Sekretem jej oszałamiającego powodzenia była wybuchowa mieszanka erotyki i niewinności, którą elektryzowała widzów. Kalina Jędrusik była ekstraktem pewnego typu kobiecości, związanej głównie z seksualnością: z jednej strony kierował nią instynkt i wolność, a z drugiej nie istniała bez męskiej uwagi. To bardzo trudne, ale i intrygujące połączenie, zostało świetnie zobrazowane przez Katarzynę Klimkiewicz w filmie „Bo we mnie jest seks”, utrzymanym w formule musicalu. 

 „Bo we mnie jest seks”:  gdy symbol seksu seksu odmawia

Przenosimy się do 1963 r., kiedy Kalina Jędrusik (w tej roli Maria Dębska, która świetnie oddaje teatralność swojej bohaterki, za tę rolę otrzymała nagrodę na festiwalu filmowym w Gdyni) jest u szczytu popularności. Ma 33 lata, żyje pełną piersią, której nie boi się eksponować w głębokich dekoltach. W mężczyznach rozpala żądze, kobiety przemienia w zołzy. Jest niekwestionowaną gwiazdą Kabaretu Starszych Panów. Mieści w sobie i uosabia wyobrażenia milionów Polaków z czasu PRL-u o femme fatale. W jej życiu prywatnym dobrze się układa: miłosny trójkąt z mężem, literatem Stanisławem Dygatem (Leszek Lichota) i młodym muzykiem Luckiem (Krzysztof Zalewski) zdaje się funkcjonować jak dobrze naoliwiony mechanizm.

Zgrzyty zaczynają się pojawiać razem z Ryszardem Molskim (Bartłomiej Kotschedoff). Nowy szef telewizyjnej rozrywki i dawny kolega aktorki z pracy specjalizuje się w końskich zalotach (tak powiedzielibyśmy w latach 60. XX w., dziś nazwalibyśmy to po imieniu - molestowaniem seksualnym). Gdy Jędrusik nie chce wdać się z nim w romans, urzędnik zwalnia ją z pracy; pretekstem są kontrowersje po jednym z jej występów. Używając swej pozycji, mężczyzna niszczy jej karierę. W myśl zasady: trzeba ponieść konsekwencje za bycie symbolem seksu, który seksu odmawia.

Maria Dębska jako Kalina Jędrusik o „nieugruntowanych cnotach niewieścich”

Ponieważ symbole mają to do siebie, że są umowne, nierzadko bywają opacznie rozumiane. Wiedziała o tym Marilyn Monroe, której - zdaniem wielu - Kalina Jędrusik była polskim ucieleśnieniem.

„Nigdy do końca nie zrozumiałam tego bycia symbolem seksu. Zawsze myślałam, że symbole kolidują ze sobą. To jest właśnie ten problem, bycie symbolem seksu sprawia, że jest się przedmiotem. Wprost nienawidzę uprzedmiotowienia” - powiedziała Monroe w jednym z wywiadów.

Słowa amerykańskiej aktorki pojawiają się tu nie bez kozery, bo o uprzedmiotowieniu właśnie (rozmaite systemy, ale głównie patriarchalny i polityczny) – i próbach walki z nim – jest film Katarzyny Klimkiewicz. Temu obrazowi można wiele (naprawdę bardzo dużo) zarzucić: począwszy od rozpadającego się, nieudanego scenariusza, przez rażącą sztuczność niejednej sceny, a kończąc na problemach z synchronizacją dźwięku (co woła o pomstę do nieba, zwłaszcza, że oglądamy film muzyczny!). Trzeba jednak przyznać, że na czasy #meToo „Bo we mnie jest seks” jest skrojony idealnie. To przecież opowieść o sprzeciwie wobec molestowania seksualnego w pracy i niemożności siedzenia cicho. O dziewczynie, która nie boi się wierzgać, przeklinać jak szewc i „cnót niewieścich” nie chce gruntować.

Kalina Jędrusik: bo w niej jest seks i niewykorzystany potencjał

Film Klimkiewicz z Marią Dębską w roli głównej to jednocześnie opowieść o pięknej iluzji, jaką była Kalina Jędrusik. O „grzesznicy i świętej”, emancypantce zależnej mężczyzn, o zachłannym smakowaniu życia i wewnętrznej pustce.  O kobiecie wyzywającej, magnetyzującej, a jednocześnie już przygasającej, zakleszczonej w tragicznym potrzasku.

Im więcej o niej wiemy, tym paradoksalnie wiemy coraz mniej. To wszystko, co wokół Jędrusik narastało przez dekady, oddala nas od tego, kim była naprawdę. Niestety „Bo we mnie jest seks” nie zbliża nas do tej postaci. Trochę żal. Bo patrząc na archiwalne nagrania i fotografie, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że było w „polskiej Marilyn Monroe” coś wyjątkowego, co nie zdążyło lub nie mogło się ujawnić w jej grze aktorskiej i śpiewie. Może miałoby szanse, gdyby jej kariera nie została stłamszona? Przecież jej legenda jest w dużej oparta na domysłach: co by było, gdyby pozwolono jej dalej być gwiazdą… Bardzo ciekawy wątek. Szkoda, że zupełnie przez scenarzystów niewykorzystany.

Zobacz także:

 „Bo we mnie jest seks”: premiera i zwiastun

Oficjalna premiera filmu „Bo we mnie jest seks”, czyli pierwszej filmowej biografii legendy Kaliny Jędrusik, odbędzie się w piątek 19 listopada. Przed pójściem do kina zobacz trailer!