Jeśli gdzieś czas zatrzymuje się na moment to tutaj, przy placu Stanisława Małachowskiego w Warszawie, gdzie wybrałyśmy się w ramach naszego cyklu „Nasz pierwszy raz...”. Do Instytutu MAÉ (wpiszcie na listę do odwiedzenia) trafiłyśmy na zajęcia pilates z Yuką Ebihara, niezwykłą instruktorką, pierwszą tancerką Polskiego Baletu Narodowego. Oto, nasze opinie!

Dominika Tabaczyńska, brand manager magazynu Glamour

Razem z Ismeną postanowiłyśmy wybrać się na indywidualne zajęcia z pilatesu. Robiąc research wpadłam na stronę Instytutu MAÉ i praktycznie od razu spodobała mi się filozofia tego miejsca. Działa w zgodzie z rytmem ludzkiego organizmu, wzmacniając go od wewnątrz i doskonaląc z zewnątrz. Brzmi wspaniale prawda? I tak jest już od wejścia! Wszystko jest ze sobą bardzo spójne i takie magiczne. Wyciszenie i umiejętność radzenia sobie ze stresem, poprawienie wewnętrznej harmonii ciała i umysłu, zgrabna i proporcjonalna sylwetka to niektóre z efektów ćwiczeń proponowanych w Instytucie MAÉ.

My miałyśmy niezwykłą przyjemność wzięcia udziału w zajęciach indywidualnych z Yuką Ebihara instruktorką Barre i Pilatesu – japońską tancerką warszawskiej sceny baletowej. Idąc na zajęcia byłam przekonana, że ten rodzaj wysiłku fizycznego nie sprawi mi trudności. I wiecie co? Nic bardziej mylnego. Jest to bardzo intensywny trening, w którym wzmacniasz mięśnie brzucha, pośladków i pleców. Mocno rozciągasz poszczególne partie ciała, dzięki czemu zyskujesz ładniejszą postawę, smuklejszą sylwetkę oraz elastyczność. To zdecydowanie zajęcia dla wszystkich tych, którzy prowadzą siedzący tryb życia, zmagają się bólami pleców lub zbędnymi kilogramami. Yuka to profesjonalna instruktorka z przecudownym podejściem do ludzi i ich indywidualnych potrzeb. A samo miejsce oraz ludzie w nim pracujący, są po prostu magiczni i magnetyczni.

Ismena Dąbrowska, redaktor prowadząca Glamour.pl

Przyznam, że w sumie sama nie wiedziałam czego mam się spodziewać po tym treningu. Wiele lat temu byłam wprawdzie na grupowych zajęciach z pilatesu na jednej z sieciowych siłowni, ale one nawet nie leżały blisko tego, co czekało mnie w Instytucie MAÉ.

Przede wszystkim słowo dla debiutantów – nie musicie się przygotowywać w żaden szczególny sposób do treningu. Załóżcie wygodne legginsy, koszulkę, weźcie ewentualnie butelkę wody i tyle. Matę otrzymacie na miejscu. To jaką macie kondycję, albo czy jej nie macie, niech Was nie stopuje. Tutaj każdy jest równy, bo jak się okazało, nawet bardzo wysportowane osoby mogą być niewystarczająco rozciągnięte. Pospinanie, krzywa i zła postawa, bóle i generalnie ograniczenia w ruchach to niestety domena naszych czasów i ciągłego ślęczenia przed komputerem. Kiedy więc zmęczona, po całym dniu pracy, z bolącymi plecami usiadłam w klimatycznym (wnętrza MAÉ są piękne!) pomieszczeniu z przygaszonym światłem pomyślałam, że po prostu padnę tu i zasnę. Ja to bardziej sporty drużynowe, dynamiczne, z rywalizacją i adrenaliną. Pilates i spokój Yuki wymagały ode mnie czegoś, czego dawno nie doświadczałam – zatrzymania się w tym biegu. Chociaż trening sam w sobie ogólnie nie jest szybki, energiczny, są momenty kiedy można się nieźle spocić i zmęczyć.

Największym plusem indywidualnych zajęć jeden na jeden lub do pary z koleżanką jest uwaga, jaką Yuka może poświęcić każdej z Was. Koryguje postawę, podpowiada wygodniejsze ustawienia (bo każdy robi na tyle, ile potrafi), poprawia ułożenie rąk czy nóg. Dzięki temu nie zrobicie sobie krzywdy, ale przede wszystkim poczujecie na własnym ciele, co daje mu pilates. Ja wyszłam rozciągnięta, o kilka centymetrów wyższa i na pewno spokojniejsza, bardziej wyciszona – a na dzisiejsze czasy nie ma lepszej rekomendacji niż ta.

Zobacz także: Nasz pierwszy raz z... SURFOFF. To trening dla wszystkich, którzy tęsknią za wakacjami, wodą i słońcem