O tej trasie Sanah było głośno jeszcze na długo przed jej rozpoczęciem. Szerokim echem w mediach odbił się bowiem fakt, że autorka hitu „Eldorado” tym razem rezygnuje z wielkich hal widowiskowo-sportowych na rzecz eleganckich, ale za to znacznie bardziej kameralnych sal w najbardziej prestiżowych obiektach koncertowych w Polsce. Część fanów najpierw ubolewała, że z pewnością nie wystarczy biletów dla wszystkich chętnych, aby chwilę potem stwierdzić, że zapewne i tak nikt nie zdecyduje się na zakup droższych niż zazwyczaj wejściówek (był to wydatek rzędu 400 złotych). Nic bardziej mylnego. Bilety na większość występów z trasy, której pełna nazwa brzmi „Bankiet u sanah TOUR Orkiestrah & Chórh”) wyprzedała się błyskawicznym tempie. Ze względu na ogromne zainteresowanie, organizatorzy finalnie podwoili liczbę występów, dokładając po dodatkowej dacie w każdym z 7 miast. 

Wyprodukowane przez DM Agency tournée Sanah z towarzyszeniem Polskiej Orkiestry Muzyki Filmowej pod dyrekcją Przemysława Piotra oraz chóru Silesian Chamber Choir Ad Libitum po niecałym miesiącu od premierowego koncertu we Wrocławiu w końcu dotarło do stolicy. Piosenkarka dwa dni z rzędu (30 listopada i 1 grudnia) wypełniła po brzegi salę koncertową w Filharmonii Narodowej. Trzeba przyznać, że to całkiem niezłe osiągnięcie jak na kogoś, kto zaledwie rok wcześniej uzyskał magisterium na uniwersytecie muzycznym. Zuzanna Grabowska (z domu Jurczak) nie zjawiła się tam jednak w roli instrumentalistki, lecz gwiazdy popu, która w błyskawicznym tempie osiągnęła na polskim rynku muzycznym to, na co większość topowych artystów musi pracować przez kilka dekad. Dwie diamentowe i jedna podwójna platynowa płyta, blisko 2,5 miliona słuchaczy miesięcznie w serwisie Spotify i kilkanaście nagród to bilans Sanah po zaledwie trzech latach od wydania debiutanckiego minialbumu.

Bankiet u sanah TOUR w Filharmonii Narodowej w Warszawie – relacja

Ostatni w tym roku koncert Sanah rozpoczął się od intro w postaci nowego, niewydanego jeszcze oficjalnie utworu o roboczym tytule „Płomień”. Piosenkarka wkroczyła na salę niczym zmierzająca do ołtarza panna młoda – głównym wejściem, trzymając w dłoni bukiet kwiatów. Ślubne skojarzenie dodatkowo zresztą wzmocnił fakt, że artystce towarzyszył jej wybranek, tajemniczo skrywający swoją twarz pod rondem kowbojskiego kapelusza „Stan”.

fot. Magic Records / THEDREAMS studio

Właściwa część koncertu rozpoczęła się od utworu „Co ja robię tutaj”. Następnie, utworem „Czesława”, Sanah złożyła muzyczny hołd Violetcie Villas. W pierwszej części koncertu znalazło się też miejsce na wykonywany w oryginale z Dawidem Podsiadło hit „Ostatnia nadzieja”. O tym, że jest wykształconą skrzypaczką Sanah przypomniała wykonując tytułowy numer z albumu „Irenka”. 

fot. Magic Records / THEDREAMS studio

Kilkadziesiąt dodatkowych osób na scenie zmotywowało też Sanah do wykonania na żywo kawałków, dla których do tej pory nie było miejsca w jej koncertowej setliście. Mowa tu m.in. o emocjonalnych „Duszkach” oraz patetycznym „Świętym Graalu”, który był zresztą jednym z najmocniejszych punktów całego „bankietu”.

Zobacz także:

Jak przystało na występ w filharmonii, przewidziana została przerwa. Widownia mogła wówczas poczęstować się serwowanym za darmo przez sponsora trasy winem. Tuż przed nią ze sceny wybrzmiał, a jakby inaczej, „Szampan”, podczas którego na ustawionym na scenie ekranie wyświetlały się materiały streszczające całą dotychczasową karierę Sanah. Z jednej strony trudno się dziwić, że piosenkarka chciała wykonać na żywo „utwór, od którego wszystko się zaczęło”. Z drugiej jednak ciężko oprzeć się wrażeniu, że radiowy przebój nie do końca sprawdził się w „poważnej” wersji.

Skoro już o kontrastach mowa, to nie wypada nie skomentować oprawy sanahowych bankietów. Wieczorowe stylizacje i kryształowe żyrandole zestawiono tu bowiem z wideoklipami ukazującymi sielankowe klimaty znane z teledysków stworzonych do ostatnich singli wokalistki, które składają się na projekt o wymownym tytule „sanah śpiewa Poezyje”.

Koncert Sanah z orkiestrą i chórem, czyli radiowe hity, szkolne repetytorium i kolęda 

Wszyscy ci, którzy spodziewali się, że Sanah będzie na tej trasie przede wszystkim promować swój najnowszy album z poezją, mogli się mocno zdziwić. Na standardową setlistę trafiły bowiem zaledwie dwie autorskie interpretacje ulubionych wierszy artystki: „Bajka” Krzysztofa Kamila Baczyńskiego oraz „Nic dwa razy się nie zdarza” Wisławy Szymborskiej.

Zamiast pogrążać widownię w zadumie (to zostawiła na samiutki koniec, o czym później) gwiazda ze stajni Magic Records wolała rozruszać ją swoimi znanymi hitami. Podczas „etc. (na disco)”, „Eldorado” i „Ale jazz!” publiczność nie tylko wstała ze swoich siedzeń, ale także w sporej mierze powędrowała pod samą scenę, przez co na chwilę można było zapomnieć o tym, że nie jest to plenerowa impreza, lecz koncert w filharmonii.

fot. Magic Records / THEDREAMS studio

W tym miejscu warto wspomnieć, że o swobodną atmosferę Sanah dbała zresztą niemal od początku występu. Pozdrawiała obecne na sali bliskie jej osoby (m.in. członków rodziny oraz swoje nauczycielki ze szkoły muzycznej) opowiadała z humorem związane z tym miejscem anegdoty ze swojego prywatnego życia, kokieteryjnie wspominała o tym, że stresuje się tym występem oraz, że… poci się w przygotowanych na tę trasę obcisłych sukniach. Przy pierwszej możliwej okazji pozbyła się też butów na obcasie i przez większość koncertu paradowała po scenie boso, czyli tak, jak lubi najbardziej.

fot. Magic Records / THEDREAMS studio

Nie zabrakło także dodatkowych smaczków w postaci odśpiewanego przez całą salę razem z wokalistką... twierdzenia Pitagorasa. Korzystając z okazji, że było to jej ostatnie spotkanie z fanami przed świętami, wykonała również z chórem i orkiestrą przygotowaną naprędce podczas próby aranżację tradycyjnej polskiej kolędy „Wśród nocnej ciszy”.

Wisienką na bankietowym torcie Sanah był wykonywany jako ostatni bis (przez co część osób zdążyła już opuścić salę) „Hymn” Juliusza Słowackiego. Odśpiewana przez Grabowską przy dźwiękach samego tylko pianina modlitwa wywoływała ciarki na całym ciele i przenosiła w inny wymiar.

fot. Magic Records / THEDREAMS studio

Organizując tę trasę Sanah zrealizowała swoje ambicje o występach w znamienitych lokalizacjach, wywodzące się jeszcze z czasów, gdy jako kilkuletnia dziewczynka uczyła się nut i zaczynała wymachiwać smyczkiem. Marzenie spełnione. Czas na realizację kolejnego. Do zobaczenia na Narodowym?