Jak często uprawiać seks, by być zdrowym? Jak często uprawiać seks, by być szczęśliwym? Jak często powinno się uprawiać seks w małżeństwie? Ile razy w tygodniu? Ile powinien trwać stosunek? Czy to normalne...? O takie rzeczy pytamy Google’a. Poszukujemy niestrudzenie seksualnych norm, porównujemy się z innymi i nie chcemy, aby nasze preferencje zostały uznane za coś dziwnego. Tymczasem... nie tędy droga do satysfakcjonującego życia seksualnego!

Seksuolog Google

Nasze podejście wydaje się z gruntu złe. Można zakładać, że wychodzi tu brak rzetelnej edukacji seksualnej, tego, że nikt nie powiedział nam, że w seksie nie liczy się ilość a jakość, że mamy różne sekspreferencje, do których zaliczają się tak prozaiczne zdawałoby się sprawy, jak to, o jakiej porze dnia mamy ochotę na seks. Co więcej, nasze preferencje zmieniają się wraz z tym, jak w ogóle się zmieniamy. Kłopot jest wtedy, kiedy tych preferencji za bardzo nie znamy, nie zastanawiamy się nad nimi, nie poszukujemy tego, co sprawia nam przyjemność. A co za tym idzie nie mamy odpowiedniej wiedzy, aby porozmawiać, ponegocjować seksualne warunki z osobami, z którymi seks uprawiamy. Najłatwiejsze wydaje się udanie do doktora Google’a po receptę, po radę, jak błyskawicznie i bez wysiłku stać się super kochanką czy kochankiem.
 

Seksualność bywa też sferą, w której czujemy się niepewni, wstydzimy się i to nas blokuje przed szczerą rozmową. Zamiast zapytać, siebie czy innej osoby, jak jej w tym łóżku z nami jest, co lubi właśnie ona, wolimy sprawdzić, czy wpisujemy się w normy, czy na pewno wszystko robimy OK. Tymczasem trudno mówić tutaj o normach. Choć są jakieś uśrednione zachowania, jak wynika z różnych badań – bo przecież seksualność to bardzo ciekawy obszar badawczy – to jednak sprawdzanie, czy nasze stosunki są wystarczająco długie, czy mamy odpowiednią ilość orgazmów, może przysporzyć tylko niepotrzebnych wątpliwości, stresu, zablokować nas seksualnie. Poza tym dla jednej osoby długo będzie znaczyło kilko minut, dla innej kilkanaście.

Kolejna sprawa, że seks to nośny temat, nagłówki krzyczą o wielokrotnych orgazmach, seksualnych rekordach i wydaje się, że wszyscy uprawiają jakiś nieziemski seks o każdej porze dnia i nocy. Co znowu powoduje niepotrzebną presję na seks, seks ilościowy, a niekoniecznie jakościowy, satysfakcjonujący. Bo można chcieć uprawiać seks co weekend, a można co trzy miesiące. I każda opcja jest dobra, póki nam odpowiada, współgra z naszymi potrzebami, trybem życia. Niektórzy ze względu, czy to na pracę, wiek, sprawność fizyczną czy inne uwarunkowania będą woleli oddawać się cielesnym przyjemnościom rano, inni w nocy. Na naszą ochotę na seks i to konkretny (bo można być w związku i mieć ochotę na samomiłość po prostu lub zdecydować się na to, bo nasza partnerka/partner ochoty na zbliżenie nie ma) wpływ ma naprawdę wiele czynników – czas w naszym życiu, w naszym związku, nasze zdrowie. No właśnie. Mówi się, że seks ma wiele zalet, przedłuża życie, poprawia krążenie – wszystko to prawda. Prawda, która też nas może popychać do seksu uprawiania. Jednak to nie sport, więc jeśli idziemy do łóżka, bo tak wypada, bo zdrowie, bo obowiązek związkowy, bo trzeba wyrobić „normę”, to raczej wszystko to będzie mniej przyjemne niż bardziej i może negatywnie wpływać na naszą seksualność.

Seks recepta

Jeśli więc można mówić o tym, jaki nasz seks powinien być, to na pewno satysfakcjonujący, uprawiany z własnej nieprzymuszonej woli, w swoim rytmie. I zanim się za seksu uprawianie zabierzemy, warto sobie zadać kilka pytań. Czym w ogóle dla mnie jest seks? Czy to dla mnie tylko penetracja? Czy może to być też długa sesja całowania? Czy orgazm jest konieczny? Na co się nie zgodzę? Czego chciałabym spróbować? Co w ogóle sprawia, że mam ochotę na seks? Ile seksu potrzebuję, aby czuć się dobrze? Z taką osobistą wiedzą można podjąć seksualne negocjacje z inną osobą i na bazie wspólnych upodobań stworzyć takie warunki, w których odbędzie się wspólny seks, takie, gdzie będzie przestrzeń na próbowanie nowych rzeczy, proszenie o nie – ale licząc się z odmową, szanując cudze granice i dbając, aby te nasze też były szanowane.

Trzeba też przyznać, że kto pyta, nie błądzi. I nie jest tak, że nie mamy zaspokajać ciekawości i nie wpisywać hasła „seks” w wyszukiwarkę.  Nawet powinniśmy! Choć może najlepiej sięgać po sprawdzone sekslektury – polecamy te od cenionych specjalistek i specjalistów. Zdobywanie seksualnej wiedzy, szukanie inspiracji, dowiadywanie się o seksualności swojej i innych jest jak najbardziej sekspozytywne, ale istotne, aby robić to bardziej rozwojowo, a nie, aby potem bić wyimaginowane seksrekordy czy mieć na koncie jak najwięcej seksdoświadczeń, które wcale nam nie są potrzebne do szczęścia, wprowadzać zabawki czy inne urozmaicenia na siłę.

Lepiej stworzyć własne normy, które oczywiście można przekraczać, starać się nie porównywać z innymi, nie oceniać. Stawiać na uważność, czerpanie przyjemności z całego ciała, rozbudzanie zmysłów, pielęgnowanie intymności i bliskości.

Seks z kalendarzem w dłoni: jak często uprawiać seks?

Może brzmieć mało sexy. I wydawać się opresyjny. Ale kiedy w kalendarzu ustalimy, czy to datę seksualnej randki solo, czy z kimś innym, bazując na znajomości swoich potrzeb, jak i z możliwością odpuszczenia, to mamy sposób na to, aby nie zaniedbać swojej seksualnej sfery. Poza tym na seks warto się nastroić, takie oczekiwanie, planowanie przygotowuje ciało i głowę, sprawia frajdę samo w sobie. Dzięki kalendarzowi można też zaplanować seks w nietypowym miejscu czy o nietypowej porze, bo wcale nie jest tak, że to, co najlepsze, dzieje się spontanicznie. A na niespodzianki będzie miejsce w naszym życiu, jeśli zrobimy na nie przestrzeń, jeśli dam sobie trochę luzu, postawimy po prostu na radość i przyjemność, a nie będziemy zastanawiali się, czy nasz seks trwa zbyt krótko lub zbyt długo.

Zobacz także: Sekspozytywny alfabet: Ł jak łechtaczka. Czyli wszystko, co powinnyście wiedzieć o clitoris