Chris Brown od samego początku miał wszelkie zadatki na wielką gwiazdę sceny muzycznej. Niezaprzeczalny talent, umiejętność tworzenia hitów i prezencja sceniczna sprawiały, że niektórzy widzieli w nim nawet godnego następcę samego Michaela Jacksona. Jednak w tym samym roku, w  którym świat pożegnał Króla Popu, młody wokalista raz na zawsze zaprzepaścił swoje szanse na to, aby stać się nowym idolem dla kolejnych pokoleń słuchaczy.

Chris Brown już na zawsze pozostanie „tym, który pobił Rihannę”?

8 lutego 2009 roku autor przeboju „Run It!” i jego ówczesna dziewczyna, Rihanna, zmierzali na uroczystą galę rozdania nagród Grammy w Los Angeles. Nigdy jednak na nią nie dotarli. Następnego dnia zamiast pięknych zdjęć pary z czerwonego dywanu media na całym świecie obiegły drastyczne materiały z policyjnych kartotek.

Zamieszczona w sieci fotografia przedstawiająco opuchniętą, pokrytą siniakami i śladami krwi twarz Rihanny wstrząsnęła opinią publiczną. Jeszcze większym szokiem dla wszystkich był jednak fakt, że tym, kto wyrządził wykonawczyni hitu „Umbrella” tak dotkliwą krzywdę, był jej własny partner.

Czułem się jak pier***ony potwór. Pamiętam, że próbowała mnie kopnąć i wtedy uderzyłem ją zaciśniętą pięścią. Uderzyłem ją i rozciąłem jej wargę, a kiedy to zobaczyłem, byłem w ciężkim szoku. Pomyślałem: o k***a, dlaczego jej to zrobiłem?! To nie jestem ja. Gdy napluła mi w twarz krwią, wkurzyłem się jeszcze bardziej i zaczęła się regularna walka w aucie – wspominał Brown w 2017 roku.

fot. Getty Images

Chris Brown ma dość wypominaniu mu napaści na Rihannę

Pół roku po pobiciu Rihanna udzieliła głośnego wywiadu ikonie amerykańskiej telewizji, Diane Sawyer. Gwiazda wyznała w nim, że mimo wszystko nie zdecydowała się od razu odejść od przemocowego partnera.

Jest mi wstyd, że zakochałam się w takiej osobie. Byłam w niego tak zapatrzona, że zawsze do niego wracałam. To naprawdę upokarzające. Jestem tylko człowiekiem, a ludzie chcą mnie stawiać na piedestale. Nie jestem doskonała, popełniam błędy – wyznała.

Zobacz także:

Skomplikowana historia burzliwego związku Rihanny i Chrisa Browna o dziwo miała swój dalszy ciąg. W styczniu 2013 roku artystka potwierdziła, że wróciła do skompromitowanego wokalisty. Co ciekawe, ich pierwsze wspólne wyjście od czasu pamiętnego skandalu miało miejsce na ceremonii wręczenia nagród Grammy, czyli tym samym wydarzeniu, na które mieli wybrać się razem cztery lata wcześniej. Sama RiRi postanowiła także publicznie wstawić się za swoim partnerem.

Nie jest potworem, za jakiego biorą go ludzie. To dobry człowiek – przekonywała w tamtym okresie.

Ostatecznie związek RiRi i gwiazdora R&B nie przetrwał jednak próby czasu. Zaledwie parę miesięcy później potwierdzili, że nie są już razem.

Rihanna i Chris Brown na gali Grammy 2013 / fot. Getty Images

Mimo tego, że sama Rihanna nie wraca już do traumatycznego tematu sprzed lat, jej fani do dziś nie są w stanie zapomnieć o tym, co zrobił jej były chłopak. Temat pobicia powrócił ze zdwojoną siłą przy okazji występu gwiazdy na Super Bowl. Jedną z wielu znanych osób, które publicznie wyraziły swoje wsparcie dla RiRi po ważnym dla niej występie, był bowiem Chris Brown.

Naprzód dziewczyno – napisał Brown tuż po jej wyczekiwanym show, w trakcie którego ogłosiła swoją drugą ciążę.

Krótki wpis piosenkarza odbił się wyjątkowo szerokim echem w sieci. Na Chrisa po raz kolejny spadła lawina ostrej krytyki za wydarzenia z 2009 roku. O dawnym przewinieniu Browna zrobiło się na nowo głośno także kilka dni później. Gdy Chlöe Bailey, czyli siostra gwiazdy aktorskiej wersji filmu animowanego „Mała syrenka” ogłosiła, że nagrała z nim duet, oboje znaleźli się na celowniku internautów.

Wygląda na to, że piosenkarz ma już dość tego, że do dziś wypominane jest mu pobicie Rihanny. Wyraz swojej frustracji okazał w miniony weekend za pośrednictwem mediów społecznościowych. W serii wulgarnych postów zamieszczonych na InstaStory Chris Brown dał jasno do zrozumienia, co myśli o tych, którzy wciąż wytykają mu przeszłość.

Jeśli nadal nienawidzicie mnie za błąd, który popełniłem jako nastolatek, proszę, pocałujcie mnie w dupę. Mam k***a 33 lata. Jestem tak zmęczony tym, że nadal prowadzicie tę narrację. Wszyscy możecie ssać mojego k****a, bez szacunku – oznajmił.

fot. Getty Images

Chris Brown uważa także, że wiele osób jest w swojej krytyce niekonsekwentna i nie stosuje tych samych standardów wobec innych sław z zarzutami o przemoc.

Gdzie jest cancel culture wobec tych białych artystów, którzy umawiają się z nieletnimi kobietami, biją swoje żony i zarażają s**i AIDS? Och, zgadza się. Oni są twoimi kumplami. Nigdy więcej fałszywej miłości z mojej strony. Zejdźcie mi z drogi albo dajcie się przejechać. Proste – oznajmił.

Chris Brown ujawnił, kogo dokładnie miał na myśli, publikując na InstaStory zdjęcia takich gwiazd jak Sean Penn, Mel Gibson, Nicolas Cage i Emma Roberts.

Myślicie, że tego typu wpisami artysta zjedna sobie ludzi?