Red Lipstick Monster śmiało można nazwać weteranką polskiego YouTube'a. Swój kanał założyła już ponad 10 lat temu, czyli na długo przed tym, nim ktokolwiek usłyszał o takich postaciach jak Wersow, Natsu, czy Lexy Chaplin. To zresztą ona jako pierwsza kobieta z Polski osiągnęła magiczny próg miliona subskrypcji. Ewa Grzelakowska-Kostoglu, bo tak naprawdę nazywa się ta popularna twórczyni, zdobyła sympatię i uznanie widzów przede wszystkim za sprawą filmików o tematyce beauty, a w szczególności cieszących się swego czasu gigantyczną popularnością tutoriali makijażowych. Nikogo nie zdziwiło więc, że u szczytu swojej internetowej sławy laureatka nagrody Kobieta Roku Glamour 2016 w kategorii Online zapragnęła pójść w ślady amerykańskich youtuberów i założyć własną markę kosmetyczną.

Z powodu licznych komplikacji biznesowych szumnie zapowiadane produkty do makijażu z logo influencerki ostatecznie jednak nigdy nie trafiły na półki drogerii. Zamiast tego, pod koniec ubiegłego roku gwiazda internetu radośnie obwieściła start swojej marki self-care.

Red Lipstick Monster zamyka markę bee*zee

Nie jest tajemnicą, że ogłoszenie youtuberki spotkało się z mieszanymi reakcjami. Jeszcze większe rozczarowanie wśród wiernych fanów Red Lipstick Monster można było wyczuć, gdy okazało się, że pierwszym produktem spod szyldu bee*zee będą... smakowe olejki CBD. Internauci wytykali youtuberce m.in. zawyżone ceny oraz fakt, że tak naprawdę sama nie tworzy swoich produktów. Zwracali także uwagę na to, że mocno spłaszcza ideę self-care, na którą powoływała się otwierając swój biznes.


Po niezbyt udanym starcie marki RLM wprowadziła następnie do oferty tzw. naoczki, czyli wypełnione naturalnymi składnikami (siemię lniane, lawenda, sól) relaksacyjne poduszki na oczy. Te produkty również nie okazały się wielkim hitem. Po ośmiu miesiącach od startu bee*zee Ewa ogłosiła, że zamyka markę. O szczegółach opowiedziała w filmie opublikowanym na swoim youtube'owym kanale.

Nie wyszło. Teraz mogę wam o tym powiedzieć, bo wiem też, czemu nie wyszło - zaczęła.

Red Lipstick Monster przyznała, że początkowo zupełnie nie rozumiała powodów tak szeroko zakrojonej krytyki swojego brandu.

Po starcie bee*zee nie rozumiałam, o co chodziło wam, jak pisaliście, że takie produkty to nie jest self-care. (...) Zrozumiałam, dopiero teraz, po kilku miesiącach, że takie produkty fizyczne to totalnie nie jest self-care. To jest końcowy etap. To jest jakaś kropeczka na końcu zdania. A to, co jest najważniejsze, to jest ta praca nad nami samymi, która najczęściej odbywa się na terapii - wyjaśniła.

Zobacz także:

Youtuberka wyznała, że po do dłuższym czasie w końcu dotarły jednak do niej argumenty widzów.

Totalnie nie tędy droga i dzięki wam się po prostu tego nauczyłam. To wy mi to uświadomiliście - słyszymy.

Na początku wasze argumenty w ogóle do mnie nie docierały, ale ja po prostu musiałam zaznać tej porażki, żeby to wszystko zrozumieć. Wierzyłam i nada wierzę w produkty bee*zee, bo są one totalnie topowymi w swojej kategorii, ale w ogóle nie tędy droga, więc zamykam bee*zee - dodała.

Red Lipstick Monster zdradza, co dalej

W dalszej części nagrania Grzelakowska-Kostoglu poinformowała, że produkty od bee*zee będą dostępne w sprzedaży jeszcze tylko przez kilka dni. W ramach czyszczenia magazynu zostały przecenione aż o 50%.

Od teraz przez tydzień to jest ostatni moment, kiedy w ogóle możecie kupić te produkty. Wszystkie stany magazynowe wyprzedajemy - ogłosiła.

Przy okazji RLM zaznaczyła, że powraca do praktyk self-care, które towarzyszyły jej jeszcze przed startem bee*zee.

Ja wracam na te tory self-care, które obrałam przed bee*zee, bo widziałam, że one dużo bardziej służyły wam i mi także - powiedziała, kończąc wątek.

Podziękowała także wszystkim, którzy wspierali ją w trakcie tej przygody.

Czekacie na nowe biznesowe pomysły Red Lipstick Monster?