Quebonafide należy do grona najpopularniejszych raperów w Polsce. Utwory jego autorstwa biją rekordy popularności w serwisach streamingowych, a koncerty przyciągają prawdziwe tłumy. Ostatnio znowu zrobiło się o nim głośno, jednak nie ze względu na muzykę, ale wpis, który opublikował na Twitterze. Kuba Grabowski, bo właśnie tak brzmi prawdziwe nazwisko artysty, wypowiedział się krytycznie o ruchu body positive. Niestety w swoim poście powielił krzywdzące stereotypy na jego temat. Dlatego poprosiłam Natalię Skoczylas – działaczkę społeczną, prawniczkę, która skupia się na przeciwdziałaniu przemocy i dyskryminacji, edukatorkę oraz współtwórczynię podcastu „Vingardium Grubiosa”, by wyjaśniła, dlaczego warto powtrzymać się od tego rodzaju komentarzy (nie tylko) w sieci. 

Quebonafide opublikował krzywdzący wpis o body positive

Są już jakieś statystyki dotyczące zwiększających się objawów miażdżycy naczyń wieńcowych od czasów Body Positive czy to jeszcze za wcześnie? – spytał Kuba Grabowski na Twitterze. Post, który opublikował, jest niezwykle krzywdzący, a jednocześnie pokazuje, że nadal wiele osób nie wie albo nie rozumie, czym właściwie jest ciałopozytywność. 

Przede wszystkim ciężko jest mi traktować taką wypowiedź poważnie, ponieważ stoi za nią osoba, która nie jest wykluczona cyfrowo, może korzystać z mediów społecznościowych, a jednocześnie pozwala sobie na tworzenie pewnych korelacji, których celem wydaje się być jedynie złośliwość. Natomiast swoje kompetencje mogłaby wykorzystać na douczenie się. Jeśli chce się podzielić czy wręcz pochwalić takim „odkryciem”, może sprawdzić, czy faktycznie taka zależność istnieje – zauważyła Natalia Skoczylas. – Niestety problem leży w tym, że takim osobom często nie chodzi o to, by dyskutować, szukać nowych rozwiązań, wymieniać się myślami, ale o to, aby zachować swój status jako grupa dominująca, uznana za atrakcyjną.  

W związku z tym razem z Natalią Skoczylas spieszymy z wyjaśnieniami. Od kilku lat mówi się o body positive głównie w kontekście akceptacji siebie, miłości oraz szacunku do własnego ciała. Utożsamia się ze zdjęciami na Instagramie (albo w podobnych aplikacjach), których autorki oraz autorzy rezygnują z retuszu. Pokazują tak zwane prawdziwe ciała – rozstępy, fałdki, cellulit itp. To dość popularne ujęcie, jednak nie należy zapominać o korzeniach ruchu. Powstał on w latach 60. ubiegłego wieku, aby walczyć z systemową dyskryminacją osób grubych (uwaga, jeśli nie jesteście lekarzami / lekarkami, nie używajcie takich określeń jak otyły, bo otyłość jest chorobą, która musi zostać uprzednio zdiagnozowana), z niepełnosprawnościami oraz tych, których ciała z innych powodów nie wpisują się w określone przez społeczeństwo normy. 

Wydaje mi się, że jeśli Pan Kuba naprawdę chciałby zbadać taką korelację, to wyartykułowałby to inaczej. Niemniej jednak szczerze doradzam mu, by – jeśli rzeczywiście interesuje go ten temat – zacząć od podstaw, czyli od definicji ciałopozytywności. To nie są bowiem działania, które namawiają do tego, by wpływać w jakiś sposób na swoje ciało, doprowadzać się do jakiegoś – konkretnego stanu. Według założeń tego ruchu, nasze ciała są różne, natomiast stan zdrowia nie jest wartością moralną. Kondycja nie powinna być traktowana jako coś dobrego albo coś złego. Szanse dla wszystkich ludzi powinny być wyrównywane – wyjaśniła Natalia Skoczylas

Każde ciało zasługuje na szacunek. Niezależnie od jego rozmiaru, stopnia sprawności albo koloru skóry. Jak widać, nadal należy to ciągle podkreślać. 

Jeśli Pan Kuba zauważył zwiększoną częstotliwość występowania pewnej choroby i tak bardzo go to zmartwiło, to też na pewno znajdzie wiele danych na temat czynników, jakie mają na nią wpływ. Myślę, że nie ma wśród nich zwiększającej się świadomości społecznej oraz edukacji antydyskryminacyjnej – skomentowała Natalia Skoczylas

Na przestrzeni lat wokół ciałopozytywności zaczęło krążyć wiele mitów. Jej przeciwnicy i przeciwniczki utrzymują, że promuje ona niezdrowy tryb życia. Poza tym regularnie pojawiają się (zupełnie niepotrzebne, a do tego bolesne) opinie czy oceny kierowane w stronę osób, które są częścią ruchu. Często są one usprawiedliwiane troską o drugiego człowieka. Niestety w wielu przypadkach jest ona fałszywa. Zanim zdecydujemy się na skomentowanie czyjegoś wyglądu, np. wagi, warto zastanowić się, jak może to wpłynąć na daną osobę – jej poczucie własnej wartości, a nawet zdrowie psychiczne. Tak naprawdę nie mamy prawa do wypowiadania się na temat wyglądu, stanu zdrowia czy kondycji innych.