Jesteś fotografką. Założyłaś też Kolektyw Chemia, który szerzy wiedzę na temat tzw. pigułki gwałtu. Pomagacie również osobom, które zostały nią otrute. Skąd taka inicjatywa?

Zaczęło się od tego, że sama zostałam otruta. To było ponad dwa lata temu. Razem z koleżanką w letni piątkowy wieczór wybrałyśmy się do jednego z modniejszych lokali nad Wisłą, żeby napić się wina. Nastawiałyśmy się na miły wieczór, ale zostałyśmy otrute. Następnego dnia nie wiedziałam, co się wydarzyło, i nie pamiętałam, jak dostałam się do domu. Było to o tyle dziwne, że znam swój organizm, a ilość spożytego alkoholu w ogóle nie była adekwatna do jego reakcji. Czułam, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam, co się wydarzyło. Zapytałam na swoim profilu na IG, czy ktoś się z tym spotkał, czy wiemy coś o pigułce gwałtu, czy tak to nazywamy. Po trzech dniach zaczęły do mnie spływać wiadomości od osób, które opisywały swoje historie, również te najcięższe, które kończyły się gwałtem czy napaścią seksualną. Takie wiadomości interwencyjne od osób w kryzysie dostaję do dziś. Poza szerzeniem wiedzy chodzimy na policję z dziewczynami, z mężczyznami również, bo to dotyczy nie tylko kobiet. Powszechność tego tematu nie tylko mnie zaskoczyła, ale i zmotywowała do działania, bo jest to problem totalnie pomijany, pewnie dlatego że jest niewygodny, nie jest sexy, na wiele pytań nie ma odpowiedzi. Działamy oddolnie, niezależnie, bo nikt inny się tym nie zajmuje. Zaraz mija rok, odkąd ruszyliśmy. Mamy 45 wolontariuszy i wolontariuszek z całej Polski, odzywają się do nas sami, dostają pakiet plakatów i we własnym zakresie rozwieszają je po swoich miastach. Bez nich nie byłoby możliwe rozpropagowanie naszej akcji. Są wśród nich i kobiety, i mężczyźni, i osoby niebinarne, młode i dojrzałe, które często same zostały otrute. 

Skąd macie wiedzę, która wymaga znajomości chemii znacznie wykraczającej poza poziom liceum?

Mamy to szczęście, że tak specyficzna tematyka łączy nas z doktorami habilitowanymi, głównie z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Udostępniają nam swoje autorskie prezentacje doktorskie, które powstają w szpitalach na potrzeby szkoleń i wykładów wśród studentów. Nasza współpraca rozpoczęła się w momencie naszego radiowego debiutu. Tuż po zakończeniu audycji już miałyśmy materiały na mejlu. Będziemy też współtworzyć pierwsze badania doktorskie na temat wykorzystania seksualnego z zastosowaniem tzw. pigułki gwałtu.

Wiedzę czerpiemy również z wiadomości od osób, które zostały otrute. Dzięki temu wiemy, jakie są możliwości i sposoby otrucia. Jeśli chodzi o kwestie merytoryczne, mamy w grupie naszych superwolontariuszy, osoby, które studiują chemię czy farmację – często proszą one swoich profesorów i promotorów o korekty i wskazówki do tekstów, które publikujemy. Ja dużo czytam w języku angielskim. Dodatkowo jako kolektyw jesteśmy bardzo uwrażliwieni na indywidualne historie. Nigdy nie podważamy tego, jak ktoś się czuje i co pisze. Podkreślamy też, że zatrucie nigdy nie jest winą ofiary, nawet jeśli była pijana. Te substancje mają wiele form i krzyżówek, wystarczy nawet wlanie wody utlenionej do alkoholu, żeby upojenie było mocniejsze.

Mówisz „tzw. pigułka gwałtu”. Dlaczego?

Bo pigułka to tylko jedna z możliwych form otrucia. Na plakatach kolektywu wyróżniamy cztery najpopularniejsze formy podawania kwasu GHB bądź innych substancji i mieszanek narkotyków, które kryją się pod określeniem „pigułka gwałtu”: pod postacią proszku, tabletki, nasączonego plastra oraz w środku słomki. Listę tę można rozszerzyć o substancje w formie cieczy, często podawane przez wstrzykiwanie igłą. Najczęściej wykorzystywany w tym celu jest kwas GHB (gamma-hydroksymasłowy), który może występować w postaci proszku, ale inne substancje, np. GBL, mają też formę cieczy, to może być też wspominana już woda utleniona czy płyn do spryskiwania szyb samochodów, rozpuszczona ketamina i narkotyki, również w formie pigułki, plastra, czy popularna w Wielkiej Brytanii metoda otrucia na tzw. igłę, przez ukłucie, które jest praktycznie nieodczuwalne, gdy jesteśmy w zatłoczonym barze. Jako Kolektyw Chemia chcemy się skupiać na edukowaniu i zapobieganiu kolejnym przypadkom odurzeń. Dlatego też używamy sformułowania „pigułka gwałtu” – jest dobrze znane i słyszalne w dyskursie publicznym. Naszą rolą nie jest zmienianie języka, wymyślanie nowej terminologii. Zostajemy przy tym znanym określeniu, dzięki czemu możemy dotrzeć do większej liczby osób. Ale odmian odurzania powstało wiele i wciąż pojawiają się nowe. Pigułka gwałtu jest uogólnieniem, stąd dodajemy „tak zwana”.

Przed nami wakacje, wyjazdy, wyjścia na miasto. Ryzyko otrucia rośnie. Skąd mam wiedzieć, że ktoś podał mi tzw. pigułkę gwałtu?

Nikt nie zna twojego ciała lepiej niż ty sama. Jako osoby dojrzałe i pełnoletnie mamy doświadczenie z alkoholem i wiemy, jakie ilości jak na nas wpływają. Czerwona lampka powinna nam się zaświecić, gdy ktoś bardzo nalega, żeby nam kupić drinka. Taka pigułka może być nawet w środku słomki, jest bezbarwna, bezwonna, rozpuszcza się, gdy bierzemy łyk, więc praktycznie nie mamy szans się zorientować. W miejscach, gdzie jest dużo ludzi, w ramach superostrożności polecam kupowanie butelkowanych, kapslowanych napojów, otwieranych przy nas. Słyszałam historie o grzybach w niedokładnie mytych kuflach po piwie, które mogą mieć działanie narkotyzujące. Są też dostępne tzw. drink testy, ale mało miarodajne, bo nie potrafią wykryć wszystkich krzyżówek i opcji zatrucia, tylko pojedyncze substancje, np. ketaminę, która jest dość droga i przez to zwykle używana w krzyżówkach. Poza tym jeśli idziemy samotnie na imprezę, powiedzmy komuś bliskiemu, gdzie się wybieramy, bo gdy jesteśmy sami, możemy łatwo stać się interesującym obiektem dla przestępców. Bądźmy też na siebie uważni. Jeśli widzimy osoby, które dziwnie się zachowują po alkoholu, nie myślmy od razu, że są pijane. Kwas GHB działa od 15 do 30 minut po zażyciu, są też różne fazy otrucia. W tej pierwszej głowa działa, za to ciało totalnie odmawia kontroli, nie możemy wstać, ale mamy jeszcze możliwość zaalarmowania, że coś się stało. Nie bójmy się podchodzić i pytać, czy wszystko w porządku.

A co robić, gdy doszło do otrucia?

Kluczowa jest komunikacja i czujność na siebie. Jeśli czujemy, że coś jest nie tak, ważne, by jak najszybciej znaleźć się w domu, absolutnie nie iść dalej w miasto. Ja, gdy zostałam otruta, upadłam na twarz w metrze, byłam cała potłuczona, pojechałam w innym kierunku, niż mieszkam. Mogą wystąpić nasilone wymioty albo nie jesteśmy w stanie zwymiotować przez parę dni. Często urywa się film, niczego nie pamiętamy, zachowujemy się, jakbyśmy byli ekstremalnie upici. Nudności, bóle głowy, migreny mogą też wystąpić później, znamy historie osób, które mają do dziś problemy z układem odpornościowym, żołądkiem. Jedna dziewczyna uderzyła szczęką o umywalkę i musiała wymieniać 10 zębów, do dziś ma silne migreny. Tak zwaną pigułkę gwałtu ciężko wykryć w organizmie, bo szybko zostaje wydalona, jej ślady utrzymują się do 72 godzin.

Jest to też o tyle trudne, że jeśli chcemy zbadać jej obecność w moczu, to musi być pierwszy mocz po zatruciu. Znacznie łatwiej wykonać takie badania prywatnie niż w ramach publicznej służby zdrowia. Wiemy, że wiele osób niestety zostało odesłanych ze szpitali, jeśli nie doszło wobec nich do przemocy na tle seksualnym. W razie pytań czy wątpliwości można zawsze zadzwonić pod numer interwencyjny Feminoteki albo napisać do nas na IG. Ale nie ma co też wpadać w paranoję. Nie chcemy straszyć, tylko szerzyć świadomość, po to byśmy wszystkie i wszyscy czuli się bezpiecznie.

Zobacz także:

Całą rozmowę Marty Krupińskiej możecie przeczytać w wakacyjnym numerze GLAMOUR, który trafił do sprzedaży 23 czerwca.