Mimo fali często absurdalnych tematów oraz dyskusji, jakie toczą się w naszym kraju, a które dotyczą szeroko pojętego tematu seksu, jesteśmy obecnie w ciekawym punkcie. W tej całej dramatycznej sytuacji w jakiej się znajdujemy – mam na myśli brak rzetelnej edukacji seksualnej, brak szeroko dostępnej i odpowiedniej opieki zdrowotnej, sprowadzanie kobiet do roli inkubatorów i służących bez większych ambicji życiowych, itp. – jest nadzieja na zmiany. Obecna władza i gęstniejąca atmosfera polityczno-społeczna paradoksalnie przykładają się do tego, że oswajamy się z tematami, które do tej pory były uznawane za tabu. 

Coraz śmielej wybrzmiewają głosy o tolerancji i akceptacji. Coraz głośniej mówimy o przyjemności i potrzebie wymiany doświadczeń. Uczymy się rozmawiać na intymne tematy i z większą swobodą komunikujemy partnerom nasze pragnienia. Paradoksalnie dzięki temu, że obecna władza i kościół katolicki w naszym kraju tak bardzo chcą ten seks ukryć i nam obrzydzić tym mocniej oswajamy się i otwieramy na wszelkie tematy związane z ludzką seksualnością. Poszerza nam się również słownictwo, dzięki czemu dostajemy narzędzia do nazywania kolejnych zjawisk i uczuć, jakie im towarzyszą. Dyskutujemy, i krytykujemy, dążymy do zmian niektórych zachowań czy postaw nie dlatego, że są nowe i niezrozumiałe. Często wręcz przeciwnie - zmieniamy stare schematy, bo nareszcie mamy wiedzę o ich szkodliwości i właściwe słownictwo do opisania problemów. 

Seks podtrzymujący – co to jest?

Dlatego tak ważne jest to, żeby w miarę swoich możliwości, nie naruszając niczyich granic mówić głośno, co nas dotyka. Każda, nawet najmniejsza wymiana doświadczeń może dać początek ważnej dyskusji i rozbroić szkodliwe zachowania. I tak właśnie jest z tym tematem, o którym ostatnio zdarzyło mi się przeczytać, bo chodzi właśnie o ten nieszczęsny „seks podtrzymujący”. Już zaczynając od samego nazewnictwa – wyjątkowo nie podoba mi się ten dobór słów, bo kojarzę go bardziej z umieraniem. Chociaż rozumiem z czego ta nazwa się wzięła i czuje, że moje skojarzenie nie jest bezzasadne. Zacznijmy wiec od definicji – „seks podtrzymujący” to taki, który ma na celu wzmocnienie związku z partnerem, niezależnie od nastroju, ochoty i podejścia. Generalnie zmuszanie się do stosunku jest idealnym wyjaśnieniem, o co w tym chodzi. 

Caprice Bourret promuje seks podtrzymujący!

Kilka tygodni temu zrobiło się wyjątkowo głośno o tym rodzaju seksu za sprawa modelki Caprice Bourret, która otwarcie przyznała, że według niej kobieta w związku nie może powiedzieć „nie” partnerowi/mężowi. Przecież seks to tylko 5 min z życia!

Seks podtrzymujący – dlaczego taki rodzaj seksu jest szkodliwy?

Po pierwsze współczuje, jeśli jej seks z mężem to 5 min. A tak na poważnie to każde zmuszanie się do czynności seksualnej może mieć wysoce negatywne konsekwencje. Według Patrycji Wonatowskiej, seksuolożki i terapeutki to „ogromne pole do nadużyć, które prowadzą później do traum.”  

Przede wszystkim traktowanie seksu jako sposobu na zatrzymanie kogoś przy sobie kompletnie zaburza obraz związku i relacji międzyludzkich. Utwierdza również w przekonaniu, że seks jest jedyną „wartością” osoby, która stosuje taką taktykę. Opisywane podejście prowadzi do uprzedmiatawiania partnerów i kompletnego spłycania relacji. Przeświadczenie, że jedynie kontakty seksualne sprawią, że druga osoba nie zacznie szukać szczęścia z kimś innym prowadzą nie tylko do kompletnego zaburzenia relacji i nawarstwiających się kłamstw. Seks podtrzymujący to również bardzo często naruszanie swoich granic – nawet nieświadomie. Zmuszanie się do stosunków może skutkować obniżeniem poczucia własnej wartości, utratą wiary w siebie, wycofaniem w kontaktach społecznych, a dalej przewlekłym stresem. Jak zauważa Wonatowska seks podtrzymujący może też negatywnie wpływać na zdrowie fizyczne powodując np. pochwice lub wtórną dyspareunie wynikającą z napięcia organizmu podczas stosunku.4 W relacjach intymnych osoby, które mają błędne przekonanie, że jedyne co mogą zaoferować partnerowi to seks, mają zaburzony obraz relacji oraz pojęcia przyjemności, którą można czerpać z intymnych zbliżeń.

Dlaczego takie zachowania wciąż pojawiają się w niektórych związkach? Bo tak nam wpajano przez lata – i piszę tutaj w imieniu kobiet, które niestety dużo częściej wpadają w pułapkę zatrzymywania faceta za wszelką cenę. Jesteśmy wychowywane w systemie, w którym dziewczynki uczone są posłuszeństwa, poddaństwa, przedkładania potrzeb innych ponad swoje. Nie umiemy mówić głośno „nie”, nikt nas nie uczy, jak wyrażać własne pragnienia i czerpać przyjemność – także seksualną. Wiele kobiet też niestety wciąż uważa, że dla mężczyzn liczy się tylko seks i dlatego wchodzą oni w związki. Część szczerze wierzy, że jedynie swoją seksualnością są w stanie zainteresować mężczyznę, dlatego na tym opierają relacje.

Zobacz także:

Paradoksalnie dzięki takim właśnie personom, jak wyżej wspomniana modelka i ich specyficznym teoriom, mamy mocne podstawy do prowadzenia dyskusji na temat szkodliwości różnych zjawisk. W przypadku tego „sposobu na związek” zrodziła się przestrzeń do wymiany doświadczeń i spostrzeżeń, a przede wszystkim do wskazania, jakie może mieć on negatywne konsekwencje. Mam ogromną nadzieję, że z tak lekko wypowiedzianej głupoty może wyniknąć sporo dobrego. Może właśnie dzięki temu chociaż jedna para w związku opartym na „seksie podtrzymującym” zatrzyma się na chwile, ponownie spojrzy na siebie z czułością i po prostu zacznie ze sobą rozmawiać?