Za nami finał jednej z najgorętszych serialowych produkcji tego roku. Wiemy już, jak zakończył się drugi sezon Wielkich kłamstewek, który wedle pierwotnych postanowień miał nie ujrzeć światła dziennego. Jednak ogromna popularność obrazu HBO, debiutującego wiosną dwa lata temu, a także zaangażowanie w produkcję odtwórczyń głównych ról - Reese Witherspoon oraz Nicole Kidman, niewątpliwie przyczyniły się do decyzji o kontynuacji serialu. I nie był żadną przeszkodą fakt, że pierwsza część powstała na podstawie książki o tym samym tytule, autorstwa Liane Moriarty, nie doczekała się drugiego tomu. Twórcy postanowili pociągnąć dalej doskonale znane widzom wątki, uzupełniając je o zupełnie nowych bohaterów.

Jednym z nich jest Mary Louise Wright, czyli matka Perry’ego Wrighta (Alexander Skarsgård), który - UWAGA, SPOILERY - ginie w pierwszym sezonie Wielkich kłamstewek. Teściowa Celeste granej przez Nicole Kidman pojawia się w Monterey, by poznać prawdę o śmierci syna. A z odcinka na odcinek widzowie dowiadują się coraz więcej o samej Mary Louise. O tym, że zagra ją Meryl Streep, niezmiennie jedna z najpopularniejszych aktorek w Hollywood, laureatka trzech Oscarów i nominowana do nagród Amerykańskiej Akademii już osiemnaście razy, wiedzieliśmy na długo przed premierą drugiego sezonu Wielkich kłamstewek (miała miejsce na początku czerwca tego roku). Nietrudno było się domyślić, że jej bohaterka sporo namiesza w życiu głównych bohaterek. Teraz, po zakończeniu Wielkich kłamstewek 2 spokojnie możemy pokusić się o stwierdzenie, że Mary Louise była najbardziej wyrazistą postacią drugiego sezonu. Do tego stopnia, że widzowie szybko ją znienawidzili.

Zobacz także: Ariana Grande, Nicole Kidman i Meryl Streep w nowym musicalu Netflixa!

Mary Louise to najgorsza postać w dorobku Meryl Streep? Widzowie nie mają wątpliwości

Meryl Streep wzbiła się na wyżyny swoich aktorskich umiejętności i stworzyła postać, jakiej do tej pory w swoim filmowym dorobku (a jest ich przynajmniej z sześćdziesiąt) raczej jeszcze nie miała. Zagrała bezwzględną, lekko niezrównoważoną, podstępną i do bólu szczerą - choć niekoniecznie z samą sobą - kobietę, starającą się pogodzić ze stratą syna i poznać przyczynę jego śmierci, nie przyjmując jednak do wiadomości, że nie był dobrym człowiekiem, bo znęcał się nad żoną. Konfrontując się, czy to z Celeste, czy z jej przyjaciółkami - Madeline lub Jane, kobietą zgwałconą przez Perry’ego - potrafi zachować zimną krew. W tych scenach naprawdę trudno nie odnieść wrażenia, że Mary Louise to osoba o mocno socjopatycznych skłonnościach i ewidentnie niestabilna emocjonalnie. To samo bohaterka grana przez Meryl Streep zarzuca swojej synowej, podejmując walkę o prawa do opieki nad wnukami. Kto widział już ostatni odcinek, wie, jak ta batalia się zakończyła. I może mieć różne wnioski na temat finału drugiego sezonu serialu HBO, jak i całej kontynuacji. Jeden jest natomiast dość powszechny - niektórzy widzowie znienawidzili Maryl Streep, bo nie mogą przestać widzieć w niej Mary Louise. 

Na Twitterze czy Intstagramie nie brakuje wpisów, w których fani serialu nie mogą uwierzyć, że ich ukochana aktorka sprawiła, iż nagle zaczęli życzyć jej śmierci (tzn. granej przez niej bohaterce). Niektórzy nie mogą wyjść z podziwu, jak w ich mniemaniu, spośród tak wielu nielubianych postaci w tym serialu, Mary Louise nagle pobiła je na głowę. Na szczęście są też tacy, którzy w tym wszystkim dostrzegają kunszt aktorki. Bo jak się okazuje, jest w stanie zagrać wszystko. Pisząc "zagrać" mamy również na myśli jej genialną mimikę, o jakiej zdążyliśmy zapomnieć przez jej ostatnie, mocno poprawne politycznie role. To, jak wykrzywiała w grymasie twarz Mary Louise było po prostu doskonałe. Dlatego, jeśli diabelskie oblicze Meryl ciągle kojarzy Wam się z diabłem, który ubierał się u Prady, pora wymazać je z pamięci raz na zawsze. Mary Louise, to jest dopiero zło wcielone. I piekielnie, piekielnie dobre aktorstwo. 

Zobacz także: „Wielkie kłamstewka” - nie będzie 3. sezonu serialu?