Pandemia sprawiła, że zwróciłyśmy i zwróciliśmy się ku naszemu ciału, jego potrzebom. Masturbacja stała się szeroko dyskutowanym tematem a nie powodem do wstydu, formą dbanie o samą czy samego siebie. Do tego to (nie tylko w obecnych warunkach) najbezpieczniejsza forma seksu (bez ryzyka zakażenia czy niechcianej ciąży). A umila ją zdecydowanie nowa technologia, której rozwój w ostatnich latach nabrał ogromnego tempa. Współczesne gadżety erotyczne są piękne, aż żal chować je do szuflady, ale przede wszystkim są funkcjonalne i pomagają przeżyć prawdziwą rozkosz. Nic dziwnego zatem, że w pandemii sprzedaż tego typu akcesoriów wzrosła. Mocno rozwija się także segment lubrykantów i innych specyfików, które uprzyjemniają nam eksplorowanie naszego ciała – mają coraz lepsze właściwości i składy. To także rosnąca półka. Zresztą można się powołać tutaj na raport Allied Market Research, według którego globalny rynek produktów związanych z szeroko pojętym zdrowiem seksualnym gwałtownie wzrósł z 23 miliardów dolarów w 2014 roku do 74,77 miliardów dolarów w 2019 roku. Przewiduje się, że osiągnie on poziom 108,32 miliarda dolarów do 2027 roku.

Czy to zatem czysty biznes kieruje gwiazdami, które angażują się we współprace z markami erotycznymi, zakładają swoje lub inwestują w startupy z tej branży? Być może. Jednak deklarują one także inne pobudki – chęć walki z tabu wokół seksualności, wyrównania nierówności na seksualnym polu – takich jak choćby orgasm gap, czyli mniejsza ilość orgazmów wśród kobiet podczas heteroseksualnych stosunków seksualnych. A więc stoi też za tym jakaś misja. I nawet jeśli czasem jest to misja skrojona na potrzeby działań PR-owych i marketingowych, to jednak bez wątpienia zachęcanie przez gwiazdy o światowym zasięgu do poszukiwania seksualnej satysfakcji może mieć rewolucyjne skutki, wpłynąć pozytywnie na narrację na temat seksualności i ośmielić nas do interesowania się tą strefą życia, do pozwolenia sobie na przyjemność!

Goop, czyli Gwyneth Paltrow oferuje świeczki pachnące waginą i dwustronny wibrator

Od dłuższego czasu w temacie seksualnego wellness działa Gwyneth Paltrow za pośrednictwem swojej marki Goop. I choć oferowane przez nią produkty czasem budzą kontrowersje jak choćby jadeitowe jajeczka do waginy czy świeczki o zapachu cipki This Smells Like My Vagina (sprzedażowy hit swoją drogą), to jednak nie można jej odmówić tego, że ogólnie celebruje ona przede wszystkim kobiecą seksualność, pokazuje, że ta seksualność to nie powód do wstydu, ale przedmiot godny afirmacji. Przecież taka świeczka to świetny pomysł. Podczas kiedy część z nas wciąż się wstydzi smaku, zapachu właśnie i/lub wyglądu swojej cipki, Gwyneth wysyła w świat komunikat, że ta część naszego ciała pachnie na tyle dobrze, że można się nią zainspirować, tworząc kultową świeczkę! Niedawno zresztą wypuściła kolejną i to w szczytnym celu, przeczytajcie o świecy Ręce precz od mojej waginy! I nie zapominajmy, że na Netflix znajdziemy jej programy dotyczące seksualności

Jednak ja chciałabym wrócić do innego jej bestsellerowego produktu, który wypuściła w ramach Goop w zeszłoroczne walentynki. Chodzi o piękny dwustronny wibrator za 95 dolarów – od razu po premierze się wyprzedał. Inspirowany jest klasyczną różdżką, ale przy jego projektowaniu celem było, by był przyjazny w wyglądzie i użytkowaniu. Ma 64 ustawienia wibracji. Jedna końcówka służy do stymulacji zewnętrznej, druga może być używana zewnętrznie i wewnętrznie. Ma być zarówno zadawalający dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z gadżetami erotycznymi, jak i dla bardziej zaawansowanych użytkowniczek czy użytkowników tego typu akcesoriów. W rozmowie z „The New York Times” Gwyneth Paltrow powiedziała, że chciała stworzyć estetyczną zabawkę, która nie będzie falliczna i będzie mogła spokojnie leżeć na szafce nocnej. Zespół Goop pracował nad wibratorem przez 18 miesięcy zanim osiągnięto zadowalający efekt i zdecydowano się pokazać ją światu.

fot. materiały prasowe Goop

Dakota Johnson inwestuje w inkluzywną markę Maude

Z kolei Dakota Johnson, gwiazda filmu „50 twarzy Greya”, jesienią 2020 roku ogłosiła, że jest dyrektor kreatywną i inwestorką marki Maude, która określa się jako brand poświęcony współczesnemu seksualnemu wellness. Wartościami Maude są: jakość, prostota i inkluzywność. A misją, która przyświeca twórczyniom Maude jest tchnięcie świeżości do branży związanej z akcesoriami erotycznymi i sprawienie, by wszyscy ludzie mogli cieszyć się w pełni ze swojej intymności. A dbanie o nią – zdobywanie wiedzy w teorii i praktyce – to według założycielek podstawowe prawo człowieka. Co zatem znajdziemy w ofercie Maude? Eleganckie wibratory (nazywane osobistymi masażerami), wegańskie prezerwatywy w opakowaniach, które łatwo otworzyć, organiczne lubrykanty, świeczki do masażu ciała, sól do kąpieli... Na początku lutego tego roku produkty Maude trafiły do sprzedaży w sieci Sephora w Stanach, co wzbudziło ogromne poruszenie i wywołało entuzjazm. Czekamy aż marka dotrze do Polski!

 

Zobacz także:

Warto przy tym zauważyć, że marki promowane przez gwiazdy podkreślają bardziej ogólną przyjemność płynącą z ich produktów, to, że są one elementem dbania o siebie a nie wprost zaspokojenia seksualnych pragnień. Założycielka marki Maude, Éva Goicochea, podkreśliła w wywiadzie dla brytyjskiego „Vogue’a”, że zależało jej na tym, by klientki i klienci Maude czuli, że mogą myśleć o swojej seksualności tak samo, jak o reszcie swojego zdrowia i dobrego samopoczucia - bez wstydu, bo to równie naturalne doświadczenie jak dbanie o inne sfery. 

Cara Delevingne walczy z orgasm gap, współpracując z marką Lora DiCarlo

Również jesienią zeszłego roku modelka, aktorka i aktywistka Cara Delevingne zaangażowała się w działania nagradzanego startupu Lora DiCarlo, który od 2017 roku zajmuje się tworzeniem innowacyjnych masażerów, które przy tym wyróżniają się świetnym designem. Gwiazda również twierdzi, że masturbacja to wyraz dbania o siebie i pora mówić o tym głośno, skończyć ze stygmatyzacją tematu. Nie ma co się wstydzić przyjemności. A marka Lora DiCarlo zdecydowanie naszej przyjemności może służyć, pomaga ją odkrywać i doceniać. I tak Cara została współwłaścicielką i kreatywną doradczynią marki Lora DiCarlo. Wierzy, że uda jej się dzięki temu pokazać kobietom, że można dbać o swoją seksualną przyjemność, przeżywać wreszcie orgazmy, na które wszystkie zasługujemy, i jeszcze otwarcie o tym mówić. Generalnie jednak marce zależy na tym, by ludzie niezależnie od płci dostawali potrzebną im wiedzę o seksualności (dlatego na stronie Lora DiCarlo znajdziemy nie tylko sklep, ale i blog z rzetelnymi treściami o ciele i seksie) i czerpali frajdę ze swoich ciał. 

W ofercie marki Lora DiCarlo, która jest już obecna w Polsce, znajdziemy masę stymulatorów łechtaczki, jak chociażby model Carezza, czy wibrator z funkcją podgrzewania, czyli Sway...

Lily Allen stworzyła wibrator Liberty z kultową marką Womanizer

Niemiecki brand stworzył w 2013 roku jeden z najpopularniejszych bezdotykowych stymulatorów łechtaczki na świecie. Był to przełom w branży gadżetów erotycznych. Piosenkarka Lily Allen zaś od dawna była fanką produktów z logo Womanizer, o czym opowiedziała w 2018 roku publicznie. Nic zatem dziwnego, że ochoczo przystała na propozycję współpracy i tak powstała limitowana wersja Liberty, o której również dowiedzieliśmy się pod koniec zeszłego roku. Allen nie od dziś zależy zresztą na tym, by mówić wszem i wobec o zaletach masturbacji. Według niej każda osoba ma prawo do przyjemności i seksualnego spełnienia. Przy okazji wypuszczenia Liberty na rynek, Allen stała się także ambasadorką akcji Womanizera, która odbywała się pod hasłem #IMasturbate.

 

Czujecie się przekonane do zainwestowania we własne zabawki erotyczne?