Nie zdajemy sobie sprawy, że wszyscy producenci kosmetyków naturalnych opierają się jedynie na ogólnych wytycznych, a to, co naprawdę znajdzie się w kremie, jest kwestią ich pomysłu, fantazji i wyobraźni (i wiedzy oczywiście). To oni są odpowiedzialni za produkt końcowy i za to, co obiecują konsumentkom. Nie ma jasnych zasad, co powinno i co może się znaleźć w takim kosmetyku, Więc pozostaje nam… ufać swoim ulubionym markom i producentom.

Czy kosmetyk naturalny produkuje się inaczej niż zwykły?

Tu możecie się zdziwić. Droga od powstania receptury do „wyjścia” z linii produkcyjnej jest dokładnie taka sama. Działy badań i rozwoju poszukują nowych formuł i składników. Jeśli na rynku panuje jakaś moda na konkretny składnik, jest duże prawdopodobieństwo, że pojawi się w liniach większości marek, bo tej dziedziny też nie omijają zwyczajne mody.

Co potem? Potem można produkt zbadać i certyfikować, aby konsument miał dowód w postaci „znaczka” jednej ze znanych certyfikujących organizacji, który jest poniekąd gwarancją dla klientki czy klienta, że to dokładnie to czego szuka.

Podobnie rzecz się ma ze składnikami – producent może je sam hodować albo kupić, ale za każdym razem, zanim doda go do kosmetyku bada go dokładnie, czy spełnia wymagane normy.

Czy kremy naturalnie działają słabiej?

Od dawna walczymy z tym nieprawdziwym i krzywdzącym mitem. Zioła od wieków stosowano nie tylko w upiększaniu, ale wręcz w medycynie, bo wiemy, że działają nader silnie. Zastosowanie ich w kosmetykach nie sprawia, że ich moce są słabsze. Co fajne: można i warto łączyć je w recepturach ze składnikami technologicznymi, witaminami, peptydami itd. Kolejnym mitem jest stosowanie konserwantów – kremy naturalne, ekologiczne, bio – jakkolwiek je nazwiemy – też muszą być konserwowane, bo inaczej po krótkim czasie nie nadawałyby się już do użytku. Oczywiście jest osobna pełna lista konserwantów zalecanych do stosowania, właśnie w tzw. naturalnych formułach.

W naszej rozmowie pytam Anię o wiele innych rzeczy – jak prowadzi się biznes ze szwagierką (a z rodziną wiecie, jak bywa ;-)) i skąd wzięła się piękna poetycka nazwa firmy, czyli Mokosh. Rozmawiamy też o przymusie wegańskości i kosmetycznych modach na składniki. 

Posłuchaj 9-ego odcinka podcastu Co mam sobie zrobić

Zobacz także:

Ten odcinek wysłuchasz też na platformie Spotify