Z badań wynika, że młode osoby niechętnie myślą o posiadaniu potomstwa. Zarówno te z generacji Z, jak i trochę starsze, z pokolenia milenialsów, nie tylko boją się utraty mitycznej wolności, lecz także mają bardziej „praktyczne” powody. Pytane o nie, opowiadają o braku finansowej stabilności, niepewności natury społecznej i biologicznej. Młode kobiety nie ufają też swoim umiejętnościom macierzyńskim. Boją się, że nie sprostają ideałowi „perfekcyjnej mamy”. Wreszcie coraz otwarciej mówią, iż mogą być szczęśliwe nie posiadając dzieci.

Co prawda z roku na rok statystyczna szala przechyla się na stronę świadomej rezygnacji z rodzicielstwa, nadal wiele młodych osób decyduje się na potomstwo. Bycie matką jest dla nich czymś oczywistym i wyczekiwanym. Bywa też niespodzianką, która przewartościowuje życie lub wywraca je do góry nogami.

Jestem w ciąży i co dalej?

Influencerce Marceli Cierkosz potrzeba macierzyństwa towarzyszyła odkąd pamięta. Bawiła się z dziećmi koleżanek, a wcześniej uwielbiała pracować jako niania. Wiedziałam, że będą dobrą mamą, i że w tej roli się spełnię. Niezależnie od etapu życia, słysząc pytanie: „Co jest na pierwszym miejscu, dziecko czy kariera?”, stawiałam na potomstwo – opowiada. Syn dopełnij jej życie.

O dziecku marzyła również Karolina z Krakowa. Postanowiła mieć je już w wieku 21 lat. Ostatecznie Franio pojawił się trzy lata później. Poczekałam trochę, aby znaleźć odpowiedniego mężczyznę. Ciągnęło mnie do założenia rodziny. Chciałam stabilizacji w domu, mieć do kogo wracać. Teraz, odbierając syna ze żłobka, nie wyobrażam sobie, by go nie było – mówi Karolina. Niekiedy jednak zajście w ciążę, mimo że oczekiwane w perspektywie, zdarza się niespodziewanie i krzyżuje plany.

Zawsze wiedziałam, że chcę mieć dzieci, ale myślałam, że zdarzy się to kiedy będę bardziej ustatkowana. Będę czuć się pewnie – wspomina Julia Dyzio, współzałożycielka La Bomba Bath. – W pierwszą ciążę zaszłam trochę wcześniej niż planowałam. Pracowałam w PR-ze w dwóch markach, a własną firmę dopiero zaczęłam rozkręcać. Mimo to, skończyło się dokładnie tak jak chciałam.

Modelka Dominika Ratajczak o tym, że jest w ciąży, dowiedziała się w czwartym miesiącu. Nie kryła zaskoczenia. Chciałam zostać matką, ale w dzisiejszym biegu trudno było mi zdecydować, kiedy jest ten właściwy moment. Początkowo towarzyszył mi stres i strach. Zastanawiałam się, czy dam sobie radę. Szybko jednak zaakceptowałam ciążę i zaczęłam się nią cieszyć – opowiada.

Z kolei Danuta, młoda adeptka fotografii, nie myślała o macierzyństwie. Jeśli już, to w dalekiej przyszłości. Zaostrzenie prawa aborcyjnego w Polsce spowodowało jednak, że kategorycznie postanowiła nie mieć potomstwa. Nie dałaby sobie rady na przykład z dzieckiem z niepełnosprawnością. Bała się też ryzykować własnym życiem. Zaszłam w ciążę, mimo że dodatkowo miałam wkładkę domaciczną. Teraz pogodziłam się już z tym, że jestem matką. Chociaż córkę wychowuję bez udziału jej ojca – zwierza się moja rozmówczyni. 

Pytane o przebieg ciąży, dziewczyny opowiadają o pełnym ciekawości oczekiwaniu. Czułam, jakbym od bardzo dawna miał mnie ktoś odwiedzić. Chciałam poznać córkę i zacząć odkrywać jej temperament, zobaczyć, jak dojrzewa – mówi Danuta. Jej słowa częściowo znajdują odzwierciedlenie w perspektywie Marceli. Stwierdza: W ciąży byłam przeszczęśliwa. Nie mogłam doczekać się porodu. Jak odeszły mi wody, czułam euforię. Podczas niego płakałam ze szczęścia. Kochałam to dziecko od momentu, kiedy zrobiłam test ciążowy. Przez całą ciążę byłam przepełniona miłością. Mówi się, że emocje mają duży wpływ na te dziewięć miesięcy. Być może dlatego moja ciąża była spokojna – nie miałam bóli krzyżowych, mdłości, do końca mogłam zawiązać buty na prostych nogach. Jedyne co, to nie spałam na brzuchu.

Zobacz także:

Co prawda Karolina też przeszła ciążę dość spokojnie, bez żadnych dolegliwości, po czasie zaczęła się niecierpliwić. Nocą bolały ją również uda, a brzuch utrudniał funkcjonowanie. Przytyła 16 kilogramów, zastanawiała się więc jak po porodzie zmieni się jej ciało.

Nie docierało do mnie wiele rzeczy, jedną z nich było to, że w nocy dziecko się budzi i trzeba do niego wstać. Fikcją było dla mnie również karmienie piersią – wspomina Karolina. – Podczas ciąży nie czułam miłość do dziecka. Dla mnie był to byt abstrakcyjny. Karolina dodaje, że uczucie do malucha rosło stopniowo, kiedy ten pojawił się w domu.

fot. Helena Lopes / Getty Images 

Natomiast Dominikę nawiedzały wątpliwości. Narzuciła też sobie presję zostania „idealną matką”. Pytałam samą siebie: „Czy będą tak perfekcyjna jak młode matki na Instagramie?”, ich dzieci są zawsze pięknie ubrane, czyste, nie mają świecących i kolorowych zabawek, a w ich mieszkaniach jest mega czysto. Bałam się, że temu nie sprostam. Czuła też presję ciała. Podobnie jak Karolina, zastanawiała się, jak będzie ono wyglądać po porodzie, jak się zmieni i wreszcie, jak ludzie będą ją postrzegać. Obawy zniknęły, gdy „rzuciła się w wir macierzyństwa”. Zaakceptowała, że nie będzie idealna.

Julia do lęków dorzuca jeszcze „tymczasowość zatrudnienia”. Przed pierwszą ciążą pracowała na freelansie w PR-ze. Mimo dziecka, chciała pozostać aktywna zawodowo, lecz bała się, że drzwi się przed nią zamkną. Szczerze porozmawiałam z moimi szefowymi, które równolegle były moimi bliskimi koleżankami. Obie kazały mi wyluzować. Nie czułam presji, ani obaw, że czegoś nie dowiozę lub zostanę bez pracy. Ta postawa pomogła mi zachować równowagę – opowiada Dyzio.

Blaski i cienie macierzyństwa

Na pytanie „Co zabrało ci macierzyństwo?” bohaterki najczęściej odpowiadają: „Czas dla siebie”. Danuta bywa też samotna. Pochodzi z małej miejscowości, a jej osoby rówieśnicze najczęściej powyjeżdżały na studia. Natomiast Dominice brakuje miejsca na spontaniczność. Pracując w modelingu mogłam z dnia na dzień spakować walizkę i polecieć na drugą stronę świata. Teraz byłoby to dużo trudniejsze do zaplanowania. Nie postrzegam tego jednak jako wielkiej straty, jest ona do zaakceptowania.

Marcela była gotowa poświęcić swój czas wolny dla syna. Spodziewała się też, że będzie mniej spać. Niespodzianką była jednak pojawiająca się irytacja. Wygooglowałam, iż szybsze zdenerwowanie jest normalną reakcją przy braku snu. Teraz dwa razy w tygodniu na trzy godziny mam nianię. To czas dla mnie, który pomaga mi wyregulować pojawiającą się nerwowość. Ułożyłam sobie w głowie, że wyśpię się, kiedy sam syn zacznie spać – komentuje. Po ciąży posypało mi się zdrowie. Przed dzieckiem miałam przestrzeń, aby spać odpowiednio, jeść zbilansowane posiłki. Po urodzeniu nie mam na to czasu. Gorzej u mnie z tarczycą. Mam też słabszą odporność.

Wyrzeczenia młodych mam to tylko jedna strona medalu. Drugą są benefity płynące z macierzyństwa. Karolina akcentuje codzienną radość z życia. Czuje też dumę z rozwoju syn. Mówi: Cieszę się, że mogę mu pokazywać różne rzeczy po raz pierwszy, a on cieszy się z tego odkrycia. Uwielbiam dzielić się z nim tym, co wiem. Jestem też o wiele silniejsza. Po dwóch tygodniach po porodzie wróciłam do pracy i jednocześnie opiekowałam się synem. Elastyczna praca zdalna daje duże możliwości. Pomimo tego i tak nie wiem, jak dałam radę. Widzę również, że umiem prosić o pomoc wtedy, kiedy jej potrzebuję. Wcześniej tego nie potrafiłam.

Julia zauważa, że macierzyństwo często napędza młode matki do rozwoju. Sama „dostała kopa”, by z bratem założyć firmę. Danuta również mówi o nowej motywacji do działania, która pojawiła się wraz z przyjściem córki na świat.

Chcę, aby mogła patrzeć na taką mamę, którą będzie uważać za wzór. Przez samorozwój staję się lepszym rodzicem, daję więcej dziecku. Zaczęłam od terapii, by jak najlepiej przygotować się do macierzyństwa. Miałam wrażenie, że nie jestem wystarczająco dojrzała. Bałam się, jak sobie poradzę, jak się zachowam i czy uniosę macierzyństwo. Terapia pchnęła mnie do rozpoczęcia takiej pracy, która zapewni mi backup finansowy. Studiuję też zaocznie. Nawet odkryłam w sobie pasję do fotografii. Z nią wiążę przyszłość zawodową – opowiada.

Marcela ma podświadomie zakodowany pozytywny wzorzec macierzyństwa. Jej mama kochała mieć dzieci i kochała rodzić. Zewsząd słyszałam jednak, że po pierwszym dziecku mi się odechce macierzyństwa. Tymczasem nadal marzę o szóstce! Duża rodzina ma specyficzny rodzaj relacji, którą trudno stworzyć przy mniejszej liczbie dzieci. To coś magicznego – komentuje.

fot. Jacob Lund / Adobe Stock

Doświadczenie wychowywania pierwszego dziecka sprawiło, że Julia wiedziała, czego ma się spodziewać przy drugim. Gdy na świecie pojawiła się jej córka, nie wróciła od razu do pracy na pełnych obrotach. Wraz z partnerem bardziej świadomie dokonują codziennych wyborów. Zauważa: Głównie skupiam się już na pracy i spędzaniu wartościowego czasu z dziećmi. Na inne aktywności często brakuje nam przestrzeni. Dzięki równemu zaangażowaniu partnera w wychowanie, Julia, jak stwierdza, nie zatraca się w macierzyństwie. Nie mają jednej metody wychowawczej i jej nie szukają.

Rozmówczynie niemal chóralnie przyznają, że pozwalają sobie na popełnianie błędów. Często też kierują się własnym instynktem. Danuta: Nie istnieje rodzic idealny. Mimo to staram się być taką mamą, jaką sama chciałabym mieć. Dominika zamierza pozwolić swojej córce na dokonywanie różnych wyborów i dawać jej wsparcie niezależnie co postanowi. Karolina z kolei postanowiła spędzać jak najwięcej czasu z dzieckiem, by nie rekompensować mu jego braku prezentami, co zna z własnego dzieciństwa. Z rozmów wyłania się też poczucie niezależności, które z umiejętnością stawiania granic i zachowaniem równowagi między życiem prywatnym a zawodowym najlepiej cechują młode pokolenia. Znajdują zastosowanie również w ich rodzicielstwie.