Nie może doczekać się wyjazdu na ulubiony muzyczny festiwal, ale na samą myśl o pakowaniu robi Wam się słabo? Skądś to znamy. Jednak nauczeni doświadczeniem wiemy, że pakowania, raz – nie warto odkładać na ostatnią chwilę (i nie tylko dlatego, że wtedy na 99% nie weźmiecie ze sobą połowy najistotniejszych rzeczy), dwa – wrzucanie przypadkowych ubrań z szafy nie ma sensu (większość po prostu Wam się nie przyda) i trzy – są rzeczy, które sprawdzają się zawsze i to właśnie od nich warto zacząć przygotowania do kompletowania bagażu. I uwierzcie - wszystkie zapewniają komfort, wygodę oraz frajdę, bo w końcu przecież po to jedzie się na muzyczną imprezę, prawda?

Kalosze

Przekonaliśmy się już wiele razy, że komu jak komu, ale prognozie pogody się nie ufa. Nawet, jeśli dzisiaj wszystko wskazuje na to, że podczas festiwalu będzie piękne słońce i 30 stopni, jutro ten obrazek może wyglądać zupełnie inaczej i znacznie mniej optymistycznie. Deszcz kocha festiwalowiczów i zazwyczaj lubi zaskakiwać. Jeśli nie lubicie takich niespodzianek, kalosze w bagażu to podstawa. Ale też niezmiennie jeden z najbardziej pożądanych elementów festiwalowego looku. Zapytajcie uczestników Glastonbury, tam bez tego typu obuwia na teren festiwalu wchodzicie na własną odpowiedzialność!

Kurtka/płaszcz przeciwdeszczowy lub peleryna

Bez względu na to, którą z opcji wybierzecie – nie zmokniecie. A przynajmniej mniej, niż bez którejkolwiek z nich. Podobnie jak w przypadku kaloszy, musicie znaleźć w plecaku lub walizce miejsce na coś nieprzemakalnego. Co sezon w sklepach, właśnie w okresie festiwali muzycznych, w ofercie pojawiają się modele jakby skrojone pod kilkudniową zabawę pod sceną i przemierzanie kilometrów od jednej sceny pod drugą w ulewę.

Dobry krem z filtrem

To, że słońca nie widać, nie znaczy, że go nie ma (ale to chyba wiecie). Dlatego ochrona przed jego promieniami potrzebna jest bez względu na pogodę. Szczególnie, jeśli spędza się na polu festiwalowym większość czasu, eksponując mniejsze bądź większe partie ciała. Wiemy, że najlepiej chciałybyście spakować całą zawartość łazienkowej szafki, ale w końcu Wasza kosmetyczka powie dość i z czegoś będziecie musiały zrezygnować. Byle nie z dobrego kremu z filtrem.

Zobacz także:

Jednodniowa koloryzująca farba do włosów

To chyba najfajniejszy festiwalowy gadżet, który spodoba się zarówno tym z Was, które uwielbiają eksperymentować z kolorami na włosach, jak i tym stroniącym od wszelkiej koloryzacji. Colorista Hair Makeup od L’Oréal Paris to produkt idealny, bo schodzi po jednym myciu włosów (sprawdziliśmy!), daje super efekt (też sprawdziliśmy) i jest nieinwazyjny (oczywiście jeśli stosuje się go tylko na włosy – nie brwi czy rzęsy, do tego są inne produkty!). Produkt ten występuje w kilku różnych odcieniach, np. Silvergold, Chocolate, Lilac, Cobalt czy Violet, które można ze sobą mieszać. Na opakowaniu znajdziecie dziecinnie prostą instrukcję obsługi oraz wskazówkę, na jakich włosach rezultat będzie najbardziej widoczny.

Nerka albo portphonetka

Umówmy się – na polu festiwalowym nie potrzebujecie tego, co nosicie w swojej torebce na co dzień. Już nie wspomnimy o tym, że z większością z tych rzeczy obsługa festiwali po prostu Was nie wpuści. Weźcie tylko to, co najpotrzebniejsze, czyli kartę płatniczą lub gotówkę, dokument tożsamości, telefon i jeszcze coś, bez czego się nie obędziecie przez te kilka godzin pod sceną. By to przechować, w zupełności wystarczy Wam nerka lub portphonetka. Choć to fasony niewielkie to niezwykle pakowne. A w dodatku supermodne!