Sucha skóra głowy odbija się nie tylko na jakości i kondycji włosów, ale i na naszym samopoczuciu. Przesuszony skalp prowadzi bowiem do swędzenia, podrażnienia i uczucia dyskomfortu, nadmiernego łuszczenia się naskórka, a na dłuższą metę także do łupieżu suchego, którego pozbycie się to długi i wymagający proces. Powodów suchej skóry u nasady włosów może być kilka. Jednym z nich bez wątpienia jest nieodpowiednia pielęgnacja – stosowanie źle dopasowanych kosmetyków oraz nadmierne używanie produktów i urządzeń do stylizacji włosów. Innymi mogą być m.in.  niekorzystne warunki atmosferyczne, uboga w minerały i witaminy dieta czy alergia kontaktowa. 

Warto jednak pamiętać jednak, że sucha skóra głowy często wynika również z zaburzeń ogólnoustrojowych takich jak cukrzyca, choroby dermatologiczne (np. atopowe zapalenie skóry) – w każdym wypadku warto skonsultować się z trychologiem, by dokładnie zdiagnozować przyczyny oraz dopasować najbardziej skuteczną pielęgnację.

 Sama jestem posiadaczką suchej skóry głowy i od lat szukam sposobu na zadbanie o mój przesuszony skalp oraz włosy, które z tego powodu nadmiernie wypadają. Moja skóra wymaga specjalnej pielęgnacji szczególnie latem (ze względu na wszechobecne w tym okresie słońce)  oraz późną jesienią i zimą, gdy sezon grzewczy oraz bezlitosne chłodne powietrze dają się we znaki. Wówczas sięgam po drogeryjny duet z Hebe, który nie ma sobie równych. To dla mnie produkty do zadań specjalnych, które za każdy razem dają sobie radę z wymaganiami mojej skóry.

Drogeryjny duet do suchej skóry głowy – Peeling trychologiczny Aromase

O tym, że peeling to ważny (jednak bardzo często pomijany) krok w pielęgnacji skóry głowy dowiedziałam się kilka lat temu. Od tego czasu przetestowałam całą gamę produktów, zarówno tych gruboziarnistych, jak i tych o łaskawszej i delikatniejszej konsystencji. Jakiś czas temu w moje ręce trafił peeling trychologiczny Aromase 5α Juniper Scalp Purifying Liquid Shampoo. Zachęcona pozytywnymi opiniami w sieci, natychmiast przystąpiłam do testów, które zakończyły się sukcesem. Dlaczego?

Peeling enzymatyczny przede wszystkim jest prosty i przyjemny w użyciu. W przeciwieństwie do peelingów mechanicznych, których drobinki wplątują się we włosy i za nic nie chcą się spłukać – lejąca konsystencja kosmetyku Aromase sprawiła, że polubiłam się z nim od pierwszego momentu użycia. I choć przyjemny zapach oraz ułatwiająca aplikację butelka bez wątpienia przechyliły szalę w stronę mojej sympatii, prawdziwy zachwyt pojawił się dopiero po umyciu i wysuszeniu włosów. Nie mogłam narzekać na uczucie swędzenia czy nieprzyjemnego napięcia, nie widziałam też białych płatków w okolicy linii włosów, które zazwyczaj sygnalizują, że skalp jest przesuszony.

Jak zapewnia producent, peeling trychologiczny Aromase łagodzi i kondycjonuje skórę głowyoczyszcza i utrzymuje prawidłowy ekosystem skóry głowyrównoważy wydzielanie sebum oraz łagodzi swędzenie skóry głowy. Po swoim teście mogę potwierdzić działanie, które oceniam na piątkę z plusem.

Drogeryjny duet do suchej skóry głowy – Serum do pielęgnacji skóry głowy Anwen

Drugim odkryciem, który skutecznie pomaga mi walczyć z przesuszoną skórą głowy jest serum do pielęgnacji od polskiej marki Anwen. Stworzone zostało specjalnie na potrzeby osób, które mają problem z podrażnieniem, przesuszeniem lub nadmiernym przetłuszczaniem. Serum Darling Clementine to bogactwo naturalnych składników, które dogłębnie nawilżają skórę i łagodzą jej podrażnienia, a także przyspieszają proces regeneracji. Nic zresztą dziwnego. Na pierwszym miejscu w składzie znajdziemy bowiem aloes, który skutecznie nawilża skórę głowy, a także przywraca jej prawidłowe pH, pomaga rozprawić się z łupieżem i świądem. Poza tym ekstrakt z wierzbówki kiprzycy oraz bioferment z rzodkwi działają przeciwbakteryjnie i przeciwgrzybicznie, a witamina PP oraz Biotyna poprawiają ukrwienie skóry głowy i wpływają korzystnie na cebulki włosów, sprzyjając ich wzmocnieniu.

Zobacz także:

Serum Darling Clementine używam po każdym myciu, nanosząc niewielką ilość produktu (1-2 pompki w zupełności wystarczą) na wysuszoną ręcznikiem skórę głowy. Kosmetyk wmasowuję powoli okrężnymi ruchami, a później suszę włosy chłodnym powietrzem suszarki. Włosy mogą się nieco skleić u nasady, jednak bez obaw – wystarczy je rozczesać, by po serum nie zostało ani śladu. 

Jak oceniam działanie serum? Od pierwszego użycia poczułam ulgę na skórze głowy i brak swędzenia, które jest dla mojego suchego skalpu szczególnie uciążliwe. Plusem jest również przyjemny zapach oraz wydajna butelka – jedno opakowanie spokojnie wystarczy na kilka miesięcy.