Niewiele nowości tak szybko wkradło się w nasze łaski deklasując dotychczasowych ulubieńców, co właśnie to odkrycie. Tint czyli farbka do ust to nic innego, jak mocno skoncentrowany, silnie napigmentowany odpowiednik matowej szminki. Czym ją przewyższa? Jeśli unikacie tych ostatnich w obawie przed przesuszonymi ustami, ale zależy wam na trwałości, to będzie strzał w 10.

ZOBACZ TAKŻE: Ta paleta do makijażu z H&M to wszystko, co musicie mieć w kosmetyczkach tego lata! >>>

Jak stosować tint to ust?

Zasada jest prosta: tint do ust aplikuje się pędzelkiem i wystarczy poczekać chwilę, aż wyschnie – zgodnie z nazwą działa trochę na zasadzie akwareli, która utrwala się na papierze chwile po tym, jak papier ją „wypije”. Tutaj jest podobnie, ale ta technika jest dużo bardziej precyzyjna, niż farbka wodna w rękach artysty, bo daje możliwość nanoszenia poprawek. Co więcej, kolejnym warstwami podbijamy kolor, więc tak naprawdę jeden tint to kilka opcji kolorystycznych do dyspozycji. 

Nasz zdecydowany ulubieniec to czerwień od Water Lip Stain od Clarinsa. Jest matowa, ale nie daje uczucia ściągnięcia. Nasyconą i żywą barwę osiągamy już przy pierwszej aplikacji, a wraz z każdą kolejną kolor przybiera na sile. Jest szalenie trwała (to cecha wspólna wszystkich farbek do ust) i  sprawdzi się także w całkiem innej, na pozór sprzecznej ze swą naturą wersji - jeśli zależy wam na super trwałości, ale wolicie błysk niż mat, wystarczy połóżcie na tint ulubiony błyszczyk (dobra wiadomość jest taka, że można po niego sięgać, kiedy tylko się chce). Znacie? Lubicie? Testowałyście?

ZOBACZ TAKŻE: Czerwona szminka - jak dobrać idealny odcień za mniej niż 55 zł? >>>