W Polsce przepadamy za nią umiarkowanie. W końcu brała udział we wszystkich trzech rozbiorach naszego kraju, i to ona zadecydowała o tym, że na lata zniknęliśmy z mapy. Ale po obejrzeniu obu sezonów serialu „Wielka” na HBO po prostu nie sposób na punkcie carycy Katarzyny II nie oszaleć. Najwybitniejsza władczyni Rosji jest tu pokazana przede wszystkim jako najbardziej rozgarnięta w całym pałacu. Choć swoją karierę na carskim dworze zaczyna jako niedoświadczony dzieciak, stopniowo uczy się sprytu i manipulacji. Musi też sobie przyswoić bezwzględność i okrucieństwo, bo bez niego nie będzie w stanie przejąć tronu i niepodzielnie rządzić swoim ukochanym krajem.

Opowieść stworzona przez australijskiego scenarzystę Tony’ego McNamarę, znanego m.in. z „Faworyty”, podobnie jak ta ostatnia jest przewrotna, bezkompromisowa, nierzadko konfudująca, a jednocześnie arcyzabawna. Dlaczego jeszcze warto ją obejrzeć?

Bo „Wielka” to jeden z najlepszych seriali dostępnych obecnie na platformach streamingowych

To może i subiektywna ocena, ale takie jest nasze zdanie i  my się z nim zgadzamy. Choć produkcja (nominowany do 16 nagród, w tym Emmy i Złotych Globów) nie załapała się do zestawienia 250 najlepszych seriali wszech czasów, nic to nie znaczy. Wiecie, jak to jest z tymi zestawieniami... Gwarantujemy, że jeśli macie choć trochę poczucia humoru, to „Wielka” szybko znajdzie się na podium waszych ulubionych seriali.

Bo 2. sezon „Wielkiej”  jest nawet lepszy niż sezon 1.

Tu poza subiektywną oceną mamy potwierdzenie z Rotten Tomatoes. Jak wskazuje „Tomatometr”, 1. sezon serialu otrzymał 88 proc. pozytywnych recenzji krytyków, zaś sezon 2. „Wielkiej” dostał od krytyków 100 proc. entuzjastycznych ocen. Jeśli to was nie przekona, to składamy broń.

Bo z „Wielkiej” nauczysz się historii, nawet jeśli nie chcesz

Choć „Wielka”, jak zastrzega gwiazdka w tytule, to opowieść tylko miejscami  prawdziwa („an occasionally true story”), i tak  zupełnie niepostrzeżenie pozwala przyswoić kawał XVIII-wiecznej historii. Ci, którzy nie uważali na lekcjach, dowiedzą się z niej chociażby tego, że Katarzyna II, żona cara Piotra III, była księżniczką anhalcką, wywodzącą się z Niemiec. Ci, którzy w szkole uważali, przypomną sobie, że po dokonaniu zamachu stanu została samodzielną cesarzową Rosji. Ci, którzy w szkole nie mogli się skupić na historii, dowiedzą się, że Katarzyna II Wielka była podziwiana przez zachodni świat za mądrość, umiłowanie wiedzy i sprzyjanie oświeceniu. Ci, którzy kochają historyczne fakty, przypomną sobie m.in., że zreformowała oświatę i utworzyła pierwszą w Rosji szkołę dla dziewcząt. Wszyscy zaś – bez względu na zaawansowanie swojej wiedzy – będą w trakcie seansu zrywać boki.

Bo „Wielka” nauczy cię feminizmu w bezbolesny sposób

Diabelnie inteligentna, oczytana, zakochana w wielkich ideach, Katarzyna II w obu sezonach „Wielkiej” próbuje przemycić na zepsuty, zdegenerowany, wypełniony prymitywami dwór, odrobinę oświeceniowej myśli. Wyznaje równość ludzi, równość wyznań, równość płci. Jest ikoną feminizmu. Ale takiego feminizmu, który rozwala system od środka. Musi w pewnych momentach być szyją, która porusza głową; musi wiedzieć, jak dotrzeć do swych rozpasanych dworzan. („Wyszłam za idiotę” - mówi Katarzyna w 1. sezonie „Wielkiej”. „Rzeczywiście, żadnej kobiecie się to wcześniej nie zdarzyło” - odpowiada z ironią służąca – i ta wymiana zdań de facto charakteryzuje męską - choć niestety nie tylko - część mieszkańców pałacu).

Gdy caryca Katarzyna orientuje się, że jej życie w Rosji będzie dalekie od bajki, nie siedzi cicho i nie poddaje się bezsilności. Jest przekonana, że Rosję – choć niemal nikt w to nie wierzy – można zmienić, a kobieta może odgrywać ważną rolę w jej historii. Idzie więc po swoje, obala cara, obejmuje rządy nad krajem, wprowadza reformy i rządzi twardą ręką.

Zobacz także:

Bo „Wielka” pokazuje, że seks daje siłę i może wyzwalać

Sekrety alkowy Katarzyny II Wielkiej rozpalają wyobraźnię historyków. Jak głosi fama, władczyni miała gorący seksualny temperament. Przez jej sypialnię rzekomo przewinęły się setki kochanków (i jeden koń!), była znana z zamiłowania do łóżkowych ekstrawagancji. Jej erotyczne ekscesy budziły nie lada oburzenie - Adam Mickiewicz określił ją „najwszeteczniejszą z kobiet” i porównał do Wenery. Nic więc dziwnego, że w „Wielkiej” seks stanowi bardzo ważny element. Na dworze wszyscy spółkują ze wszystkimi, najchętniej jednak wykorzystując do tego cudze żony.

Odgrywana zaś przez Elle Fanning Katarzyna II Wielka, która w carskiej Rosji przeżywa seksualną inicjację, uczy się krok po kroku, że seks może być dającym wiele mocy narzędziem. Ale jednocześnie  też – że może dawać spełnienie. I że zaspokajanie własnych potrzeb na różne sposoby jest jak najbardziej w porządku.

Bo Elle Fanning w „Wielkiej” jest boska

Eteryczna uroda to nie jedyne, co Elle Fanning wnosi do roli Katarzyny II Wielkiej. Młodziutka, bo zaledwie 23-letnia aktorka, którą mogliśmy oglądać m.in. w „Czarownicy”, wprost olśniewa na ekranie. Choć gra podlotka, zaskakuje dojrzałością swojej kreacji: w jednym momencie naiwna i dzieciuchowata, łatwo ulegająca egzaltacji, za chwilę zdecydowana i zdeterminowana, wprowadza reformy tak odważne, że mężczyznom obok robi się słabo.

A skoro wspomnieliśmy o mężczyznach, nie można pominąć faktu, że Nicholas Hoult („Był sobie chłopiec’, „Skins”) w roli cara Piotra III – zwłaszcza w 2. sezonie – również daje czadu!

Bo Gillian Anderson jako matka Katarzyny w „Wielkiej” też daje radę

Gillian Anderson to kobieta grająca, żadnej roli się nie boi. W „Wielkiej” udowadnia to po raz kolejny. Po spektakularnych kreacjach w „The Crown” i „Sex Education” tym razem wciela się w rolę matki Katarzyny II. I co tu dużo mówić: jest to rola brawurowa. Wie, za który sznurek pociągnąć, by u swojej córki wywołać wysypkę na tle nerwowym, wie, jak rozegrać sytuację, by carycę jednego z najpotężniejszych krajów wtłoczyć w rolę naiwnego dziecka. Jest niczym Alexis z „Dynastii” – wszędzie ma swoją agendę i wszędzie dostaje dokładnie to, co sobie zaplanowała. Wszędzie... poza Rosją.

Bo „Wielka” nie musi być i nie jest poprawna politycznie

Rosja rządzi się swoimi prawami. A czasem nie rządzi się żadnymi prawami. Jej portret ukazany w „Wielkiej”, choć nierzadko może wprawiać w konsternację, to obraz niezwykle odświeżający. Jeżeli czasami macie obawę, że poprawność polityczna i autocenzura wkrótce zawładną naszym światem, „Wielka” przynosi nadzieję. Pod płaszczykiem historycznego kostiumu funduje nam opowieść pełną obsceny i wulgarności, nieprzyzwoitą i frywolną.

Twórcy serialu zarówno ze swoimi bohaterami, jak i realiami, które portretują, obchodzą się – nazwijmy to łagodnie – dość obcesowo. „Wielka” obraża wszystkich (niemal) po równo: śmieje się z mądrych, śmieje się z niezbyt lotnych, ma bekę zarówno z wykształciuchów, jak i nieuków, obraża facetów, obraża kobiety, nie bierze jeńców. Bardzo to ożywcze.

Bo  „Wielka” to stan umysłu, podobnie jak Rosja

Mówi się, że Rosja to nie kraj, to stan umysłu. Z serialu „Wielka” wyłania się obraz umysłu prymitywnego, ogarniętego pijackimi zwidami, któremu nie jest jednak obca ułańska fantazja i pański gest. Gra satyrą, ironią, farsą, groteską, czarnym humorem. Innymi słowy: MISTRZOSTWO ŚWIATA.