Jej obecność na tegorocznej Met Gali bez wątpienia trzeba zaliczyć do jednego z kluczowych momentów wydarzenia. No bo jak inaczej nazwać powrót Kate Moss na nowojorską imprezę po prawie 10 latach?! Tak, my też nie do końca byliśmy świadomi, że ostatni raz ikona modelingu pojawiła się na na Met Gali w 2009 roku. Wówczas, zgodnie z tematem przewodnim gali - The Model as Muse: Embodying Fashion - Kate pojawiła się w towarzystwie Marca Jacobsa i w zaprojektowanej przez niego złotej sukni oraz w turbanie projektu Stephena Jonesa. 

ZOBACZ TAKŻE: Met Gala 2018: najpiękniejsze (i najdziwniejsze) makijaże i fryzury gwiazd >>>

Met Gala 2018: Kate Moss w sukience Saint Laurent

Czy wczoraj ikona brytyjskiego i światowego modelingu postawiła na równie ekstrawagancki look i równie zgodny z motywem przewodnim gali - Heavenly Bodies: Fashion and the Catholic Imagination? Nie do końca. Moss postawiła na zachowawczą czerń, czyli dość krótką małą czarną eksponującą ramiona i plecy oraz przyozdobioną czarnymi piórami. Zaprojektował ją Anthony Vaccarello, dyrektor kreatywny Saint Laurent. I to właśnie z nim modelka chętnie pozowała do zdjeć na czerwonym dywanie. A towarzyszyły im inne kojarzone z branżą mody oraz twarze, m.in. Amber Valletta, Charlotte Casiraghi, Mica Arganaraz, a także Anja Rubik i aktorka oraz wokalistka Charlotte Gainsbourg

ZOBACZ TAKŻE: Met Gala 2018: Pary, które zadebiutowały na czerwonym dywanie