Od pewnego czasu, wybierając kosmetyki – zwłaszcza te do pielęgnacji – sprawdzam składy. I wybieram te jak najbardziej naturalne. Najchętniej polskich marek, co nie jest wcale trudne, bo mamy tak silną reprezentację, że startując na olimpiadzie w kategorii „naturalna pielęgnacja” zgarnęlibyśmy wszystkie trzy medale. I choć od czasu od czasu sięgam też po produkty innych marek, polskie kosmetyki zdecydowanie wysuwają się na prowadzenie. Wśród nich jest kilka moich ulubionych. Używam ich regularnie – co najmniej kilka razy w tygodniu, jeśli nie codziennie (zależy od typu produktu) i bez wahania poleciłabym je mojej najlepszej przyjaciółce. Z wami również się nimi chętnie podzielę – oto kosmetyki, które naprawdę warto wypróbować.

5 kosmetyków, które bez wahania poleciłabym przyjaciółce:

Emulsja do twarzy Gentle Cleanser, Ala

Podstawa codziennej pielęgnacji cery? Dokładne oczyszczanie. A ponieważ moja cera ma skłonność do podrażnień, alergii i niedoskonałości, sięgam wyłącznie po delikatne produkty (zapomnijcie o płynach micelarnych – są zbyt inwazyjne i w dłuższej perspektywie mogą przynieść więcej szkody niż pożytku). Mój ulubiony produkt do mycia twarzy? Emulsja Gentle Cleanser polskiej marki Ala (jej założycielką jest top modelka Kasia Struss). Lubię ją za delikatne acz dokładne działanie, które przynosi skórze ukojenie. A także za to, że nie trzeba zwilżać twarzy przed jej nałożeniem. Wystarczy spryskać nią dłonie i delikatnie wmasować w skórę, by następnie spłukać wodą. Świetnie usuwa makijaż i inne zanieczyszczenia, a przy tym nie narusza naturalnej bariery hydrolipidowej skóry, pozostawiając ją nawilżoną. To zasługa zawartych w emulsji olejku jojoba, oleju z awokado, olejku rycynowego i aloe vera.

Antycellulitowy peeling kawowy, Celloo, Melo

Ten peeling powstał, by rozprawić się ze skórką pomarańczową i rzeczywiście doskonale ujędrnia ciało. Ja lubię swój cellulit, więc nie jest to dla mnie priorytetem, ale i tak sięgam po ten peeling regularnie, bo skora jest po nim nie tylko o wiele bardziej elastyczna, ale i gładka, miękka i odpowiednio nawilżona (dzięki zawartości oleju z pestek winogron, masła z nasion kakaowca, oleju z orzechów makadamia czy oleju arganowego). Poza tym uwielbiam peelingi kawowe – nie tylko dlatego, że są eko, ale i ze względu na zapach, który od razu pobudza do działania.

Serum z witaminą C na przebarwienia, Miya

Uwielbiam jego zapach i intensywnie nawilżające działanie. To czuje się od razu. W dalszej perspektywie da się też zauważyć wyraźną poprawę kolorytu skóry – to serum Miya pomaga bowiem uporać się z przebarwieniami. Dzięki zawartości witaminy C rozjaśnia skórę i zmniejsza zmarszczki, witamina B dodatkowo wygładza i ujędrnia skórę, prowitamina B5 – koi. Wystarczy 3-4 krople wsmarować w skórę co wieczór. To sama przyjemność, bo serum pięknie pachnie – gorzką pomarańczą i mandarynką japońską.

Pigment bar, preparat oczyszczająco-rozjaśniający, PCA

Przebarwienia – podobnie jak zaskórniki – pożegnacie także dzięki temu innowacyjnemu produktowi. Pigment bar marki PCA doskonale oczyszcza i rozjaśnia skórę, nawilża i łagodzi wszelkie podrażnienia. A nadaje się do każdego typu cery – od suchej po tłustą. 
Kosmetyk nakłada się na specjalną, dołączoną do opakowania gąbkę, tak by powstała piana, którą następnie nakładamy twarz na ok. 2 minuty. Po tym czasie spłukujemy ciepłą wodą i cieszymy się gładką, delikatną cerą. 

Organiczny balsam do ust Dr Bronner's All One (Kwiat wiśni)

Nie wyobrażam sobie życia bez balsamu do ust. Jestem od niego wprost uzależniona. A skoro nakładam go tonami na usta, dobrze, żeby balsam miał organiczny skład (czy wiecie, że przeciętna kobieta w ciągu życia zjada ok. 5 kg szminki?). Ten produkt spełnia to kryterium i ma na to certyfikat. Olejek jojoba, konopny i wosk pszczeli nie pozwolą ustom się przesuszyć, a delikatny wiśniowy zapach zachęca do pocałunków. I jak tu się nie uzależnić?