Influencer to dziś tyleż pożądany, co niejasny status. Grono osób określających się tym terminem niekontrolowanie rośnie, a im szersza grupa - tym na ogół mniejsza siła oddziaływania poszczególnych influencerów. Dlatego też specjalizacje siłą rzeczy muszą się zawężać, a sposoby na odróżnienie się od konkurencji zaczynają przybierać coraz bardziej wysublimowaną formę.

Ciekawym studium przypadku jest Miquela Sousa skrywająca się na Instagramie pod nickiem @lilmiquela, zrzeszająca całkiem grono odbiorców, bo aż 500 tysięcy. Spektrum zainteresowań nastolatki jest szerokie i nie kończy się na modzie, choć ma do niej prawdziwą żyłkę, a do inspiracji jej osobą przyznają się takie osobowości, jak np. jedna z najbardziej uznanych makijażystek w branży Pat McGrath czy Marc Jacobs.

Dodatkowo Miquela działa jako aktywistka transgender i aktywnie zwalcza rasizm. Żadna z aktywności nie przeszkadza jej jednak w odnoszeniu sukcesów w branży muzycznej; w ubiegłym roku jej debiutancki singiel Not Mine wskoczył na 8. pozycję viralowej listy na Spotify’u.

Sporo jak na 19-latkę, ale to wcale nie litania jej osiągnięć wyróżnia ją spośród innych aspirujących – szczególną cechą nastolatki o brazylijsko-hiszpańskich korzeniach jest to, że... nie istnieje w dosłownym tego słowa znaczeniu! Jest avatarem funkcjonującym jedynie w świecie wirtualnym (i co ciekawe nie wiadomo, kto stoi za jej stworzeniem i aktywnością), jakkolwiek jej oszałamiająca kariera jest jak najbardziej realna: na koncie ma m.in. współpracę z Pharrellem i Lady Gagą. 

Historia zna podobne przypadki; choć trudno w to uwierzyć, szlak został przetarty już w latach 90. ubiegłego wieku, kiedy masową wyobraźnią zawładnął i na stałe zapisał się zbiorowej świadomości inny awatar, także związany ze światem muzyki, a dokładnie ten wykorzystany przez grupę Gorillaz, którego autorstwo przypisuje się artyście Jamiemu Hewlettowi.

Wygląda na to, że jeśli chodzi o działalność i wywieranie wpływu w sieci, ostatnie ograniczenia – czyli te dotyczące realnego istnienia –  zostały pokonane. Jak wam się podoba ta myśl?