- Cała historia Berries&Co. zaczęła się od naszej miłości do kamieni. To one są największą inspiracją. Mamy naprawdę szeroki wybór, wyszukujemy te nietypowe, rzadkie i trudno dostępne – mówią Sarah Kisielewska-Falkowska i Sandra Sienkiewicz. - Na pewno jest to ścieżka, którą będziemy kontynuować – dodają. I faktycznie, kiedy spojrzymy, co znajduje się w ofercie Berries&Co., w oczy od razu rzucają się mieniące różnymi kolorami kamienie, umożliwiające spersonalizowane modele.

Wybierając swoje ulubione detale, może uzupełnić nimi naszyjnik, by następnie podarować go w prezencie lub traktować go jako swój amulet szczęścia. Bo dziewczyny z Berries&Co. wierzą, że biżuteria ma znaczenie. - Wierzymy w moc kamieni. Kobiety często szukają biżuterii, wraz z którą mogą zapewnić sobie szczęście czy zdrowie. Dlatego wybierając naszą biżuterię, warto zwrócić uwagę nie tylko na jej urodę, ale i to z jaką intencją ją kupujemy. Na przykład różowy kwarc to kamień miłości, a szafir pełni funkcję ochronną – tłumaczą Sarah i Sandra.


Berries&Co. to marka tworzona przez kobiety dla kobiet. Czuć tutaj totalny girl power.  - Chcemy wspierać kobiety i zachęcać je do odważnego podążania własną ścieżką. O tym opowiada nasz claim: „Let the story begin”. Z myślą o kobietach powstała też nasza kolekcja „Portrait”, w której na medalionach i pierścionkach umieściłyśmy sześć bliskich kobiecemu sercu wartości. 10% zysku ze sprzedaży tej kolekcji przekazujemy na rzecz Centrum Praw Kobiet – tłumaczą założycielki. 

Na polskim rynku nie brakuje marek biżuteryjnych. Pytam więc Sarah i Sandrę, czym ich zdaniem Berries&Co. wyróżnia się na tle innych? - Każdy projekt dopracowujemy w najmniejszym szczególe. Nasza biżuteria jest rozpoznawalna dzięki unikalnemu, autorskiemu zapięciu inspirowanemu pierwszym w historii biżuterii zapięciem skrzynkowym, w którym zamknęłyśmy różowe kwarce i morganity. Założycielki Berries&Co. z dumą mówią, że dbają także o to, jak wyglądają i pachną opakowania. Zależy im na tym, aby każde spotkanie z rzeczami ich projektu było niezapomnianym przeżyciem. 


Brand prowadzony przez Sarah i Sandrę świetnie poradził sobie również z ciężkim dla wielu, a zwłaszcza małych biznesów czasem, czyli pandemią koronawirusa. Choć dziewczyny musiały zamknąć na jakiś czas warszawski showroom (ul. Zelwerowicza 44), to udało im się powiększyć zespół, a także przeprowadzić do nowej, większej siedziby, wprowadzać nowe kolekcje i myśleć o dalszym rozwoju marki. Jednym z większych planów na najbliższy czas jest poszerzenie sprzedaży projektów Berries&Co. na zagraniczne rynki.


Oprócz patrzenia w przyszłość, dziewczyny przede wszystkim doceniają to, co tu i teraz. Czyli powracające do nich zadowolone klientki, które identyfikują się z ich marką. A także to, co sprawiło, że stworzyły własną markę, czyli ich przyjaźń. Z takimi solidnymi fundamentami, konsekwencją w działaniu i podążaniu własną drogą, Sarah i Sandra z dumą podsumowują pierwsze pięć lat działalności oraz sukcesów. I zapowiadają, że dopiero się rozpędzają.