Weronika Marczuk to prawniczka i autorka książek. Nie jest jednak tajemnicą, że rozpoznawalność zdobyła głównie za sprawą małżeństwa ze znanym aktorem Cezarym Pazurą oraz występów w telewizji. Można ją było oglądać m.in. w programach „Taniec z Gwiazdami”, „Dzień Dobry TVN”, „Miasto kobiet” i „You Can Dance”. Próbowała też swoich sił jako aktorka oraz producentka filmowa. Jakiś czas temu zniknęła z mediów i skupiła się na karierze w biznesie oraz działalności społecznej. Obecnie spełnia się przede wszystkim jako prezeska warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy. Jej fundacja zajmuje się m.in. pomocą uchodźcom i uchodźczyniom w zorganizowaniu im nowego życia w naszym kraju. W najnowszym wywiadzie opowiedziała o swoich własnych doświadczeniach jako Ukrainki mieszkającej od lat w Polsce.

Weronika Marczuk wspomina swoje początki w Polsce

Weronika Marczuk pochodzi z Kijowa i tak naprawdę nazywa się Ołena Marczuk. Do Polski przeprowadziła się w wieku zaledwie 20 lat z powodów ekonomicznych.

W Ukrainie był taki kryzys, że moi rodzice naprawdę nie mieli za co żyć - wspomina w podcaście „Tak Mamy”.

Mama dwuletniej Anny nie ukrywa, że jej start na obczyźnie nie należał do najprostszych.

Byłam najlepszą uczennicą w klasie, uwielbianą liderką i przewodniczącą szkoły. A przyjechałam do Polski i byłam nikim - opowiada w rozmowie z Natalią Hołownią i Martyną Wyrzykowską.

Weronika Marczuk o stosunku Polaków do uchodźców z Ukrainy

Schronienie przez rosyjską inwazją w Polsce znalazło do tej pory już ponad 2,5 miliona osób z Ukrainy. Skala pomocy, jaką Polki i Polacy niosą nieustannie od końca lutego ofiarom wojny w Ukrainie, imponuje całemu światu. Słowa Weroniki Marczuk przypominają jednak o tym, że obywatele naszego kraju nie byli zawsze tak otwarci na gości ze wschodu.

Gdy mówiłam, skąd pochodzę, słyszałam: po co tu przyjechałaś, chcesz nam zabrać mężów? Na szczęście trafiałam zawsze na dobrych ludzi - słyszymy.

Zobacz także:

Weronika Marczuk cieszy się więc podwójnie z postawy, jaką w obliczu wojny za naszą wschodnią granicą wykazują Polki i Polacy.

Teraz jest zupełnie inna sytuacja i Polacy z otwartymi ramionami witają Ukraińców, co jest bardzo dobre. Dziękuję za to w imieniu całego narodu ukraińskiego. Gdybyście wiedziały, ile mam smsów, ile w nich miłości do Polaków! Moi rodacy twierdzą, że jesteście ich bohaterami i że tylko pomniki wam stawiać. Ja też tak uważam - wyznaje.

Działaczka przyznaje jednak, że bagatelizowanym przez wiele osób problemem migrantów jest bariera językowa. Jej zdaniem powszechne w naszym społeczeństwie przekonanie, że nauka polskiego nie sprawia ludziom z Ukrainy żadnych trudności, nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością.

Wszyscy myślą, że polski jest dla Ukraińców łatwy. Nie jest! Ja przez pierwsze trzy miesiące miałam wręcz wrażenie, że polski jest gorszy od chińskiego i że się go nigdy nie nauczę - tłumaczy.