Z praktycznie każdej swojej podróży przywożę coś z Lush Cosmetics. Ba, nawet gdy ktoś z mojej rodziny wyjeżdża to również robię sobie listę kosmetyków, o które proszę. Szczerze mówiąc kiedyś ten sklep nie należał do moich ulubionych. Gdy do niego wchodziłam od razu każda pracująca tam dziewczyna podchodziła do mnie, by sprzedać mi conajmniej kilka produktów za jednym razem (a trzeba przyznać, że w Lushu akurat ciężko jest im odmówić). Zawsze oglądałam wszystko, ale nic nie zachęcało mnie na tyle żeby rzeczywiście sięgnąć po dany produkt. Jednak pewnego razu stwierdziłam, że przetestuję „cudowne” maski do twarzy, które każdy mi polecał. Musicie wiedzieć, że mam bardzo suchą skórę, a dodatkowo jestem alergiczką, więc zawsze muszę sprawdzać skład produktu i według mojej pani dermatolog nie powinnam nawet używać naturalnego mydła w kostce (a zamiast niego „mydła bez mydła”, cokolwiek to znaczy). Ku mojemu zdziwieniu po nałożeniu na twarz maseczki moja skóra nie była czerwona, nie pojawiły się na niej też żadne wypryski. Co więcej, rzeczywiście pomogła. I jak się możecie domyślać, od tego czasu nałogowo zaczęłam kupować kosmetyki w Lushu i próbować różnych nowości marki.

Na plus jest zdecydowanie również fakt, że są wyrabiane ręcznie (na każdym pudełku macie obrazek i imię osoby, która przygotowała produkt), powstają tylko z naturalnych składników, które nie są testowane na zwierzętach. Dodatkowo od jakiegoś czasu Lush dba o to, żeby coraz mniej produktów było pakowanych w plastikowe opakowania. W niektórych sklepach (np. na Alexanderplatz w Berlinie) są tylko i wyłącznie do kupienia w papierze (który podlega recyklingowi) i w opakowaniach ze szkła i metalu. 

Zobacz także: Kosmetyki kultowej marki The Ordinary w końcu dostępne w Polsce! >>>
 

Lush Cosmetics - jakie produkty się nie sprawdziły?

Wchodząc do sklepu Lusha od razu uderza nas słodki zapach zmieszanych ze sobą kosmetyków. Wybór jest naprawdę duży, więc lepiej wcześniej zrobić szybki research w Internecie. Ja tak zrobiłam i za namową wielu artykułów w duchu zero-waste uległam szamponom w kostce. Pomysł jest naprawdę świetny, bo taka kostka zapakowana w papier pozwala Wam zaoszczędzić 2-3 plastikowe opakowania tego produktu. Jednak moje włosy zdecydowanie nie polubiły tego rozwiązania. Na drugi dzień po użyciu były przetłuszczone (mimo dokładnego spłukania szamponu), a moi znajomi pytali się czemu tak dziwnie i brzydko pachną... Więcej po ten produkt nie sięgnęłam i zdecydowanie nie zamierzam. Mieszanie uczucia mam również co do mydeł – są naturalne, pięknie pachną i niektóre zawierają suszone owoce. Wszystko fajnie, ale... strasznie szybko się zużywają, a biorąc pod uwagę, że kosztują średnio 10 razy więcej niż mydła naturalne, które kupicie w drogeriach, nie są już tak „świetne” jak się wydają. Na szczęście reszta produktów, które używałam sprawdziła się i z czystym sumieniem mogę Wam je polecić. 5 najlepszych znajdziecie w galerii powyżej. One zostały ze mną na dłużej i zawsze w czasie zagranicznych wyjazdów uzupełniam ich zapasy.

Glossier: produkty, które są bestsellerami i rekomendują je internauci >>>