomy” i nowej płycie, ale zdradza też m.in., jak powstają jej przeboje, czy wierzy w wenę i jakie wielkie marzenia udało się jej już spełnić. Lanberry ujawnia też, którego z nowych trenerów „The Voice of Poland” wybrałaby, gdyby teraz brała udział w programie. Czy podobnie jak Doda chciałaby spróbować swoich sił jako aktorka? Co myśli o Michale Szpaku? Sprawdźcie!
Lanberry o teledysku do singla "Nieznajomy" i aktorstwie
Teledysk do twojego nowego singla „Nieznajomy” utrzymany jest w gangsterskim klimacie. Prywatnie też lubisz filmy tego typu?
Od czasu do czasu jak najbardziej lubię sobie zerknąć, ale szczerze ci powiem, że w ostatnim czasie nie mam zbyt wiele czasu na oglądanie filmów. Wolę sięgnąć po książkę niż obejrzeć film. Chociaż z drugiej strony lubię oglądać dokumenty, co ułatwia mi Netflix. Mój nowy teledysk rzeczywiście jest utrzymany w konwencji takiego mini filmu sensacyjnego. Są gangsterzy, są pieniądze, szybkie samochody, no i jest nieznajomy oczywiście.
Muszę się koniecznie ciebie zapytać o pracę na planie tego teledysku. Nie da się ukryć, że było to jednak dla ciebie aktorskie wyzwanie...
Tu należą się wielkie podziękowania dla całej produkcji i ekipy, bo naprawdę czułam się zaopiekowana. Ten komfort był konieczny, aby odpowiednio podejść do tej postaci, którą miałam tam przedstawić. To było wyjątkowe przeżycie, bo pierwszy raz miałam plan, który praktycznie wyglądał jak plan filmowy. Niesamowite doświadczenie.
Pytam o to nie bez powodu. Mi ten teledysk skojarzył się trochę z filmem „Pitbull. Ostatni pies”, w którym wystąpiła Doda. Ostatnie doświadczenie na planie klipu sprawiło może, że gdzieś z tyłu głowy zakiełkowała ci myśl o tym, że też mogłabyś kiedyś sprawdzić się jako aktorka?
Nie ukrywam, że parę razy przeszła mi taka myśl przez głowę, że gdzieś tam jest mi to bliskie. Wiem jednak, co jest moim głównym zainteresowaniem, czyli absolutnie muzyka. Ale kto wie, ja nigdy nie mówię nigdy. Może będzie mi dane spróbować tego kiedyś.
Lanberry o tym, jak powstają hity
Przeglądając komentarze pod twoim ostatnim klipem natrafiłem na jeden, który szczególnie zwrócił moją uwagę. Brzmiał następująco: „Kolejny hit. Będzie często szaleć w radiach. Ja nie wiem jak ona to robi, co piosenka to hicior”. No właśnie, jak ty to robisz? Łącznie już ponad 44 mln wyświetleń na twoim kanale na YouTube. Praktycznie każdy kolejny singiel podbija listy przebojów. Masz na to jakiś przepis?
Dziękuję, bardzo mi miło, że tak mówisz i przytoczyłeś akurat ten komentarz. Nie mam absolutnie żadnej recepty na nic. Mam przede wszystkim pasję w sobie i miłość do tego, co robię. Gdy tworzę piosenki ten entuzjazm może zwyczajnie się ze mnie uwalnia. Gdy tworzę piosenki jestem w niemal euforycznym stanie. Tak samo, gdy je wykonuję i promuję. Przede wszystkim bardzo się do tego wszystkiego przygotowuję. Kiedy podchodzę do całego procesu twórczego, robię naprawdę duży research na temat tego, co się teraz dzieje. Śledzę uważnie szwedzkich producentów, których uwielbiam.
To oni chyba tworzą najlepszy pop na świecie...
Oczywiście, z pewnością najlepszy. Także to wszystko jest wynikiem moich poszukiwań.
Skoro jesteśmy przy temacie tworzenia hitów. Dopiero co wróciłaś z tzw. songwriting camp w Londynie. Sporo fanów muzyki o tym słyszy, ale nie do końca wie, jak to dokładnie wygląda. Jesteś w stanie pokrótce opowiedzieć, jak to działa?
Songwriting camp, czyli tłumacząc na język polski obóz twórczy, to fantastyczna idea, w której brałam udział już kilkakrotnie. To zazwyczaj wygląda tak, że spotykamy się z producentami oraz innymi twórcami piosenek i siedzimy w hotelu albo w kompleksie, gdzie mamy też studio nagraniowe, tak jak to było przy okazji mojego ostatniej wizyty w Londynie. Przez parę dni siedzimy zamknięci w pokojach, tudzież w studiach, w teamie składającym się z dwóch, trzech, a nawet czterech osób i przez cały dzień tworzymy piosenkę. Pod koniec dnia taka piosenka jest już praktycznie gotowa.
Tempo jest więc ekspresowe!
Tempo jest ekspresowe na maksa, dlatego warto się do takiej sesji porządnie przygotować. Dobrze wiedzieć wcześniej, o czym chce się napisać piosenkę i w jakim ona ma być klimacie. Oczywiście czasami improwizacje są jak najbardziej wskazane, a energia trzech osób znajdujących się w pokoju może zaprowadzić nas w zupełnie inny rejon, niż zakładaliśmy. Mogę śmiało powiedzieć, że teraz w Londynie miałam jednak konkretną wizję, która pierwszego dnia została spełniona w stu procentach. A z kolei trzeciego dnia miałam jakąś tam szczątkową wizję, która w końcu zaprowadziła nas w zupełnie inne strony. To wszystko zależy od wibracji, które są między ludźmi.
Wena przychodzi na zawołanie?
Moim zdaniem koncepcja weny może stać się pułapką. Brakiem weny można się bardzo zasłaniać. Oczywiście, czasami mam większy, a czasami mniejszy polot do tego, żeby tworzyć, coś. Ja zwyczajnie jestem teraz tak nakręcona, że siadam i piszę. Nie szukam wymówek, po prostu siadam i robię to, co kocham.
Lanberry o koncertach
Zbliża się lato. Wiem, że dla artystów muzycznych nie jest to bynajmniej czas odpoczynku, a wręcz zazwyczaj przeciwnie. Sezon rozpoczynasz od występu na Polsat SuperHit Festiwal 2018 w Sopocie. Co przygotowałaś?
W Sopocie biorę udział w koncercie podsumowującym przeboje radiowe minionego roku. Wykonuję piosenkę „Ostatni most” w specjalnej aranżacji, którą przygotowałam ze swoim zespołem. Mam nadzieję, że spodoba się publiczności w Sopocie i przed telewizorami. Szykuje się rzeczywiście gorące lato pełne koncertów plenerów, które uwielbiam. Takie występy to spełnienie moich marzeń. To naprawdę niesamowite, że nawet w najmniejszej miejscowości potrafi stać duża scena z dobrym nagłośnieniem. Jakość jest naprawdę wysoka, więc to dla mnie sama przyjemność wyjść na taką scenę i zagrać koncert dla publiczności, która ze mną śpiewa, co jest też spełnieniem kolejnego marzenia.
Lanberry o zagranicznej karierze
Twoje piosenki często powstają w dwóch wersjach językowych: po angielsku i po polsku. Marzysz o karierze za granicą? Czy może jest tak, że jeśli się uda to fajnie, a jak nie, to też ok?
Jest dokładnie tak jak mówisz.
Przepraszam, że odpowiedziałem za ciebie. [śmiech]
[śmiech] Spoko, jak po prostu wychodzę z założenia, że nie chcę mieć za dużych oczekiwań. Biorę to, co przynosi mi dany dzień, po prostu przyjmuję to na klatę i idę z tym, co się dzieje dalej. Czasami są to sytuacje mniej przyjemne, a czasami są to takie, które mnie jeszcze bardziej nakręcają i pchają do działania. Tak jak mówisz, dla mnie to jest naturalne, że najpierw tworzę po angielsku, bo kocham ten język i mam wrażenie, że czuję go bardzo dobrze. Moim marzeniem jest, żeby kiedyś pokazać, nawet w Polsce, taką moją angielską stronę. Póki co, na razie skupiam się na naszym pięknym, ojczystym języku i mam nadzieję, że będzie mi dane jeszcze napisać parę piosenek.
Lanberry o nowej płycie
Lato, koncerty... Potem wchodzisz z powrotem do studia?
Mamy takie plany, żeby na jesień wydać kolejną płytę. Między koncertami zbieramy materiał, segregujemy go.
Czyli płyta jest już w trakcie tworzenia?
Tak, płyta już powstaje. Może jeszcze coś tam dorzucimy, może coś jeszcze dogramy. Jesteśmy na etapie selekcji, chcemy wybrać to, co najlepsze.
Ten krążek będzie się różnił od twoich poprzednich nagrań?
Mam nadzieję, że będzie słychać progres w brzmieniu i warstwie tekstowej. Przede wszystkim dla mnie ważne jest, żeby to był zróżnicowany, eklektyczny pop, nawiązujący do różnych dekad w muzyce, głównie lat 80. i lat 90. Zawsze podkreślam, że nie jestem fanką albumów koncepcyjnych i kiedy wszystkie piosenki się ze sobą zlewają. Mam na to zbyt dużo pomysłów i inspiracji. Mam nadzieję, że znajdę sposób na to, żeby każda piosenka opowiadała w warstwie produkcyjnej, muzycznej i tekstowej inną historię.
Lanberry o The Voice of Poland i Michale Szpaku
Niedawno ogłoszono skład jury nowej edycji „The Voice of Poland”. Tym razem trenerami będą: Patrycja Markowska, Michał Szpak, Piotr Cugowski i Grzegorz Hyży. Czyją drużynę byś wybrała jako uczestniczka 9. sezonu?
Michała Szpaka.
Dlaczego?
Uważam, że jest barwną, kolorową postacią na polskiej scenie, takich ludzi nam trzeba w naszym kraju. Jest też osobą, która ma bardzo otwartą głowę. Wydaje mi się więc, że wybrałabym Michała.