Związek idealnie partnerski, w którym nie cierpią profesjonalne ambicje i potrzeba odnoszenia zawodowych sukcesów żadnej ze stron. To wciąż niestety bajka. XX wiek był czasem dochodzenia kobiet do władzy: w rządach państw, na uniwersytetach i w radach nadzorczych dużych korporacji, czasem walki o ich emocjonalną i finansową niezależność. Obecne stulecie jest, zdaniem ekspertów, wiekiem adaptacji. I to mężczyźni muszą nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości. Zarówno ci, którzy tworzą środowiska pracy, jak i ci, z którymi wchodzimy w związki. I nie jest to łatwy proces. Mężczyźni z pokolenia millenialsów są często określani jako ci bardziej otwarci – rozumieją równouprawnienie,  doceniają ambicje i niezależność swoich partnerek. Ładna teoria, szkoda, że to tylko tyle. W ankiecie przeprowadzonej wśród studentów Harvard Business School wszyscy mężczyźni zadeklarowali, że ich kariera zawsze będzie ważniejsza niż kariera ich obecnej lub przyszłej partnerki. To w ogóle nie oznacza, że chcą związków z tradycyjnym, przestarzałym podziałem na role: 
ja zarabiam, ty rodzisz i gotujesz. Współcześni mężczyźni szukają ambitnych, niezależnych finansowo partnerek, które spełniają się zawodowo – pod warunkiem że nie będę musieli poświęcać dla nich własnych ambicji. A kobiet, które nie akceptują takiego podejścia, jest coraz więcej.

Jak wygląda toksyczny związek oczami millenialsów i gen Z?

Nie akceptują, bo wiedzą, ile zyskują w zdrowym związku z mądrym partnerem. Emocjonalne wsparcie i motywację. „Skończyłam Szkołę Główną Handlową. Zaraz po studiach zaczęłam pracować w dużej korporacji – mówi 28-letnia Agnieszka. – Mam spore ambicje. Chciałabym kiedyś zostać prezeską banku. Chcę zdobywać doświadczenie, pracując w dużych instytucjach finansowych za granicą. To branża wciąż mało przyjazna kobietom. Zdominowana przez mężczyzn 
z poprzedniego pokolenia. Żeby coś osiągnąć, musisz przebić wiele szklanych sufitów. Mój chłopak zna moje plany. Sam pracuje w branży technologicznej, i choć jemu jest trochę łatwiej, wie, ile czasu i wysiłku wymaga osiągnięcie sukcesu zawodowego. Gdy wracam do domu kompletnie wykończona, gdy się stresuję albo frustruję, bo znowu awansowali chłopaka, który potrafi mniej niż ja, i mam ochotę to wszystko rzucić, mój partner przypomina mi, że nie po to uczyłam się po nocach i nie po to robiłam te wszystkie staże, żeby teraz odpuścić. Wie, jak mnie zmotywować. Jest moim prywatnym coachem, który potrafi postawić mnie do pionu za każdym razem, kiedy mnie samej brakuje siły. Mówi mi na przykład, żebym nie traciła energii na przejmowanie się nieważnymi szczegółami i skupiła się na celu. Albo, że w jeden dzień nie zmienimy świata i jeszcze długo mężczyźni będą w tej branży traktowani lepiej, nawet ci mniej kompetentni, ale to nie znaczy, że powinnam się poddać, 
bo przecież odnosząc sukcesy, minimalnie tę sytuację zmieniam. Powtarza mi, że wierzy, iż zrealizuję swój cel, chociaż mnie w natłoku codziennych obowiązków zdarza się tę wiarę tracić”.

Takie wsparcie to statystyczna rzadkość. Jego brak często maskuje się względami praktycznymi. Jeśli twój partner jest od ciebie kilka lat starszy, to znaczy, że miał więcej czasu, żeby się zawodowo rozwinąć. Ty dopiero czekasz na swój pierwszy awans, on ma go już za sobą. I najprawdopodobniej więcej zarabia (dlatego że dłużej pracuje i dlatego że wciąż możemy jedynie pomarzyć o sprawiedliwych wynagrodzeniach dla kobiet). Jego kariera jest obiektywnie bardziej wartościowa. Ale nie oszukujmy się: takie myślenie to wciąż szowinistyczny schemat, w którym kobietom odmawia się prawa do robienia kariery, a ich potrzeba odniesienia sukcesu jest traktowana protekcjonalnie. „Dokładnie tak było w moim poprzednim związku – mówi 30-letnia Karolina. – Kiedy narzekałam na pracę, słyszałam, że powinnam ją rzucić. «Po co się tak męczysz? Przecież ja świetnie zarabiam, więc sobie poradzimy» – mówił mój chłopak. Co w domyśle znaczyło mniej więcej tyle, że moje ambicje są w ogóle nieważne, a najlepiej byłoby, gdybym zajmowała się domem, podczas gdy on będzie robił karierę. Ja miałam zupełnie inny pomysł na życie, więc się rozstaliśmy”. Jak pisze Eli Frankel w książce „The All-or-Nothing Marriage”, relacje, w których partnerzy nie wspierają nawzajem swoich karier, nie mają szans na przetrwanie. Z kolei pary, w których obie strony robią kariery bez kompromisów, lepiej radzą sobie również w czasach kryzysu globalnej ekonomii i ciągle zmieniającego się rynku pracy. To proste: jeśli oboje odnosicie sukcesy, poradzicie sobie finansowo nawet wtedy, gdy jednemu  z was powinie się noga.

Millenialsi nie wchodzą w byle jakie związki. Nasze prababcie i babcie często trwały w nieudanych małżeństwach, bo się bały. Zwłaszcza gdy same nie pracowały, nie były niezależne finansowe – wolały związek, który nie daje satysfakcji, niż biedę po rozwodzie. Dziś kobiety w ogóle nie muszą kierować się takimi względami. Świetnie dają sobie radę w pojedynkę, więc w związki wchodzą i w nich pozostają z zupełnie innych powodów. „Dla mnie związek, który przeszkadza w realizowaniu zawodowych ambicji, to strata energii – mówi Agnieszka. – Bycie w związku ze strachu przed samotnością jest wyłącznie stratą czasu. Jeśli już się z kimś wiążesz, angażujesz emocjonalnie, poświęcasz czas i energię na to, żeby związek działał, to niech ta relacja będzie warta wszystkiego, co w nią inwestujesz”. Millenialsów interesuje wyłącznie wysoka jakość: pracy, zarobków, doświadczeń i relacji. Zmieniły się potrzeby w związkach, wzrosły oczekiwania wobec potencjalnego partnera. Relacja z kimś, kto nie wspiera cię w rozwoju zawodowym  i ma gdzieś twoje ambicje, to związek marnej jakości. Jeśli więc jesteś ambitna i chcesz sporo osiągnąć, masz dwa wyjścia. Albo znaleźć partnera, który będzie ci kibicował, albo pozostać singielką na zawsze. I to drugie jest często dużo prostsze.

Tego facet mówić nie powinien

Związek bez sukcesów. Jeśli słyszysz od swojego partnera jedną z tych trzech rzeczy - uciekaj:

1. „To fajnie, ale mnie udało się...”

Nieważne, co pada dalej. Jeśli chwalisz się swoim osiągnięciem (jakiekolwiek by ono było) i w rewanżu zamiast słow uznania słyszysz, że on odniósł jeszcze większy sukces, to znaczy, że cię nie docenia.

2. „A po co ty tyle pracujesz?”

Jeśli ktoś nie rozumie, że twoja praca jest dla ciebie ważna, że się jej poświęcasz i że się w niej spełniasz, nigdy nie wesprze cię w realizowaniu zawodowych ambicji.

Zobacz także:

3. „Gdy urodzisz dziecko, będziesz mogła to wszystko rzucić” 

Nie daj sobie wmówić, że musisz wybierać. Możesz robić karierę, mając rodzinę. Pod warunkiem że twój partner to rozumie.

przeczytaj również: