Dla laika może to wyglądać tak, jakby w świecie kosmetyków nowość goniła nowość – zanim oczy zdążą się nacieszyć jednym, już pojawia się kolejny, a wszystko w takim tempie, że nie ma kiedy porządnie tych cudów przetestować. Ci, którzy siedzą w branży wiedzą jednak, że do topów przebijają się tylko wybrańcy. I tak jest też z tym wynalazkiem. Juno Velvet Sponge nie wziął się znikąd – to jego właściwości zrobiły z niego najbardziej pożądane akcesorium do makijażu. 33,5 tysiąca followersów na Instagramie i niezliczone tutoriale makijażowe na Youtubie podpowiadające jak go stosować, mówią same za siebie.

Nowa gąbeczka do makijażu wywołuje sporo kontrowersji, bo internautom kojarzy się tylko z jednym... SERIO?!

Ale do rzeczy. Juno Velvet Sponge to gąbeczka do aplikacji podkładu, godny konkurent Beautyblendera, który jak dotychczas nie doczekał się następcy. Czym różni się od pierwowzoru? Są dwie sprawy: pierwsza to nietypowy kształt - Juno jest skośnie ścięta z jednego brzegu i dołu, a druga to materiał, w którego ją stworzono, czyli mięciutka mikrofibra (to za jej sprawą nie puchnie aż tak, jak zwykła gąbka, gdy się ja zmoczy).

Juno Velvet Sponge - do czego służy?

Poza tym, że Juno Velvet Sponge można używać do aplikacji podkładu, świetnie sprawdzi się także do nakładania korektora, rozświetlacza czy nawet cieni. Jest mniej elastyczna i sprężysta i sprawia, że podkład nałożony na buzię wygląda na bardziej wilgotny, niż przy użyciu innych narzędzi, a skóra zyskuje naturalny glow. Pierwsza warstwa podkładu jest lżejsza, niż nałożona beautyblenderem, ale narzędzie daje możliwość regulacji poziomu krycia. Dodatkowo genialnie sprawdza się do aplikacji pudru – wystarczy „zanurzyć” w nim Juno i wklepać go twarz. Vlogerki jednak najbardziej zachwycone są sposobem, w jaki radzi sobie z korektorem w okolic oczu – tak idealnego krycia zasinień, zachowując przy tym naturalny wygląd nie da się osiągnąć za pomocą żadnego innego narzędzia.

Zwolennicy tego wynalazku lubią jeszcze jeden związany z nim aspekt, a mianowicie cenę – 6 dolarów czyli trochę ponad 20 zł złotych jest dużo bardziej przyjazne dla kieszeni niż ok. 70 zł za beautyblender zwłaszcza, że warto wymieniać ją na nową co kilka tygodni. Nie bez znaczenia jest tez fakt, że Juno jest całkowicie cruelty free. Spróbujecie?

O co chodzi z podgrzewaniem beautyblendera w mikrofalówce?!