W związku z zaręczynami i zbliżającym się ślubem z księciem Harrym Megham Markle doświadcza ogromnych zmian na każdym polu funkcjonowania. Jedną z bardziej odczuwalnych na pewno jest  – choć mogłoby zdawać się, że trochę do tego przywykła – bycie pod ciągłym obstrzałem mediów jeśli chodzi o wygląd i odnalezienie się w ramach dworskiego dress code'u.

Póki co, jej modowe wybory trafiają w przysłowiową dziesiątkę. Płaszcz z metką kanadyjskiej marki Line the Label, który miała na sobie podczas sesji zdjęciowej po oficjalnym ogłoszeniu zaręczyn przed pałacem Kensington nie tylko wyprzedał się na pniu, wprawiając w zakłopotanie brand nie mogący nadążyć produkcyjnie za takim zapotrzebowaniem. Dodatkowo, wiedząc o słabości Meghan do projektów Line the Label (aktorka sięgnęła po nie także debiutując publicznie u boku księcia Harry’ego) marka zdecydowała się nazwać ów model jej imieniem.

Nie mniejszym zainteresowaniem cieszyła się torebka przyszłej żony księcia Harrego, z którą ta zaprezentowała się podczas wizyty w Nottingham. Wierna brytyjskiemu designowi Markle wybrała model Tricolor Midi Tote od luksusowej marki Strathberry w kolorze bordowym z jasnymi uchwytami, który po tym, jak jego zdjęcie obiegło świat, wyprzedał się w ciągu… 11 minut! Zważywszy na bardzo elegancki fason i zawrotną cenę torebki – w przeliczeniu na naszą walutę to mniej więcej 2400 zł, trzeba przyznać, że póki co wszystko czego dotknie Meghan Markle zamienia się w złoto, a jej wybory rozpalają wyobraźnię i rozbudzają apetyty na zakupy jeszcze bardziej niż te dokonywane przed kilkoma laty przez Kate Middleton.