„Autorka kryminałów Grace Miller ma świetne wyczucie motywów zbrodni. Gdy jej siostra zostaje zamordowana, postanawia wykorzystać swoją wiedzę w praktyce”. Tymi słowami Netflix charakteryzuje film „Bez wahania” (oryginalny tytuł „Brazen”), który na całym świecie święci obecnie triumfy jako jeden z największych hitów dostępnych na platformie. Brzmi może nieźle, ale w praktyce jest gorzej. Zanim jednak przejdziemy do wyjaśnień, uporządkujmy fakty.

„Bez wahania” („Brazen”) na Netfliksie: twórcy i obsada

Film na podstawie liczącej sobie niemal 25 lat powieści „Bezwstydna cnota” Nory Roberts został wyreżyserowany przez Monikę Mitchel, która (jako jedna z kilku twórców) stanęła za kamerą także hitowego serialu Netflixa „Virgin River”. Scenariusz stworzył zespół w składzie: Suzette Couture, Donald Martin i Edithe Swensen, którzy mają na koncie wiele mniej i bardziej znanych tytułów.

Obraz gatunkowo najlepiej określa chyba stwierdzenie, że jest to erotyczny thriller kryminalny, choć tu jest wiele wątpliwości. Niektórzy sugerują, że „Bez wahania” jest komedią, która tylko podszywa się pod te kategorie. Ale nie brak też głosów, że „Brazen” to dramat – choć owo przekonanie odnosi się wyłącznie do wrażeń, jakie pozostawia po seansie.

Nikt jednak nie wątpi, że „Bez wahania” ma interesującą obsadę. W roli głównej wystąpiła bowiem Alyssa Milano, której portfolio aktorskie jest obszerne i bardzo zróżnicowane. Zagrała m.in. w „Czarodziejkach” Constance M. Burge (u boku Holly Marie Combs i Shannen Doherty), „Strachu” Jamesa Foleya i serii Netflixa „Insatiable”  (ciekawostką może być fakt, że jej zdjęcie zostało użyte do stworzenia postaci Ariel w disneyowskim filmie „Mała syrenka”). Na ekranie partneruje jej Sam Page, którego na pewno kojarzycie z roli Richarda Huntera w hitowym serialu Sarah Watson „Dziewczyny nad wyraz”, a w „Brazen” wciela się w rozważnego detektywa Eda. Poza tym w adaptacji powieści Roberts wystąpili: Colin Wheeler jako senator Baxter, Matthew Finlan jako Gerald Baxter i Barry Wei. Levi jako Paul Morgan i Lucien Chambers jako Stacey White.

„Bez wahania” to film tak zły, że aż dobry?

Biorąc pod uwagę to, co zostało wcześniej powiedziane, trochę trudno zrozumieć, jak to możliwe, że film, który obecnie znajduje się wśród najpopularniejszych propozycji na Netfliksie, ma tak niskie noty nie tylko wśród krytyków, ale również wśród „zwykłych” widzek i widzów. Na IMBD ma ocenę 3,9 (niektórzy twierdzą, że nawet jeśli przypadkowo włączy ci się nagrywanie filmu w telefonie schowanym w kieszeni, to zyskasz wyższe noty), na Rotten Tomatoes skończył w jedną gwiazdką, a na rodzimym Filmwebie został oceniony na 4,1, czyli też bardzo źle.

Na czym więc polega fenomen tej produkcji? Chyba najlepiej oddają to recenzje krytyków, którzy poświęcili szczegółowe analizy. I tak Dennis Harvey z „Variety” pisze bez ogródek:

Netflixowa adaptacja powieści Nory Roberts łączy perwersję, tajemnicę morderstwa i zabawny, całkowity brak wiarygodności.

John Serba z serwisu „Decider” stwierdza natomiast:

Zobacz także:

„Brazen” jest całkowicie pozbawiony niespodzianek, przekonujących postaci i przyzwoitej linii dialogowej. Tytuł (...) sugeruje śmiałość, której nigdzie w tej rzeczy nie ma. Będziesz się śmiać w niewłaściwych momentach, a niemożność rozeznania, czy to celowe, czy nie, dodatkowo pogrąża ten obraz. (...) To grzeszna przyjemność dla ludzi, którzy wolą poczucie winy od przyjemności.

Chrostopher Rosaz amerykańskiego „Glamour” ma nieco więcej wyrozumiałości. Zauważa bowiem:

„Brazen” na Netflixie jest tym, czym byłoby „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, gdyby byłoby kryminałem. To szaleństwo, które pokochasz.

I właśnie słowa Rosy są kluczem do zrozumienia popularności obrazu z Alyssą Milano. Bo choć – jak zauważa dziennikarz – ocena, czy to film dobry, zależy od tego, jak definiujemy dobro. Jeśli tytuł chcemy traktować poważnie, to to będzie niepoważne. Ale jeśli założymy, że ma służyć jako czysta (odrobinę perwersyjna) rozrywka, to się rozerwiemy. Może nawet do tego stopnia, że - jak odgraża się Christopher Rosa - będziemy chcieć go obejrzeć dwa razy. Zanim to jednak zrobicie, zerknijcie na oficjalny zwiastun  i oceńcie, czy „Bez wahania” jest dla was.