Simona Kossak: zoopsycholożka

Simona Kossak. Biolożka, profesorka nauk leśnych, popularyzatorka nauki, zoopsycholożka. Aż chciałoby się powiedzieć „polska Jane Goodall”. Ale gdzie tam Jane Goodall do niej. „Czarownica z Puszczy Białowieskiej” była jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna.

Jeśli jakimś cudem jeszcze jej nie znacie, to szybko biegnijcie po książkę Anny Kamińskiej „Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak”. Tam znajdziecie chyba najpełniejszy obraz wybitnej badaczki przyrody i obrończyni zwierząt, niezwykle skomplikowanej osoby, która pomimo bolesnych doświadczeń znalazła swoje miejsce na ziemi. W surowej, pradawnej puszczy, z dala od ludzi, kilka kilometrów od Białowieży. 

Nie macie czasu na czytanie? Nic nie szkodzi, bo w kinach jest właśnie świetny (powtarzam: świetny!) dokument Natalii Korynckiej-Gruz „Simona”, poświęcony „tańczącej z wilkami”. No dobrze, może nie tańczącej. Ale żyjącej, mieszkającej i –  przede wszystkim  współodczuwającej z dzikimi zwierzętami jak najbardziej. 

fot. Lech Wilczek / materiały prasowe Against Gravity

Matka Simona od myszołowów

Opiekowała się osieroconymi sarnami. W jej leśniczówce schronienie miały popielice, ranne jeże i sowy. Na łóżku lubiła sypiać dzika locha – choć Simona kochała Żabkę miłością nieskończoną, innym nie polecała trzymania takich zwierzaków w  mieszkaniu (zwłaszcza jeśli nie ma w nim prądu ani bieżącej wody, a tak żyło się w Dziedzince, w której Simona rezydowała aż do lat 90.!).

fot. Lech Wilczek / materiały prasowe Against Gravity

Była matką dla łosi Pepsi i Coli, które wykarmiła mlekiem z butelek po tych napojach. Śmierć rysicy Agatki okupiła żałobą jak po stracie dziecka... Udowodniła bzdurność powiedzenia, że „dzieci i ryby głosu nie mają”, wkładając do akwarium otulony prezerwatywą mikrofon. Rozumiała, co mówią zwierzęta. Kruk Korasek, z którym się zaprzyjaźniła, terroryzował okolicę, atakował rowerzystów i kradł pieniądze, ją tylko ciągnął za warkocze...

Zobacz także:

fot. Against Gravity

Wszystko to możecie zobaczyć na pełnych czułości zdjęciach wykonanych przez jej wieloletniego partnera, fotografa Lecha Wilczka (kilka z nich znajdziecie w naszej GALERII). I jeśli film Korynckiej-Gruz będzie waszym pierwszym zetknięciem z Simoną Kossak, to już te obrazy sprawią, że ją pokochacie. Jeżeli jednak wcześniej mieliście lub miałyście przyjemność poobcować z postacią słynnej naukowczyni (na przykład poprzez napisane przez nią „Sagę Puszczy Bialowieskiej”, „Opowieści z Dziedzinki” czy „O ziołach i zwierzętach”), ten dokument pozwoli wam odkryć Simonę na nowo. Nie tylko poprzez jej pracę naukową, bezkompromisowe działania na rzecz ochrony przyrody i fascynujące relacje z nie-ludzkimi zwierzętami, ale także (a raczej przede wszystkim) przez ekosystem rodzinny. Zaburzony, powiedziałby przyrodnik. Na pewno bardzo niesprzyjający wzrastaniu i rozwojowi.

fot. Lech Wilczek / materiały prasowe Against Gravity

„Simona”: współodczuwająca

Simona pochodziła z „tych” Kossaków. Prawnuczka Juliusza, wnuczka Wojciecha, córka Jerzego. Jej ciotkami były Maria Pawlikowska-Jasnorzewskiej i Magdalena Samozwaniec. Rodzina zabijała ją trzy razy. Przynajmniej tak twierdzi siostrzenica słynnej naukowczyni. W filmie „Simona” Joanna Kossak wraz z Idą Matysek – cioteczną wnuczką głównej bohaterki – odsłaniają przed kamerami mroczny obraz skomplikowanych relacji rodzinnych.

fot. Lech Wilczek / materiały prasowe Against Gravity

A postawa samej zainteresowanej udowadnia, że nawet odrzucenie przez najbliższych nie oznacza, iż nie można wieść dobrego życia, wypełnionego miłością. I to chyba najpiękniejsze, co udało się uchwycić Natalii Korynckiej-Gruz w jej filmie. „Simona” to opowieść o mądrej i zdeterminowanej kobiecie, która miała odwagę iść po wolność. Miała siłę wyrwać się z toksycznych relacji i zbudować nowe, na własnych zasadach. Nie pozwoliła się złamać i nie zgorzkniała. I nigdy nie zabrakło jej tego, czego tak bardzo brakuje (nie tylko) dzisiejszemu światu: ponadgatunkowej empatii.