Jeffrey Dahmer – kim był „kanibal z Milwaukee”?

Szokujące. Wstrząsające. Koszmarne. Wstrętne. Ohydne. Odrażające. Te wszystkie słowa nawet w małym stopniu nie oddają charakteru zbrodni popełnionych przez Jeffreya Dahmera. „Kanibal z Milwaukee” z niewyobrażalnym okrucieństwem zamordował 17 mężczyzn (najmłodszy miał 14 lat). Swoje ofiary odurzał, torturował, gwałcił, w kilku przypadkach dokonał nieudanej „lobotomii” (chciał stworzyć żywe zombie, bezwolne, całkowicie mu poddane, gdyż – jak tłumaczył – mordował, by uniknąć samotności).

Ciała ćwiartował, szczątki zjadał bądź rozpuszczał w kwasie. W jego mieszkaniu policja znalazła cztery głowy, beczkę z męskimi korpusami, odcięte genitalia, zasuszone szkielety. Smród zepsutego mięsa sąsiedzi z odrazą wspominali latami.

„Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera” – mocny serial Netfliksa

Bo to nie tak, że nikt nie zauważał. Zauważali. Skarżyli się. Wzywali służby. Interweniowali. W jednym przypadku nawet próbowali uratować ofiarę. Jednak systemowy rasizm i zaniedbania policji przez ponad dekadę (1978-1991) czyniły seryjnego mordercę bezkarnym. Raz, że w większości przypadków ofiary miały kolor skóry inny niż biały. Dwa, że ci, co zgłaszali problem, również mieli ciemniejszą karnację.

Właśnie społeczne tło tych zbrodni, dobitnie ukazane przez Ryana Murphy’ego w nowym true crime Netfliksa „Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera”, jest z dzisiejszej perspektywy najbardziej przerażające. Tak, nie przejęzyczyłam się. To, co robił „kanibal z Milwaukee”, było makabryczne (i wszystkie inne już wspomniane przymiotniki), wciąż jednak największą makabrą była reakcja organów ścigania. Ignorancja, uprzedzenia, zaniechanie, w efekcie – koszmar przeżywany każdego dnia przez dziesiątki osób, które straciły bliskich w niewyobrażalnych okolicznościach. Bo na ofiarach zbrodniarza dramat się nie skończył. W rodzinie, przyjaciołach, znajomych żył jeszcze długo po tym, jak skazany na 15-krotne dożywocie Dahmer odszedł z tego świata, zamordowany w 1994 roku przez współwięźnia.

Dahmer oczyma Murphy’ego: coś więcej niż historia mordercy

Serial Ryana Murphy’ego z Evanem Petersem w roli głównej (porażający występ aktora, którego fani i fanki półżartem wyrażają nadzieję, że po zakończeniu zdjęć skorzystał z psychoterapii) jest unurzany w mroku. Jego największą wartość widzę w tym, że nie skupia się tylko na zbrodniarzu i jego chorej osobowości, lecz pokazuje znacznie szersze tło. Ogląda się to z bólem brzucha, ale nie można przestać. Poleciłabym, ale tylko osobom o mocnych nerwach.