Anka Krystyniak założyła biżuteryjną markę pod własnym nazwiskiem. Studiowała projektowanie ubioru i biżuterii, ale wówczas biżuteria nie była w kręgu jej zainteresowań. Po studiach pracowała dla marki odzieżowej, co nie dawało jej satysfakcji. Przeznaczenie dopadło ją w postaci znalezionej bransoletki – jej naprawa zainspirowała ją do pracy nad własną biżuterią. Nie miała funduszy, pierwsze rzeczy sprzedawała na targach, powoli dokupywała sprzęt - to był ciężki czas pod względem finansowym. Nie miała wsparcia w otoczeniu, a sama nie potrafiła zorganizować firmy w taki sposób, żeby się rozwijała. Kiedy poznała obecnego męża, dostała wymierną pomoc. Od tamtej pory mogła poświęcić się projektowaniu od strony artystycznej. Dzięki temu biżuterii „od Krystyniak” nie da się pomylić z innymi, a Anka może projektować w zgodzie ze sobą i w rytmie swojego własnego rozwoju duchowego. Amulety, symbolika religijna, użycie kamieni szlachetnych powstają nie zgodnie z trendami, ale powstają z potrzeby wnętrza. Rada od Anki Krystyniak: „Słuchaj swojej intuicji i wychodź szczęściu naprzeciw. Jeśli robisz coś prosto z serca, to musi się udać!”

Zuza Kuczyńska zawsze była estetką. Kocha piękne przedmioty i piękne wnętrza. Trochę przez przypadek została stylistką i zakochała się w modzie. Jako stylistka pracowała przez 12 lat i była to cudowny i ciekawy czas, dający poczucie bezpieczeństwa. Ale na jej oczach powstało mnóstwo marek, niektóre odnosiły sukcesy, inne upadały. Czuła, że nadchodzi czas, kiedy należy zacząć pracować dla siebie. Pomysł dojrzewał w niej trzy lata. W czasie, kiedy modne były szare dresowe sukienki, zdecydowała się stworzyć zmysłową koronkową bieliznę i do tego pod kontrowersyjną nazwą. Myśli, ze odniosła sukces, bo pokazała bieliznę kobietom w taki sposób, w jaki one chcą się same w niej widzieć, nie wyzywający, ale zmysłowy i kobiecy. Zagrożeniem mogła być nazwa marki Le Petit Trou – która nie tylko jest kontrowersyjna, ale też obca dla Polek, na szczęście łatwo się ją czyta. Zuza opowiedziała też o „domowych” początkach marki. Magazyn mieścił się w piwnicy domu, sama pakowała paczki do wysyłki, a na pierwsze targi w Paryżu wyjechała z partnerem furgonetką załadowaną wypożyczonymi meblami do aranżacji stoiska, które same na miejscu skręcali. Jej marka sprzedawana jest w wielu miejscach na świecie, w tym na net-a-porter, gdzie po prostu zgłosiła się mailowo. Rada od Zuzy: „Trzeba słuchać siebie, ale ważne, żeby nie bać się prosić o pomoc i o radę”.

Monika Zagajska nie myśli długo nad pomysłami, tylko szybko zaczynać je realizować. Ma już na swoim koncie kilka biznesów. Pracowała w urzędzie, w konsulacie, w wydawnictwie, w banku, a w międzyczasie założyła firmę z koleżanką ze skórzanymi torbami i niemal jednocześnie ze strojami dla dzieci. Oba te biznesy zamknęła, bo nie przynosiły spodziewanych zysków. Biznes, który się udał i nadal się rozwija to Mo61, czyli pracownia perfum. Zrodził się z pasji, ale wg bardzo przemyślanego planu. Razem z partnerem zainwestowali wszystkie swoje oszczędności w materiały i aranżację sklepu, dlatego też postanowili zainwestować w lokal przy Mokotowskiej, gdzie mogli od pierwszego momentu pokazać się szerszej klienteli. Rada Moniki: „Trzeba zamykać biznesy, tak samo jak je otwierać. Nie patrzeć wstecz, tylko patrzeć w przyszłość.”

Kolejne warsztaty poświęcone będą technologiom i miejscu kobiet w technologicznych zawodach. Warsztaty odbędą się 17 listopada. Rejestracja na warsztaty TUTAJ

Zobacz relację video: