Matthew Perry napisał autobiografię

Jim Carrey, Ben Stiller, Rowan Atkinson, Robin Williams...   Choć na ekranie bawili do rozpuku, poza kamerami przeżywali trudne do wyobrażenia dramaty. W opinii wielu wiedli idealne życie, prywatnie doświadczali depresji i innych zaburzeń psychicznych, zmagali się z samotnością, popadali w uzależniania od alkoholu i narkotyków...

Przed tymi problemami nie uchronił się także Matthew Perry, znany chyba wszystkim z roli Chandlera Binga w serialu „Przyjaciele”. Już wkrótce ukaże się jego autobiografia „Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz”, w której aktor opowiedział o swoich trudnych przeżyciach (anglojęzyczna wersja będzie miała premierę 1 listopada, osiem dni później na rynek trafi również polski przekład). W ramach promocji wydawnictwa gwiazdor udzielił wywiadu, w którym odniósł się do niektórych wątków poruszanych w książce.

Matthew Perry o nałogach, które niemal kosztowały go życie

53-latek niejednokrotnie już opowiadał o wyniszczających nałogach od alkoholu i leków, które towarzyszyły mu przez większość jego kariery. Dopiero jednak teraz przyznał, jak wielką cenę musiał za nie zapłacić. W rozmowie z magazynem „People” aktor otworzył się na temat najmroczniejszych chwil w jego życiu.

Mathhe Perry wyjawił, że wieku 49 lat otarł się o śmierć. Nadużywanie opioidów spowodowało pęknięcie okrężnicy. Kiedy po raz pierwszy przyjęto mnie do szpitala, lekarze powiedzieli mojej rodzinie, że mam dwa procent szans na przeżycie – oznajmił gwiazdor „Przyjaciół”. Wyjaśnił, że przez dwa tygodnie był w śpiączce, w szpitalu spędził pięć miesięcy, a wyszedł z niego workiem kolostomijnym, z którego musiał korzystać przez dziewięć miesięcy.

Odtwórca roli Chandlera zdradził, że zmagając się z uzależnieniami, był do tej pory 15 razy na odwyku. Jeszcze gdy grał w uwielbianym przez widzów i widzki serialu, w pewnym momencie zażywał 55 tabletek Vicodinu dziennie (ten silny przeciwbólowy lek z pewnością znają fanki i fani „Doktora House'a”, który tabletki łykał niczym cukierki).

Obecnie Matthew jest trzeźwy i wolny od substancji psychoaktywnych. Impulsem do zmiany i podążania obraną ścieżką – przyznał aktor – były słowa jego terapeuty.

Powiedział: „Następnym razem, gdy pomyślisz o zażyciu Oxycontinu (pochodna kodeiny, silny opioidowy lek przeciwbólowy – przyp. red.), po prostu pomyśl o życiu z workiem kolostomijnym”. To otworzyło mi małe okienko, przez które się przeczołgałem i zdecydowałem, że nie chcę już więcej brać Oxycontinu – wspomina 53-latek.

Gdyby to nie wystarczyło – zauważył Perry – ma jeszcze inne „przypominajki”, „znaki”, które prowadzą go w kierunku zdrowienia. Wystarczy spojrzeć na 14 blizn na brzuchu po operacjach, by wiedzieć, że nie warto skręcać w złą stronę – stwierdził.

Zobacz także:

Matthew Perry dzieli się swoimi przeżyciami, by pomóc innym

Gwiazdor wrócił też pamięcią do krytycznego momentu, w którym podłączono go do ECMO (stosowana w leczeniu zespołu ostrej niewydolności oddechowej lub ostrej niewydolności serca metoda utlenowania krwi i eliminacji z niej dwutlenku węgla z pomocą krążenia pozaustrojowego).

Tej nocy w maszynę ECMO włożono pięć osób, pozostałe cztery zginęły, a ja przeżyłem –  powiedział. Najważniejsze pytanie brzmi: dlaczego? Dlaczego ja? Musiał być jakiś powód.

Ten powód zrozumiał niedawno. To dlatego wreszcie zdecydował się podzielić z innymi swoimi trudnymi doświadczeniami.

Musiałem poczekać, aż będę całkiem bezpieczny –  z dala od aktywnej choroby alkoholowej i uzależnienia — aby to wszystko spisać. Najważniejsze: byłem pewien, że to pomoże ludziom – wyznał Matthew Perry.