"Top Model" to emitowane od 2010 roku modowe show stacji TVN. Hitowy program, który doczekał się już ośmiu edycji, z każdym kolejnym sezonem cieszy się coraz większą popularnością. Widzowie chętnie śledzą losy bohaterów również po zakończeniu emisji programu. Często się zdarza, że nie tylko zwycięzcy show odnoszą sukces w branży modelingowej. O tym, jak wygląda życie po "Top Model" zapytaliśmy uczestniczkę ostatniej edycji, Magdalenę Karwacką. Była Miss Polonia Warszawy opowiedziała nam także o swojej współpracy ze słynnym raperem, Smolastym. Cały wywiad znajdziecie poniżej.
Igor Szulim: "Lubię jej energię i jest coś takiego, że chce się z kimś pracować". Pamiętasz, który z członków jury tak o Tobie mówił?
Magdalena Karwacka: Marcin Tyszka?
Nie, to była Katarzyna Sokołowska, ale nie dziwię się, że pomyślałaś o Marcinie Tyszczce. Kiedy jury po raz pierwszy zobaczyło Cię na wybiegu, to właśnie Marcin nie mógł odkleić od Ciebie wzroku. Jak ogólnie wyglądały twoje relacje z nimi? Poczułaś tę sympatię od razu?
Kiedy po raz pierwszy weszłam na wybieg czułam przede wszystkim ogromny stres. Nie wiedziałam nawet co powiedzieć. Mimo że bardzo chciałam to nie mogłam wydusić z siebie nawet jednego słowa. Stałam tak zestresowana, że w pewnej chwili nie wiedziałam nawet, jak się nazywam, ale z upływem każdej minuty stres był coraz mniejszym. Kątem oka widziałam, że Marcin Tyszka była bardzo zadowolony z tego co widzi, tak to określę [śmiech], więc atmosfera troszkę się rozluźniła. Ogólnie, jeśli chodzi o jurorów to najwięcej czasu z uczestnikami przez ten okres, w którym ja byłam w programie, spędziła Katarzyna Sokołowska. Poświęcała nam dużo uwagi, prowadziła wiele ćwiczeń i zdradzała nam różne tajniki z branży modowej. Kontakt z nią był bardzo intensywny. Samą Kasię określiłabym mianem bardzo konkretnej i zarazem prawdziwej osoby, jeśli chodzi o rady, z którymi się z nami dzieliła. Mówiła zawsze to co myśli.
Magdalena Karwacka zwraca swoją uwagę nie tylko pięknym uśmiechem, znakomitą figurą, ale także charakterystycznymi długimi, ciemnymi włosami. Bardzo przeżyłaś metamorfozę w programie? Przecież włosy to dla kobiety bardzo ważna część wizerunku.
Przychodząc do programu miałam nigdy niefarbowane, długie włosy i byłam do nich bardzo przyzwyczajona. Tak jak mówisz dla kobiety włosy mają bardzo duże znaczenie. Podczas metamorfoz byłam lekko przerażona. Wraz z innymi uczestnikami nie wiedzieliśmy co się dzieje na naszych głowach. Nie mieliśmy nawet lusterek. Jedynie reakcje innych uczestników, ich spojrzenia dawały mi do myślenia, że to nie jest tylko lekka metamorfoza. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam siebie to moją reakcją bardziej były łzy w oczach niż jakiekolwiek słowa. Moim zdaniem nie potrzebowałam tak ostrej przemiany, ale widocznie jury, styliści i fryzjerzy mieli taką wizję na mnie. Uważam, że moje długie włosy były czymś wyjątkowym i dodawały mi charakteru.
Jak w ogóle zaczęła się twoja przygoda z "Top Model". To prawda, że to nie było pierwsze podejście Magdy Karwackiej do programu?
O "Top Model" myślałam już parę lat. Po obejrzeniu jednego z odcinków stwierdziłam, że zgłoszę się do kolejnej edycji. Na taki krok namawiała mnie moja mama. Mówiła, że spróbować zawsze warto i jeżeli się nie uda to trudno. Pewnego dnia mama nie dała za wygraną. Powiedziała, że niedaleko naszego domu odbywa się casting do "Top Model” i tym razem muszę spróbować. Mimo że miałam wówczas 18 lat to czułam ogromny strach. Jak patrzyłam na tych wszystkich ludzi to mówiłam do siebie – to nie jest mój czas. Kiedy organizatorzy powiedzieli, że mogę jeszcze wziąć udział w eliminacjach i wystąpić przed jurorami, to mnie już tam nie było. Uciekłam, została tylko mama [śmiech].
Jak wygląda droga od castingu do Domu Modelek?
Na pierwszy etap, casting przed jurorami czekałam niemal dziewięć godzin. Widząc ciągle tych ludzi, którzy wchodzą i wychodzą, przechodzą lub też nie, dodatkowo powodowało, że ten czas się wydłużał i przy okazji stres narastał we mnie coraz bardziej. Pamiętam moment, kiedy wyczytali moje nazwisko. O nie, to już ja – tylko to sobie pomyślałam. Później musiałam odczekać swoje jeszcze za kulisami. Następnie czekał mnie już tylko występ na wybiegu przed jury. Mimo że casting zakończył się dla mnie pomyślnie to stresowałam się po nim tak samo bardzo, jak przed nim, a może i gorzej. Zaczęłam myśleć, jak wypadłam i co w ogóle powiedziałam. Kolejny etap to boot camp. I wcale nie miałam dużo czasu na przygotowanie się na niego, niespełna dwa tygodnie. Nie wiedziałam nawet gdzie dokładnie jedziemy. Dostaliśmy tylko informacje co mamy ze sobą zabrać, jakie rzeczy będą najbardziej potrzebne. Dopiero kiedy dojechałam na miejsce docelowe, dowiedziałam się, kto ze mną rywalizuje. Wcześniej znałam jedynie osoby, które ze mną brały udział w castingu jurorskim. Mieliśmy szczęście, że nasz boot camp odbył się w Warszawie, a dokładnie w hotelu "Warszawa". Osobiście czułam się jakbym wyszła ze znajomymi na spacer, bo niedaleko mieszkam, więc czułam się swobodnie, jakbym miała wrócić zaraz do domu. Wcześniejsze boot campy były bardziej hardrockowe – góry, spanie w namiotach. My mieliśmy tak to powiem luksusową edycję [śmiech]. Na boot campie, który trwa trzy dni mieliśmy dwa zadania – sesja zdjęciowa i wybieg. Po pierwszej sesji jest eliminowana połowa osób, na koniec zostaje wyłoniona finałowa czternastka. Później jest już Dom Modeli. Warto dodać, że pierwszą rzeczą jaką musieliśmy zrobić meldując się w hotelu to oddać wszystkie telefony.
Jak się mieszka w Domu Modelek i Modeli?
W Domu Modeli podobnie, jak na boot campie zostają odebrane wszystkie telefony, laptopy i inne urządzenia tego typu, co jest równoznaczne z brakiem kontaktu z naszymi najbliższymi. Jesteśmy zdani tylko na siebie - ludzi, których tak naprawdę się nie zna. Więc śmiało można to porównać do domu Wielkiego Brata. Byliśmy nagrywani 24 godziny na dobę. Kamery są w całym domu, non stop mieliśmy podłączone mikroporty. Dlatego każdy nasz ruch, wypowiedziane słowo było zarejestrowane. Śmiało można stwierdzić, że jest to inny świat.
Spodziewaliście się, że dołączy do was jeszcze jedna osoba? Wiedzieliście, że będzie to Klaudia El Dursi?
Jeżeli chodzi o "złoty bilet", to wiedzieliśmy tylko, że coś takiego powstało. Ale nie mieliśmy kompletnie pojęcia, kto to będzie. Zaczęliśmy sobie tylko obliczać ilość łóżek. Wszyscy spaliśmy w jednym pokoju, oczywiście z podziałem na dziewczyny i chłopaków. Zauważyliśmy jednak, że w damskiej sypialni jest o jedno miejsce za dużo. To dało nam do myślenia, że to będzie kobieta. No i okazało się, że nasze przypuszczenia okazały się prawdziwe. To była Klaudia.
Jak wyglądały twoje relacje z Klaudią i innymi uczestnikami? Które znajomości przetrwały?
W Domu Modeli raczej ze wszystkimi się dogadywałam. Jeśli chodzi o moją osobę to nie było żadnych dziwnych sytuacji w czasie programu. Śmiało mogę przyznać, że najlepszy kontakt miałam z Klaudią El Dursi. Spędzałyśmy ze sobą bardzo dużo czasu i zamieszkałyśmy nawet razem w pokoju zwycięzcy, ponieważ ona miała go do dyspozycji jako pierwsza z nas wszystkich. A jak to teraz wygląda? Obecnie z wiadomych przyczyn jest trudny czas na spotkania. Ale staram się często rozmawiać z Klaudią, Anią Jaroszewską, Klaudią Chojnacką, Kingą Dębską, która była z nami na chwilę w programie i ze Staszkiem.
Czy twoje życie po "Top Model" bardzo się zmieniło?
Po udziale w programie moje życie uległo pewnej zmianie. "Top Model" dało mi wiele nowych możliwości. Przede wszystkim mogłam zobaczyć, jak świat mediów działa od środka. Zawsze chciałam spróbować swoich sił w pracy za kamerą, ale nie miałam konkretnych doświadczeń, z tym związanych. Program nie tylko otwiera drogę do kariery, ułatwia znalezienie pracy w zawodzie, ale także daje szansę na rozwijanie swoich pasji.
Czy twoja artystyczna przeszłość - ukończona szkoła baletowa i muzyczna, ale także udział w konkursie Miss Polonia miały wpływ na to, że zdecydowałaś się zgłosić do "Top Model"?
Na pewno tak. Od zawsze miałam duszę artysty. Zarówno taniec, jak i muzyka wiele mnie nauczyły. Jednak uważam, że to udział w konkursie Miss Polonia był przełomowy. Wówczas przezwyciężyłam swój strach przed występami publicznymi i zdecydowałam się na udział w kolejnej edycji "Top Model". Bardzo ważny wpływ na moje życiowe decyzje miała także moja mama. Nadal liczę się z jej zdaniem, bo wiem, że chce dla mnie dobrze. Wspiera mnie na każdym kroku, za co jej bardzo dziękuję.
Mówisz, że lubisz śpiewać. Jak w czasie kwarantanny rozwijasz swoje zdolności muzyczne?
Wcześniej co tydzień chodziłam do mojego nauczyciela na zajęcia wokalne. Mimo epidemii nadal trenuję tylko, że online. Więc potwierdzam, można rozwijać pasję przez Skype’a [śmiech]. Nie ma żadnych wymówek! Praca czyni mistrza.
Po "Top Model" widzieliśmy Cię w kilku projektach m. in. wystąpiłaś w teledysku Smolastego, "Kreski". Jak zaczęła się wasza współpraca?
Z Norbertem znamy się już parę lat, więc to był projekt koleżeński. Przedstawił mi formę, w jakie ma być zrobiony teledysk oraz jak wygląda scenariusz. Spodobał mi się jego wstępny zarys i się zgodziłam. Uważam, że powstał bardzo fajny kawałek, który bardzo polecam.
Planujesz wystąpić w innych teledyskach albo rozpocząć karierę w mediach?
Wystąpiłam w teledysku Norberta, ponieważ się znamy i spodobała mi się koncepcja, jak to wszystko będzie wyglądać. Nie sądzę, że często będę gościć w projektach tego typu. Jeżeli chodzi o pracę w telewizji, chciałabym pokonywać swoje kolejne granice i podjąć się nowych wyzwań, np. współprowadzić program albo mieć już swoje własne show.
Niewiele osób wie, że jesteś studentką dziennikarstwa. Wielkimi krokami zbliża się termin obron prac dyplomowych. Wyobrażasz sobie, że twoja obrona odbędzie się online?
Według mnie to bardzo ciekawa opcja. Nie wiem, jak władze uczelni sobie to wyobrażają, ale osobiście uważam, że bardziej bym się stresowała obroną online niż taką "face to face" na żywo.
Żałujesz udziału w "Top Model"? Zdecydowałabyś się po raz drugi zgłosić do programu wiedząc, że zostaniesz poddana "ostremu cięciu"?
Jeżeli chodzi o "Top Model" to nie sama metamorfoza była czymś najbardziej stresującym. Trzeba brać pod uwagę, że to jest to program, który sprawdza twoje własne granice. Wiadomo stres towarzysz uczestnikom non stop, przy każdym zadaniu. Dla większości z nas był to debiut nie tylko przed kamerą, ale ogólnie w świecie modelingu. Zgłaszając się do "Top Model" trzeba zdawać sobie sprawę, że czeka nas bardzo dużo pracy. Wstaje się zazwyczaj z samego rana i do godziny 23:00 jest się cały czas na nogach. Wakacjami bym tego raczej nie nazwała. Czy poszłabym po raz drugi na casting? Tak, nigdy nie będę żałowała tej decyzji. Była to fantastyczna przygoda w moim życiu. Każdy, kto chce spróbować swoich sił w modelingu powinien zgłosić się do programu.
ZOBACZ TAKŻE: TOP MODEL 2019: metamorfozy uczestników. Zobacz zdjęcia PRZED i PO!
Komentarze