Karolina Gruszka uchodzi za jedną z najbardziej utalentowanych i najpiękniejszych polskich aktorek. Swoją przygodę ze światem kina rozpoczęła bardzo wcześnie – już w wieku 11 lat zagrała u Krzysztofa Zanussiego w filmie „Chopin na dachu”. Rozgłos i uznanie środowiska przyniosła jej rola w „Kochankach z Marony” w reżyserii Izabelli Cywińskiej, za którą w 2005 roku otrzymała nagrodę na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Od jakiegoś czasu o aktorce jest głośno w mediach jednak nie tylko ze względu na jej kolejne dokonania zawodowe. W listopadzie 2021 roku Gruszka poinformowała opinię publiczną, że choruje na stwardnienie rozsiane.

Karolina Gruszka o pierwszych objawach stwardnienia rozsianego

Z ujawnieniem swojej diagnozy czekała aż cztery lata. Teraz otwarcie opowiada o swoich osobistych zmaganiach i aktywnie angażuje się z akcje mające na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat tej choroby. Światło dzienne ujrzał właśnie nowy wywiad, w którym artystka opowiedziała ze szczegółami o życiu ze stwardnieniem rozsianym. Wyjawiła, kiedy po raz pierwszy zwróciła uwagę na to, że dzieje się z nią coś niedobrego.

Pierwszy objaw, który u siebie pamiętam, to zdrętwienie kciuka. Poszłam wtedy do neurologa, ale dowiedziałam się, że za dużo opieram się na łokciu. Przez miesiąc chodziłam z tym zdrętwiałym kciukiem, a potem mi przeszło, bo pierwsze rzuty, które towarzyszą tej chorobie, cofają się. Miałam szczęście, bo znałam osoby z SM, niektóre chorujące od wielu lat, i dobrze wiedziałam, jakie mogą być objawy. Kiedy po raz drugi coś zaczęło mi drętwieć i rozprzestrzeniać się, po trzech dniach zaczęłam podejrzewać u siebie stwardnienie – mówi w rozmowie z Vogue.pl.

Aktorka wspomniała w nim o tym, że objawy SM niestety dość często są bagatelizowane lub mylone z innymi schorzeniami, o dziwo nawet przez pracowników systemu opieki zdrowotnej. Tak było też i w jej przypadku.

Na izbie przyjęć, kiedy zaczęłam opisywać, co się dzieje, usłyszałam od pani przyjmującej, że zaraz mi przejdzie i histeryzuję, w końcu jestem aktorką, a my aktorzy i aktorki jesteśmy nadwrażliwi. Na szczęście byłam zdeterminowana, żeby dostać się do lekarza. Kolejnymi badaniami były: rezonans głowy, punkcja kręgosłupa, ale też badania wykluczające takie choroby jak borelioza, toczeń i szereg innych chorób immunologicznych. W ciągu tygodnia miałam postawioną ostateczną diagnozę – wspomina.

Karolina Gruszka szczerze o życiu z chorobą

Znana czterdziestodwulatka wyjawiła, że na stwardnienie rozsiane choruje także jej ojciec. Przypomniała jednak, że SM nie jest chorobą genetyczną.

Jak mówią lekarze, równie dobrze może to być przypadek – zaznacza.

Gruszka zdradziła, że początkowo choroba dość mocno wpłynęła na jej podejście do pracy.

Zobacz także:

Kiedy wróciłam do teatru, poprosiłam, żeby móc przygotowywać rolę w dublurze, czyli z drugą aktorką grającą tę samą rolę, ale w inne dni. Było to dla mnie ważne, bo wiedziałam, że gdyby cokolwiek się stało, mogła mnie zastąpić i nikt z mojego powodu nie straciłby pracy – tłumaczy.

Jednak od kiedy biorę lek, który mi pomaga, odzyskałam zaufanie do swojego ciała i nie potrzebuję już takich zabezpieczeń – dodaje.

Karolina Gruszka / fot. AKPA

Aktorka stara się także wykorzystywać swoją popularność, aby odczarowywać mity na temat stwardnienia rozsianego, chociażby jako ambasadorka kampanii edukacyjnej Neurozmobilizowani wspierającej osoby z chorobami neurologicznymi i ich bliskich.

Mam wrażenie, że w Polsce jest jeszcze dużo do zrobienia, jeśli chodzi o mówienie o SM. Wiele osób jest zaskoczonych, że stwardnienie rozsiane nie jest takie straszne. Sama nazwa choroby i to, że powoduje zmiany w mózgu, jest przerażające. Kiedy zaczęłam mówić o swojej chorobie, zaczęli odzywać się do mnie chorzy i ich rodzice, którzy często trafiają do lekarzy proponujących im leczenie interferonem, czyli lekiem sprzed 20 lat. Warto mieć świadomość tego, że jeżeli lekarz jest neurologiem, wcale nie oznacza to, że może mieć nowoczesną wiedzę na temat leczenia stwardnienia rozsianego – wyjaśnia.