Wszystkie oczy skierowane są w stronę ceremonii Złotych Globów. Znamy nie tylko zwycięzców tegorocznej, 75. już edycji tego filmowego święta, ale też najpiękniejsze kreacje podpatrzone na Instagramach gwiazd, a także powód, dla którego wszyscy uczestnicy pojawili się na gali ubrani na czarno.

Wiemy też, dlaczego jednym z gwoździ programu stało się pojawienie na czerwonym dywanie Kendal Jenner i wcale nie chodzi o to, że jej suknia była najdłuższa. Modelka pojawiła się na gali w pięknej transparentnej kreacji od Giambattista Valli. Tym jednak, co wróciło największą uwagę odbiorców i nieoczekiwanie wywołało na Twitterze burzę wartą większej sprawy, okazał się trądzik modelki.

Efektem kuli śniegowej krytyka w ekspresowym tempie eskalowała i pytania typu Jak ona mogła pojawić się publicznie z taką twarzą, szybko dogoniły spekulacje w kwestii tego, w jakim charakterze w ogóle pojawiła się na gali.

Dziś, gdy modelka może pochwalić się niepodważalną pozycją w modelingu, a już na pewno w show biznesie w ogóle, ta historia już tylko pobrzmiewa smutnym echem kompleksów z młodości, które skutecznie podkopywały jej pewność siebie, a do których modelka wielokrotnie publicznie nawiązywała. Ale to nie jedyne przykry i niesmaczny aspekt całej sytuacji.  

Jak to jest, że w tym samym momencie, w którym oddaje się hołd ofiarom największego od lat skandalu w Hollywood, którego ofiarami padły kobiety, inna kobieta staje się obiektem niepohamowanej fali krytyki z powodu swego wyglądu? Dodatkowo uderza się w nią za coś, czemu nie tylko nie zawiniła, ale też co jest najzwyczajniejszą i najbanalniejszą rzeczą na świecie? 

Swoją ignorancją w stosunku do tych niedoskonałości modelka nie tylko udowadnia, że ma do siebie zdrowy dystans, ale też staje w jednym rzędzie z tysiącem nastolatek borykających się z kompleksami na punkcie cery, będąc im bliższą i jeszcze bardzie uwielbioną, niż kiedykolwiek wcześniej. Brawo Kendall!

Zobacz także: Złote Globy 2018 - najlepsze momenty >>>